Nora Brick

13 0 0
                                    

Jej włosy, przypominały płomień zapałki. Mimo swej potęgi, bardzo delikatny. Jej oczy, błyszczały niczym szmaragdy, takie same jak te, które nosiła na szyi jej matka, gdy jeszcze żyła.

Teraz, Nora Brick wpatrywała się w gwieździste niebo obracając w palcach zawieszkę naszyjnika.
Od śmierci jej matki minęło wiele lat, lecz wspomnienie o niej nadal otwierało stare rany.

Z westchnieniem wstała z wilgotnej trawy i chwyciła delikatnie miecz. Ta broń należała niegdyś do jej dziadka Ernesta Brick'a. Był rycerzem.

W jej szczupłych dłoniach, miecz nie wyglądał jak broń, prędzej jak zabawka. Właściwie ona sama wyglądała jak delikatna laleczka z porcelany. Jakby najmniejszy dotyk mógł wyrządzić jej wielką krzywdę.

Przejechała dwoma długimi palcami po ostrzu miecza, widząc jak po jej palcach spływa strużka krwi.

Przyjęła pozycję i pobiegła w stronę drzewa, udając, że po drodze atakuje całe szeregi przeciwników.

Lubiła spędzać czas w ten sposób. Czuła, że walka jest czymś w czym może się odnaleźć. Marzyła o prawdziwej bitwie, krwi przeciwnika tryskającej na jej ubranie, brzęku stali, gdy dwa miecze spotykają się ze sobą w pojedynku.

Chyba każdy zazdrościł Bogom. Mocy, siły... ale nikt nie mógł nic na to poradzić, że zwyczajnie nie jest mu to pisane. Nora też nie mogła.

Ćwiczyła codziennie, wiele godzin. Była w tym naprawdę dobra, lecz wyniki w walce, nie mogą od tak wpłynąć na brak mocy.

Kolejny wykrok, unik. W ostatniej chwili uchyliła się przed ciosem wyimaginowanego przeciwnika. Włosy powiewały jej na wietrze.

Często wyobrażała sobie, że jest Boginią. Zawsze jako Bogini ognia, zapewne przez wzgląd na jej włosy.
Niestety Bogini Ognia już istniała. Nazywała się Halla i była przepiękną istotą.

Nora nigdy nie widziała jej z bliska, zawsze z odległości przynajmniej trzydziestu kroków, ale jej uroku nie dało się ukryć. Złote gęste loki, zakrywające wąskie ramiona. Niezwykle kobieca figura, tak różna od jej własnej, niemal wychudzonej.
I te oczy, choć błękitne, widać było w nich ogień, nawet z tej odległości. Tą żądzę mordu.

Kolejny unik. Nogi niosły ją na prawo.

Czy kiedykolwiek będzie jeszcze jakiś Bóg lub Bogini?- zamyśliła się, odkładając miecz. Na dziś wystarczy.- Przecież chyba już wszystkie moce mają przypisane bóstwo.

Ziemia, ogień, woda, wiatr. Jaki inny żywioł mógłby jeszcze istnieć?

Szła w stronę domu, gdzie jej ojciec już spał w swoim pokoju. Otworzyła stare dębowe drzwi z wyrzeźbionymi trójkątami. Te ciemne drzwi były tu właściwie od zawsze.

Otworzyła dużą szafę zdobioną różnymi wzorami. Była niewiele jaśniejsza od drzwi. W środku, odnalazła skromną koszulę nocną, którą założyła od razu po zdjęciu ubrań do treningu.

Niemal automatycznie, tuż po dotknięciu głową poduszki, zapadła w sen.

Obudziła się o świcie, gdy słońce powoli zaczynało być widoczne. Uniosła głowę, a jej oczom ukazało się nic innego jak własny, nienaruszony pokój.

Wyglądał tak samo jak przedtem. Jego ściany były wykonane z jasnego kamienia, a podłoga z drewna sosnowego. Na ścianie, na przeciwko drzwi, było duże okno, które osłonięte było turkusową zasłoną.

W pokoju, poza szafą, stały jeszcze stolik, fotel obity purpurowym materiałem, proste łóżko z miękkim materacem i stary dywan z bliżej nieokreślonym wzorem, pełnym brązowych kresek i kropek.

🐍Czas Bogini🐍~ Bez dobra nie ma złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz