Sen, a może wcale nie?

1 0 0
                                    

Nora spojrzała na niego ze zdziwieniem.

- Jak możesz dojeżdżać z tak daleka? - spytała. - Nie lepiej byłoby ci zamieszkać gdzieś bliżej szkoły?

Przyglądała się chłopakowi, który był nowym uczniem w szkole wojennej Cavarie.

Miał jasnobrązowe włosy i oczy jak lód. Był wysoki i szczupły. Przystojny, był po prostu przystojny.

- Wierz mi, to wcale nie najgorsza droga - uśmiechnął się chłopak. Miał piękny uśmiech. Idealnie proste i białe zęby, oraz naprawdę pięknie zarysowane usta. - Do przyzwyczajenia. A ty? Mieszkasz niedaleko?

- Mój dom, możesz zobaczyć przez okno - zaśmiała się rudowłosa.

- Czy to ten? - chłopak wskazał palcem niewielki dom z białej cegły, którego dach był wykonany częściowo ze szkła.

- Tak, to ten - potwierdziła zielonooka.

- Ładny masz dom, Noro.

- O łał, zapamiętałeś moje imię? - zaśmiała się dziewczyna. Rzeczywiście była mile zaskoczona. Podała swoje imię tylko raz, w dodatku na lekcji, więc chłopak miał prawo nie zapamiętać go od razu.

- Zawsze zapamiętuję imiona ładnych dziewczyn - uśmiechnął się szelmowsko i puścił jej oczko.

- Słaby tekst na podryw - zaśmiała się rudowłosa.

- A jaki byłby lepszy? - zaciekawił się.

- Myślę, że każdy - uspokoiła oddech i spojrzała na niego rozbawiona. Nie mogła uwierzyć, że to powiedział. Czuła się jednak mile połechtana, nie sądziła, że kiedyś jakiś chłopak zwróci na nią uwagę, szczególnie tak przystojny.

- To co powiesz na... mógłbym utonąć w twoich oczach, ale twoje słowa są jak ratunek.

W tym momencie Nora wybuchnęła takim niepowstrzymanym i głośnym śmiechem, że sama nie mogła uwierzyć, że jeszcze się nie udusiła, lub nie straciła przytomności.

- O nie, ty jesteś w tym naprawdę mistrzem świata.

Celliot udawał oburzonego, ale po chwili już sam nie mógł powstrzymać rozbawienia. Nora czuła się w jego towarzystwie bardzo swobodnie i dobrze. Jeszcze przy nikim nie czuła się tak bardzo sobą.

- Czyli nie dałabyś się zaprosić na randkę? - zapytał nagle, uśmiechając się do niej.

Tego się nie spodziewała. Emocje po nie udanym podrywie, wciąż z niej nie zeszły, więc odebrała to jako żart.

- Nie mam pojęcia, chyba musiał byś się bardziej postarać.

Chłopakowi, wciąż nie zniknęły iskierki rozbawienia z oczu, lecz jego głos wskazywał na pełną powagę.

- Noro Brick, czy...

- Zapamiętałeś moje nazwisko? - przerwała mu nagle. Tego na pewno się nie spodziewała. Może rzeczywiście go zainteresowała.

- Nora! Zepsułaś mi całą koncepcję. Tak zapamiętałem twoje nazwisko, to źle? - zaśmiał się chłopak. - No to jak, umówisz się ze mną?

- Wybacz, że przerwałam twój wspaniały wywód. W porządku, pójdę z tobą na randkę - oznajmiła uśmiechnięta. - Tylko powiedz kiedy.

- Hmm.. co powiesz na dzisiaj, po lekcjach?

- Dobrze, ale daj mi godzinę, możesz po mnie przyjść.

Ledwie skończyła zdanie, a rozbrzmiał dzwonek na kolejną lekcję.

- Będę punktualnie o 16 - powiedział brunet i uśmiechnął się szerzej, po czym razem udali się na lekcję.

Teraz była historia, czyli ulubiona lekcja Nory, z tych niezwiązanych zbyt mocno z walką. Interesowała ją szczególnie historia miasta i bitwy, które rozgrywały się w nim i okolicach.

- Proszę zapisać temat - mówiła wysoka kobieta, o ciemnych długich włosach i nieprzyjemnym spojrzeniu. Mimo surowości nauczycielki, Nora bardzo ją lubiła. Potrafiła świetnie uczyć i ciekawie opowiedzieć wszystkie wydarzenia. - Bitwa Bogów, w tysiąc czterysta dziewiętnastym roku, myślnik, Koaria ku czci nowej władzy.-

Dziewczyna starannie zapisywała słowa, które wypowiedziała kobieta. Skupiła całą uwagę na jej głosie, notując najważniejsze informacje.

- Trzynastego lipca, czterysta dziewiętnastego roku, rozpętała się bitwa w Cavarie, pod lasem Gohuaraa. Powodem był atak Bogów ze stolicy innego kraju - Woallerii. Bogowie - czasu, pogody, emocji oraz Lodu, zwani kolejno... Treesa, Cannare, Derret i Amicon - zaatakowali naszych Bogów - Bogini ognia - Hall'ę, Boga ziemi - Gres'a, oraz Bogini uzdrowienia - Bellanoye. Przez Boginkę Czasu, nie mieli z nimi praktycznie żadnych szans, więc przewidywalnie przegrali. Dzięki temu, że Bellanoye zdążyła uciec i ukryć się z ich ciałami, udało jej się ich ożywić. Kolejne trzysta lat spędzili w Zamku Czarnej Duszy, obmyślając bardzo dokładny plan ataku, na Woallerijczykach, którzy przejęli, dawniej grodzkie miasto - Cavarie, a także całą Grodię. Choć przyznajmy, że przez pokolenia przeszła grodzka tradycja. Potomkowie dawnych Grodów, znali język, obyczaje i historię Grodii. Znając ją, większość z nich, po kryjomu, nazywała się Grodami, nie Woalleriijczykami.

Było to ryzykowne, jednak czuli zbyt wielkie oburzenie i miłość do państwa, do którego w pewien sposób przynależyli, by się tym przejmować. Dlatego, właśnie, z radością przyjęli wieść o powrocie Bogów i szansie na odbudowę Grodii. Pomogli im dostać się do starej Woelrii, gdzie ci przystąpili do działania ... - słowa nauczycielki przerwał głośny dźwięk dzwonka oznaczającego przerwę. - W porządku, dokończę na następnej lekcji, zapamiętajcie na czym skończyliśmy.

Nora wyszła z klasy czując coś dziwnego. Z jakiegoś powodu wiedziała jak bardzo niedokładna i zakłamana była historia nauczycielki, którą zapewne znała z książek. Widziała te zdarzenia tak jak, by była tam na prawdę, choć przecież wcale tam nie była. Nie czytała tego, nie była tam, nikt jej tego nie opowiedział, ale była w stu procentach pewna, że po stronie Grodii, walczyły nie trzy, lecz cztery bóstwa. Jedno z nich miało, co było dziwnym zbiegiem okoliczności, takie samo imię jak jej nowy przyjaciel, lecz inne nazwisko. Celliot Fang.

🐍Czas Bogini🐍~ Bez dobra nie ma złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz