Rozdział 3

2.9K 112 23
                                    

Usłyszałam jego miły dla ucha głos. Otworzyłam szeroko oczy i się odwróciłam w jego stronę. Nadal stał tyłem, więc skąd wiedział, że to ja?

Podeszłam do niego nie pewnym krokiem i ustałam przy barierce, nie patrząc na niego.

— Skąd wiesz? — Starałam się powiedzieć jak najpewniejszym siebie głosem.

— Myślisz, że go nie znam Byrne? — prychnął suchym śmiechem. Zatkało mnie. Skąd do cholery znał moje nazwisko?

No tak, napewno go lepiej zna ode mnie.

Chwilę staliśmy w ciszy, ale postanowiłam ją przerwać.

— Wierzysz w miłość? — spytałam nagle.

Może nie powinnam tego pytania zadawać..

— Nie.

Czego mogłam się spodziewać?

— No, przecież. Syn Sam Wiesz Kogo, by w to wierzył — powiedziałam lekko zestresowana.

— Nie znasz mnie. — odparł sucho i spojrzał na mnie. Wyglądał jakby nad czymś myślał, ale po chwili odszedł, zostawiając mnie samą z własnymi myślami.

***

Rano wstałam z mocnym bólem głowy. Wczoraj zdecydowanie był mój najgorszy początek roku szkolnego. Nie chciałam nawet myśleć co wczoraj się działo. Za dużo jak na jeden wieczór.

Przeciągnęłam się na łóżku i zobaczyłam leżącą na podłodze moją współlokatorkę. Chyba nieźle wczoraj zabalowała.

Nie miałam dziś na nic siły. Dobrze, że dziś zajęcia zostały odwołane, aby się w miarę przyzwyczaić na nowy rok.

Wstałam z łóżka. W tym samym czasie leżąca na podłodze dziewczyna przebudziła się i mruczała coś pod nosem, na co ja się zaśmiałam, bo wyglądało to trochę śmiesznie.

— Ale kurwa wczoraj się działoo — przeciągnęła ostatnią literę i przetarła swoje zaspane oczy.

Odmruknęłam zwykłe „mhm" i podeszłam do szafy.
Wyciągnęłam z niej luźne ubrania i poszłam do łazienki się umyć i przebrać w czyste ciuchy.
Na szczęście wczoraj jakimś cudem udało mi się zmyć swój makijaż, więc dziś nie musiałam się z nim męczyć.

Wykąpana wyszłam z wanny i przypomniało mi się, że nie wzięłam czystej bielizny. Owinęłam się białym ręcznikiem i wyszłam z łazienki.

Gdy otworzyłam drzwi, zeszłam prawie na zawał serca. Naprawdę.

Na moim łóżku siedział Riddle, a w ręku trzymał moją torebkę. 

Stałam jak słup, kompletnie nie wiedząc co on tu robi i jak wszedł, na dodatek nigdzie nie było Pansy.

— C-co tu robisz? — zapytałam, plącząc się w tym co mówię.

— Zostawiłaś wczoraj torebkę na wieży — wyjaśnił. Wstał i podszedł do mnie. Dziwne. Nie spodziewałam się tego po nim.

— Dzięki — wymamrotałam pod nosem.

Podał mi moją zgubę. Chwyciłam ją i lekko dotknęłam jego opuszków palców. Po oddaniu od razu wyszedł. Pomrugałam parę razy, nie dowierzając w to, co się właśnie stało. I gdzie jest ta cholerna Pansy?

Wzięłam bieliznę i popędziłam do łazienki, aby dokończyć moją poprzednią czynność. Gotowa, opuściłam łazienkę. Na łóżku tym razem siedziała dziewczyna. Uff. Była uradowana jak nigdy dotąd.

Trust ; M.R Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz