Rozdział 8

2.6K 111 44
                                    

Przez kolejne dwa dni nic szczególnego się nie działo, jedynie to, że nigdzie nie było Mattheo. Nie to, że się martwię tylko ciekawi mnie to gdzie tak ciągle znika.

Poszłam się przejść na wieże astronomiczną pooglądać gwiazdy. Wchodząc po schodach usłyszałam cichy płacz.

Minęłam ostatni schodek i spojrzałam w stronę barierki. Stał tam Riddle.

Podeszłam powolnym krokiem do niego i stanęłam obok patrząc na jego twarz. Miał spuchnięte i zaczerwieniałe całe oczy. Otarł je szybko i na mnie spojrzał.

- Coś się stało? - zapytałam zmartwiona.

Odwrócił wzrok patrząc w niebo. Przegryzł wargę i się uśmiechnął przez zapłakane oczy.

- Nienawidzę swojego ojca. - odezwał się z spokojem w głosie. - Nienawidzę swojego życia.

Słuchałam go. Nic nie mówiłam pozwalając mu się wygadać.

- Nikt mnie nie rozumie, wszyscy myślą, że jestem taki sam jak on. - spuścił wzrok w dół.

- Ja tak nie myślę. - podniósł swój wzrok na mnie. - Przez ostatnie parę dni pokazałeś mi, że jesteś totalnym przeciwieństwem niego.

Uśmiechnął się z nadzieją w oczach. Przybliżył się w moją stronę.. moje serce zabiło sto razy mocniej. Odwróciłam się w jego stronę. Staliśmy naprzeciwko siebie. Blisko. Powoli zbliżał swoją twarz do mojej.
Przymknęłam oczy jak poczułam znów te jego miękkie usta na moich wargach. Złapał mnie jedną ręką w talii a drugą położył na moim policzku. Ja swoje ręce miałam ułożone na jego torsie. Nasze języki się o siebie ocierały, tańczyły ze sobą, toczyły wojnę.. Przegryzł moją wargę uśmiechając się. Odsunęliśmy swoje twarze patrząc na siebie ale po chwili usłyszeliśmy jakiś szelest dochodzący z góry.

Nad nami wyrosła jemioła..

Uśmiechnęliśmy się do siebie na ten widok. Wtuliłam się w niego. Czułam jego piękny zapach, pachniał wodą kolońską pomieszany z papierosami z dodatkiem mięty. Objął mnie swoimi rękoma i schował głowę w głąb mojej szyj.

Długo to nie trwało bo ktoś zaskoczył nad swoją obecnością.

- Co wy tu robicie?! - Filch szedł do nas szybkim krokiem.

Brunet złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Zbiegliśmy po schodach śmiejąc się z przyłapania nas przez woźnego a było już grubo po 22.

Starszy mężczyzna nie odpuszczał gonił nas.
Biegł za nami znacznie wolniej niż my i jeszcze kulał na jedną nogę.

Dobiegliśmy do lochów a następnie do dormitorium chłopaka.

Chwilę się na siebie patrzyliśmy ale zaraz znów złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku.
Kierował nas na łóżko. Położyliśmy się. Leżałam koło niego, on podpierał się łokciem i mnie całował.

- Przez ciebie czuje się inaczej. - patrzył w moje oczy, raz na usta i wracał ponownie  do oczu.

Słysząc jego słowa wyciągnęłam dłonie przyciągając go za głowę całując go. Przekręciłam nas tak, że ja siedziałam na nim okrakiem dalej go całując.

- Zostaniesz na noc? - zapytał.

Odsunęłam się od niego analizując o co w tej chwili mnie zapytał.

- Zostanę. - Odpowiedziałam. Jego oczy się zaświeciły. - Tylko muszę iść po piżamę.

- Nigdzie nie idziesz. Dam Ci swoje. - Podszedł do szafy i wyjął z niej czarną długą koszulkę i mi ją rzucił.

Wzięłam od niego koszulkę i poszłam do łazienki się umyć. Odkręciłam wodę do wanny czekając aż się napełni. W tym czasie poszperałam po szafkach w znalezieniu ręcznika. Wyciągnęłam biały ręcznik i położyłam na szafce przy zlewie. Rozebrałam się i weszłam do wanny.

Umyta wyszłam z wanny przykrywając się ręcznikiem wokół ciała. Spuszczając wodę poczułam czyjeś dłonie na mojej talii. Odwróciłam się w stronę chłopaka a on odrazu wbił się w moje usta.

Poprowadził nas do szafki na którą mnie posadził. Przeszedł pocałunkami na moją szyje. Jego ręka powędrowała do mojej mokrej kobiecości. Dotknął moją łechtaczkę. Pocierał nią do przodu i do tyłu.
Odchyliłam głowę do tylu czując przyjemność jaką mi sprawiał.

- Patrz na mnie kiedy sprawiam Ci przyjemność kochanie. - warknął na co ja posłusznie spojrzałam w jego ciemne oczy.

- Mattheo mam zamiar. - nie dokończyłam bo wbił się w moje usta.

- Dojdziesz kiedy Ci na to pozwolę. - zacisnęła dłonie na krawędziach meblu nie mogąc dalej wytrzymać.

- Jesteś kurwa moja. - powiedział. - Powiedz, że jesteś moja.

Zatkało mnie. Zatkało mnie cholernie. Tego co teraz czułam nie dało się opisać..

- Jeśli powiesz, że jesteś moja nikt nie będzie mógł cię dotknął, na ciebie spojrzeć bo go kurwa zabije. - gdy to mówił patrzył mi się oczy. Już całkiem straciłam kontrole nad sobą.

- Jestem twoja. - po tych dwóch słowach chłopak szeroko się uśmiechnął i ukucnął..

O cholera.

Rozstawił moje nogi ustawiając się między nimi patrząc cały czas na mnie patrząc. Przybliżył twarz do mojej cipki i przejechał językiem po niej całej.
Głośnie jęki wyszły z mojego gardła.

Językiem wykonywał cuda. Podpierałem się o krawędzie szafki mocno się ich trzymając.
Jęknęłam czując jak mój haj się zbliża.

Doszłam.

Wstał patrząc się na mnie. Odrazu jego wargi zetknęły się z moimi. Podniósł mnie i odstawił na podłogę dalej całując.

- Jesteś taka słodka. - powiedział. Dał mi ostatniego buziaka i zniknął za drzwiami.

Przebrałam się w jego koszulkę i założyłam moje majtki. Poszłam do drugiego pomieszczenia gdzie był brunet.

Położyłam się na jego łóżku a Mattheo poszedł do łazienki się wykąpać. Chciałam na niego zaczekać ale oczy dały za wygraną i się po prostu zamknęły.

____________________________________

8 rozdział! Ten rozdział jest najlepszym do tej pory.

Jak wrażenia?

Trust ; M.R Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz