Rozdział 2

3K 120 51
                                    

Leżałam głową na kolanach mojej przyjaciółki w pokoju wspólnym. Obok nas była niewielka ilość ślizgonów z różnego roku. Za nie małą chwilę dosiedli się do nas Blaise i Draco.

— To co pijemy? — Przysiadł się obok mnie ciemnoskóry, wziął moje nogi i położył je na swoje.

Od tego momentu czułam pożerający wzrok blondyna. Spojrzałam to na Zabini'ego i pokazałam mu żeby się puknął w ten jego pusty łeb, tylko pić by chciał. Jebany alkoholik.

— Sama się puknij Byrne. Potem będziesz mi dziękować — puścił mi oczko.

— Chciałbyś — prychnęłam i wstałam z łóżka. - Idę do łazienki.

— Nie utop się! — Z daleka krzyknęła dziewczyna, na co ja pokazałam jej środkowego palca, nie odwracając się. Usłyszałam tylko ich śmiechy.

W drodze do łazienki wpadłam na jakąś osobę. Uniosłam głowę, by ujrzeć twarz osoby z naprzeciwka. Moje serce zaczęło mi znacznie szybciej, gdy moje oczy odnalazły jego brązowe tęczówki.

Patrzyliśmy się na siebie, znów te samo uczucie. Zaczęłam się stresować. Przeskanowałam wzrokiem jego twarz. Prawdę mówiąc, był bardzo przystojny. Włosy miał w lekkim nieładzie. Kości i linia szczęki były idealnie zarysowane, a pełne malinowe usta miał wykrzywione w szatańskim uśmiechu. Szepnęłam tylko ciche „sorry" i go wyminęłam.

Po dotarciu do łazienki, załatwiłam swoje potrzeby i wróciłam do pokoju wspólnego.

— Załatwię alkohol i robimy imprezę — oznajmił Blaise i wstał kierując się w stronę wyjścia.

Podeszłam do siedzącego chłopaka, usiadłam na nim okrakiem i wtuliłam się w niego. Objął mnie rękoma.

— Nie ubierz się za wyzywająco — szepnął mi do ucha swoim ochrypniętym głosem.

— A co będziesz zazdrosny? — Teraz to ja szepnęłam mu uwodzicielsko do ucha.

— Nawet se kurwa nie wyobrażasz — uśmiechnął się.

— Kocham Cię Draco — Pocałowałam go w usta. Nic nie odpowiedział. Nic. Jesteśmy ze sobą ponad rok, a jeszcze nie usłyszałam od niego dwóch pieprzonych słów.

Czasami zastanawiałam się czy on rzeczywiście coś do mnie czuje..

Poczułam jak rozluźnia ucisk i zaraz zabiera swoje ręce ze mnie. Patrzył w jeden punkt, odwróciłam głowę, żeby zobaczyć na co się tak patrzył. Stała tam Astoria Greengrass. We własnej osobie.

Podeszła do nas i usiadła akurat obok nas. Miała tyle miejsca, a akurat musiała wpieprzyć swoją dupę obok Draco.

Pansy, zauważając moje zakłopotanie zapytała się mnie czy idę z nią przygotować się na wieczorną imprezę, oczywiście zgodziłam się.

Dotarłyśmy do naszego dormitorium i od razu rzuciłam się na moje najwygodniejsze łóżko na świecie.

— Susan, jak myślisz ładny nawet ten Riddle? — zadała mi pytanie a ja już czułam jak moje policzki różowieją na wspomnienie chłopaka, przez którego staciłam co najmniej 5 minut gapienia się na niego.

— Wiesz mam chłopaka, na innych nie patrzę — mruknęłam. Ta ciekawe.

— Kogo próbujesz oszukać? Mnie czy siebie? — przewróciłam na to oczami, bo bardzo dobrze mnie znała.

— Musimy się przygotować a nie gadać głupoty — Wstałam, podchodząc do szafy z ubraniami i zaczęłam szukać jakiejś fajnej kiecki na dzisiejszy wieczór.

Trust ; M.R Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz