Bitwa 419

2 0 0
                                    

Celliot spojrzał na Hall'ę surowo.

- Nie zachowuj się jak dziecko! - skarcił ją i westchnął. - Musimy zachować powagę. Gres - zwrócił się do ciemnowłosego chłopaka.- Jak ma się sytuacja?

- Są coraz bliżej wyspy. Poruszają się szybko. Według obliczeń mamy może ze 3 minuty. - odpowiedział chłopak w zielonym stroju.

- To musi nam wystarczyć - spojrzał na niziutką blondyneczkę o jasnych niebieskich oczach. Tą, która ledwie co potrafi panować nad swoją mocą, w warunkach korzystnych, nie ma więc co mówić o wojnie. - Powinnaś się ukryć.

- Pomogę! - krzyknęła. W głosie tej małej od początku słyszał ogień (jakie to niespodziewane). Lubił ją, jednak czasami była zbyt pewna siebie. Była...po prostu dzieckiem, jednak w takiej sytuacji powinna zachować się odpowiedzialnie.

- Oh Hall... - zaczęła spokojnie Bellanoye. - Jesteś, aż nazbyt odważna. Zrozum, twoja moc jest zbyt silna byś mogła nad nią zapanować. Kiedyś nadejdzie ten czas. Obiecuję.

- Bellanoye, proszę cię, pozwól mi!

- To ja tu jestem przywódcą, nie Bellanoye! - zirytował się Celliot. Miał dość tego, że wszyscy z ważnymi sprawami idą do Bell, a nie do niego. Przecież, nie był przywódcą bez powodu. - Ty jesteś moim uczniem, Hall, masz więc słuchać, jeśli chcesz się jeszcze czegoś nauczyć.

- Tak jest, panie Celliot - posmutniała dziewczynka. Spojrzała błagająco na Bellanoye, jednak ta skupiła się na papierach. Czyli została sama. Znowu. Celliot'a nie dało się przekonać, był uparty, oschły i władczy, choć nie mogła powiedzieć, że był złym przywódcą. Wręcz przeciwnie, był idealnym szefem - potrafił postawić na swoim, był zaradny, silny, nigdy się nie poddawał, był cierpliwy, potrafił motywować i uczyć.

Znacznie bardziej lubiła Bellanoye, gdyż ta zawsze szła jej na rękę, była miła i bardzo pomocna, ale nie nadawała się na przywódcę. Była zbyt łatwa w pokonaniu. Była tylko jednostką, bez której dałoby się utworzyć drużynę. Cegiełką, której upadek, nie zniszczy całego muru. Celliot był fundamentem, bez którego ten mur nie miał prawa istnieć. Gres był kolejną cegłą, a ona? Ona była zaledwie gliną, z której dopiero miała powstać cegła.

Stojąc, utworzyła w palcach mały płomyk w kształcie króliczka, który skakał po jej kostkach, niczym po kamykach na łące. Lubiła się tak bawić, gdy była smutna. To zawsze poprawiało jej humor.

- Co ty zrobiłaś? - zapytał nagle Celliot, zrzucając ją ze świata wyobraźni, z powrotem do rzeczywistości. Przestraszona dziewczynka szybko zgasiła płomień. - Powtórz to ... proszę - powiedział już spokojnie.

Dziewczynka usłuchała, a w jej dłoniach pojawiło się miniaturowe zoo, całe z ognia. Były tam słonie, żyrafy, lwy, a nawet małpki. Chłopak westchnął z zachwytu i uśmiechnął się w jej stronę. Ona... jego mała dziewczynka, jego uczennica... poznała już swoją moc. Potrafiła już nad nią zapanować, a on nawet tego nie wiedział.

Teraz patrzył na nią przez chwilę zawstydzony, po czym przybrał swoją obronną, obojętną minę.

- Jesteś gotowa - rzekł i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając rozradowaną Bogini samą na jakąś sekundę. Na sekundę, ponieważ niemal od razu pobiegła za nim.

W końcu się wykaże, pomoże im w misji. Tym bardziej, że ta mogła być znacznie trudniejsza i o wiele bardziej niebezpieczna, niż inne. Normalna osoba, zrobiłaby wszystko aby się uratować, uniknąć konfrontacji, ale Halla nie była normalna. Była Boginią ognia, czystym płomieniem, a płomień się nie zastanawia nad konsekwencjami, on po prostu działa.

🐍Czas Bogini🐍~ Bez dobra nie ma złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz