No to koniec - pomyślał Bóg wiatru. - Na to właśnie zdało się trzysta lat planowania. Na nic. Teraz zginiemy, nim bitwa zdąży się zacząć.
- Witajcie, Bogowie! Tak cieszę się, że widzę was całych i zdrowych - mówiła Bogini czasu we wspólnej mowie, brzmiała niemal...przekonująco. - Wiem, mam wam wiele do wyjaśnienia... Cóż, może zacznijmy od Celliot'a, dobrze? To z nim chciałabym porozmawiać.
- Nie ma takiej opcji! - wrzasnęła Halla, a w jej dłoniach pojawiły się kule ognia. Była gotowa, by strzelić w tą kretynkę, która chciała ich zabić. Nie pozwoli jej skrzywdzić Celliot'a, choćby sama miała zginąć.
- Spokojnie, Hall - położył rękę na jej ramieniu, na co ta automatycznie zareagowała, uspokajając się. Była smutna, gdyż wiedziała co chłopak teraz powie. Choć, jeszcze przez chwilę, w jej sercu trzymał się płomyk nadziei, po chwili już zgasł, tak jak kule ognia w jej dłoniach. - W porządku, Trees'o. Pójdę z tobą, ale pod jednym warunkiem. Puść ich wolno, a oni dadzą wam spokój - spojrzał w stronę swojej drużyny.
- Ależ, nie ma takiej potrzeby. Mogą zostać, Amicon, Canaree i Derret, się nimi zajmą. Nie martw się, nie mam na myśli nic złego. Wrócimy za godzinę.
Celliot'a zdziwiły te słowa, nie mógł wierzyć tej kobiecie, jednak chcąc nie chcąc poszedł za nią.
- A więc, usiądźmy - powiedziała, gdy dotarli nad mały wodospad.
Chłopak posłusznie usiadł i spojrzał na nią pytająco.
- Może zacznijmy od tego - dziewczyna podała mu porwany kawałek pergaminu.
Widniały na nim słowa ,,anim odejdą, by móc została przejęta." - jak szybko się domyślił, było to zakończenie zwoju.
Chłopak obejrzał obrazek narysowany poniżej. Było to dziesięć Bóstw, przedstawionych w najprostszej postaci człowieka, bez twarzy, włosów, a nawet określonej płci.
Każdy z nich miał inny symbol na piersi, oznaczający jego żywioł, oraz kolor stroju.
Bladoniebieski, z płatkiem śniegu.
Bladoróżowy, z fiolką wypełnioną fioletową cieczą.
Intensywny błękit, z kroplą wody.
Szary, z zegarem.
Pomarańczowy, z sercem.
Zielony, z listkiem.
Czerwony, z płomieniem.
Beżowy, z kompasem.
Biały, ze słońcem i czarny z księżycem.
Nie zobaczył wśród nich, ani Boga wiatru, ani Boga umysłu.
Teraz zrozumiał.
To o nim mówiła przepowiednia. Nie mylił się.
Wciąż pozostawało wiele pytań, jednak sam udzielał sobie na nie odpowiedzi.
Boga umysłu jeszcze nie ma, ale on go znajdzie, gdy tylko się pojawi.
- Już rozumiesz, Celliot'cie? Jesteś wybrańcem. Bogiem Nocy, lub Dnia, lecz to nie ma znaczenia - mówiła Bogini czasu. - Zrozumiałam wiele, przez te trzysta lat...poznałam przepowiednię. Teraz już wiem. My, zwykli Bogowie żywiołów, istniejemy tylko po to, by upilnować, byście wy, Wielcy Bogowie, mogli się odnaleźć, poznać swą moc i stworzyć nowy, lepszy świat. Takie jest przeznaczenie.
CZYTASZ
🐍Czas Bogini🐍~ Bez dobra nie ma zła
Random16 letnia Nora Brick, żyje w zwykłym domu, wraz ze zwykłym ojcem. Pracuje na pełen etat w rodzinnej kawiarni ,, Broken Café", która mimo wszystko jest cenionym miejscem. W wolnym czasie, oddaje się treningowi i walce. W Cavarie city, pojawia się no...