Rozdział 23

514 26 3
                                    

Emilii





   Stoję nieruchomo starając się niczego nie dać po sobie poznać, co jest cholernie trudne. Co mam mu odpowiedzieć prawdę czy skłamać?

- Tak wiem, przynajmniej tak mi się wydaje – spuszczam wzrok na swoje dłonie.

- Chcę znać prawdę. Wyjaśnij mi dlaczego zabiłaś mojego syna? – teraz pada drugi mocniejszy cios. Jeśli człowiek myśli, że jest bezpieczny w domu wroga, jest w cholernie głębokim błędzie.

- Panie Kapresse nie wiem na ile znał Pan własnego syna, ale on był potworem od bardzo dawna. Nie znałam go kilka miesięcy, a lata i gdyby nie fakt, że straciłam pamięć nigdy w życiu nie wyszłabym za niego za mąż – prawda, chociaż bardzo szczera zrzuca z mojego serca kamień jaki przytłaczał je od dawna.

    Mężczyzna siada i spokojnie patrzy w moje oczy intensywnie, jakby szukał w nich potwierdzenia na to co usłyszał. Nie umiem w żaden sposób udowodnić swoich słów, nie mam na nie dowodów, jednak ufam, że prawda zwycięży. 

    Chciałabym poczuć ulgę tylko raz w życiu, teraz gdy siedzę u boku głowy Mafijnej rodziny, chciałabym usłyszeć, iż w końcu jestem wolna i mogę zrobić ze swoim życiem co zechcę.

- Wiem kim był mój syn i do czego go szkoliłem, jednak nie potrafię zrozumieć jak mógłby nie szanować kobiety? – unosi znacząco brwi, co przyprawia mnie o ciarki. Nie wierzy mi...

- Szanował mnie do póki nie wróciła moja pamięć – szepczę, przez strach. Czemu się boję? W końcu wiem co mnie czeka, a zapach śmierci wisi w powietrzu.

- Każdy z moich synów jest inny, a Nathan był wyjątkowy. Idealnie nadawał się na bossa. Jego bezwzględność i strach jaki budził w ludziach był namacalny, teraz nie wiem któremu z nich miałbym to zostawić, jeśli wiesz do czego zmierzam – dwukrotnie odtwarzam jego słowa w myślach, by coś odpowiedź, lecz nic sensownego nie przychodzi mi do głowy.

- Nie wiem jaki to ma związek ze mną – wyznaję delikatnie, by nie zdradzić, że całkowicie nie wiem o co chodzi.

- Wystawisz mi Lukasa Santo, bym mógł podzielić majątek między swoimi synami – cholera.

- A majątek po Williamie? Przecież to wszystko należało do Nathana – wyznaje, bo nie wiem jak miałabym wystawić człowieka, przy którym mniej więcej czuję się bezpiecznie i sam pokazał mi iż nie muszę się go obawiać.

- Nowy Jork to za mało – on tak na serio? – Jeśli jeden z synów dostanie Sycylię, a drugi Nowy Jork to będzie niesprawiedliwe. Pomożesz mi zniszczy wroga mojego syna, czy będziesz go bronić? Wiem o wszystkim Emilii. Znam każdy szczegół Twojego życia, więc wiem, że lepiej byś przystała na moją propozycję – teraz wiem o co chodzi. Tutaj nie ma żartów, albo się zgodzę, albo skończę trzy metry pod ziemią.

   Powinnam zaprzeczyć i nie brnąć w bagno głębiej, tylko co mi to da? Kompletnie nic. Nadal nie będę miała swojego życia, póki on nie osiągnie celu swojego życia, ale nie pozwolę się tak łatwo podejść.

- Zawrzyjmy umowę – zaczynam, a gdy brwi mężczyzny się unosząc, kontynuuje swoją wypowiedź. – Ja wystawie Ci Santo, a Ty dasz mi wolność – tylko tak mogę uciec i zapomnieć o całym złu tego pieprzonego świata.

- Masz trzeźwe myślenie, jednak przystanę na Twoja propozycje pod jednym warunkiem. – Mogłam się takiej odpowiedzi spodziewać. To nie kredyt w banku, a umowa na wolność.

- Jakim?

- Jeśli coś pójdzie nie tak, to Ty poniesiesz tego konsekwencje – takiego zwrotu akcji nie spodziewałam się nawet w najgorszych koszmarach.

Mafijna gra #2 [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz