▌▏BUKIET KONWALII
﹙remus lupin x
female oc﹚
❝Piękno obdarowywania kwiatami
polega na patrzeniu na ich delikatne
płatki, fikuśne łodygi oraz niesforne
liście i dostrzeganiu w nich cech człowieka,
któ...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
W PRZECIĄGU KOLEJNYCH KILKU DNI EDITH I REMUS ODBIERALI GRATULACJE OD LUDZI, których nawet nie znali. Nie mieli pojęcia, co się dzieje, a Edith niemal dostała zawału, gdy Slughorn przy całej klasie życzył im szczęścia. Krukonka, z którą Bell zawsze pracowała, też nawijała o tej sprawie.
— ...nie żebym była zazdrosna, ale właściwie nie wiem, co on w tobie widzi. Myślałam, że woli trochę mądrzejsze dziewczyny. Jak ja.
— Rzeczywiście. Jesteś chodząca encyklopedią, Dorothy — mruknęła pod nosem Edith, patrząc jak piętnastolatka psuje jeden z najprostszych eliksirów, które będą robić w tym roku.
Nie usłyszała najwyraźniej kąśliwej uwagi, albo miała ją po prostu w nosie. W każdym razie kontynuowała swój monolog.
— ...poza tym jestem od ciebie dużo ładniejsza i szczuplejsza. Chociaż ostatnio jakby trochę schudłaś. Bez urazy Edith, ale nawet to ci nie...
— Skąd wiesz o mnie i Remusie? — Przerwała jej Puchonka, przeciągając kociołek w swoim kierunku i majstrując coś z ziołami. Jeszcze mogła naprawić ten wywar.
— Jak to skąd? Od Pottera. — Wzruszyła ramionami, a potem zerknęła do podręcznika i zaczęła przesuwać palcami po zdaniach w środku. Edith nie wiedziała, czy jej koleżanka nie umie czytać, czy ma poważne problemy z rozumieniem treści, ale znowu coś namieszała i gdyby Bell nie odtrąciła jej dłoni od kociołka, wywar na pewno wybuchłby jej prosto w twarz. — Nie rządź się tak, co? Ja też jestem dobra z eliksirów.
„Właśnie widzę", powiedział głos w jej głowie.
Pracowała w parze z Dorothy od kilku lat, bo żaden inny uczeń o zdrowych zmysłach nie chciał mieć jej za partnerki. Była przemądrzała, uparta i naprawdę głupiutka.
Edith dla jej dobra zawsze znosiła kąśliwe uwagi i prztyczki na temat jej wyglądu, ale miała tego po dziurki w nosie i idąc za radą Ruth Dawson, postanowiła dać jej nauczkę. Tak jak zrobiłaby to dawna Edith. Ta, która wykłócała się w piaskownicy o najlepsze miejsce i biła łopatką każdego, kto próbował odebrać jej własność.
— Masz rację, Dorothy, ty to zrobisz lepiej — powiedziała z uśmiechem, a potem odsunęła się od kociołka. Najpierw delikatnie, a potem dalej i dalej. Krukonka nie zwróciła na nią najmniejszej uwagi. Pozbierała ze stołu składniki, które kilka chwil temu wytraciła jej z dłoni Edith, a potem uniosła dłoń nać kociołek i wsypała je do środka.
Najpierw wywar zacharczał, zabulgotał, a potem się uspokoił. Slughorn podszedł do och stolika, zerkając na ciecz. Wyglądała dobrze: miała złotawy połysk i miły dla nozdrzy zapach.
A jednak w przeciągu kilku sekund od zakończenia pracy Dorothy, cała maź wystrzeliła do góry, rozpryskujac się na wszystkie strony – głównie na jej twarz.