Usłyszałam jego miły dla ucha głos. Otworzyłam szeroko oczy i się odwróciłam w jego stronę. Nadal stał tyłem, więc skąd wiedział, że to ja?
Podeszłam do niego nie pewnym krokiem i ustałam przy barierce, nie patrząc na niego.
— Skąd wiesz? — Starałam się powiedzieć jak najpewniejszym siebie głosem.
— Myślisz, że go nie znam Byrne? — prychnął suchym śmiechem. Zatkało mnie. Skąd do cholery znał moje nazwisko?
No tak, napewno go lepiej zna ode mnie.
Chwilę staliśmy w ciszy, ale postanowiłam ją przerwać.
— Wierzysz w miłość? — spytałam nagle.
Może nie powinnam tego pytania zadawać..
— Nie.
Czego mogłam się spodziewać?
— No, przecież. Syn Sam Wiesz Kogo, by w to wierzył — powiedziałam lekko zestresowana.
— Nie znasz mnie. — odparł sucho i spojrzał na mnie. Wyglądał jakby nad czymś myślał, ale po chwili odszedł, zostawiając mnie samą z własnymi myślami.
***
Rano wstałam z mocnym bólem głowy. Wczoraj zdecydowanie był mój najgorszy początek roku szkolnego. Nie chciałam nawet myśleć co wczoraj się działo. Za dużo jak na jeden wieczór.
Przeciągnęłam się na łóżku i zobaczyłam leżącą na podłodze moją współlokatorkę. Chyba nieźle wczoraj zabalowała.
Nie miałam dziś na nic siły. Dobrze, że dziś zajęcia zostały odwołane, aby się w miarę przyzwyczaić na nowy rok.
Wstałam z łóżka. W tym samym czasie leżąca na podłodze dziewczyna przebudziła się i mruczała coś pod nosem, na co ja się zaśmiałam, bo wyglądało to trochę śmiesznie.
— Ale kurwa wczoraj się działoo — przeciągnęła ostatnią literę i przetarła swoje zaspane oczy.
Odmruknęłam zwykłe „mhm" i podeszłam do szafy.
Wyciągnęłam z niej luźne ubrania i poszłam do łazienki się umyć i przebrać w czyste ciuchy.
Na szczęście wczoraj jakimś cudem udało mi się zmyć swój makijaż, więc dziś nie musiałam się z nim męczyć.Wykąpana wyszłam z wanny i przypomniało mi się, że nie wzięłam czystej bielizny. Owinęłam się białym ręcznikiem i wyszłam z łazienki.
Gdy otworzyłam drzwi, zeszłam prawie na zawał serca. Naprawdę.
Na moim łóżku siedział Riddle, a w ręku trzymał moją torebkę.
Stałam jak słup, kompletnie nie wiedząc co on tu robi i jak wszedł, na dodatek nigdzie nie było Pansy.
— C-co tu robisz? — zapytałam, plącząc się w tym co mówię.
— Zostawiłaś wczoraj torebkę na wieży — wyjaśnił. Wstał i podszedł do mnie. Dziwne. Nie spodziewałam się tego po nim.
— Dzięki — wymamrotałam pod nosem.
Podał mi moją zgubę. Chwyciłam ją i lekko dotknęłam jego opuszków palców. Po oddaniu od razu wyszedł. Pomrugałam parę razy, nie dowierzając w to, co się właśnie stało. I gdzie jest ta cholerna Pansy?
Wzięłam bieliznę i popędziłam do łazienki, aby dokończyć moją poprzednią czynność. Gotowa, opuściłam łazienkę. Na łóżku tym razem siedziała dziewczyna. Uff. Była uradowana jak nigdy dotąd.
CZYTASZ
Trust ; M.R
FanfictionSyn najmroczniejszego Czarnoksiężnika. Córka rodu Byrne. Co się stanie jeśli tą dwójkę wsadzą da klatki, która nazywa się miłość? Przeciwieństwa się przyciągają ale oni nimi nie są. Oni są identycznymi duszami, które jak się połączą, rozdzielić się...