Życie po śmierci

2 0 0
                                    

- O cholera! - krzyknął Gres, dotarłszy do Czarnego Zamku. Pierwszym sygnałem, który go zmartwił, był absolutny brak straży, ale nawet to nie sprawiło, że spodziewał się ujrzeć to co ujrzał.

Dwa ciała, jego przyjaciół. Martwych.

Byli martwi. Nora Brick i Celliot Fang. Dwaj Bogowie.

Jego przywódca i nowa Bogini, o nieznanej jeszcze mocy.

Oboje byli cały we krwi. Wyglądało to na masowe samobójstwo. Raczej... parowe.

- Rean! Halla! - zawołał dziewczyny, czekające przed wejściem.

Obie przybiegły w tym samym czasie, ale nagle zatrzymały się widząc to, w co on wpatrywał się od chwili.

- Nie... Nie! - załkała Rean. Była najmłodszą z Bogów, zaraz przed Norą. Łzy zaczęły spływać jej po policzkach.

Halla miała nieprzenikniony wyraz twarzy. Podeszła do ciała Celliot'a i zamoczyła palce w niezaschniętej jeszcze krwi.

- Jest dość świeża - powiedziała po czym spojrzała na towarzyszy. - Musimy zabrać ich do Fallen.

Gres wzdrygnął się słysząc nazwę stolicy. To tam, lata temu, udała się Bellanoye. Od tego czasu nie widział jej, ani nawet nie słyszał jej imienia.

Na myśl o tym, że się z nią spotka, serce mu przyspieszyło, ale i poczuł ból. Bellanoye. Ona zawsze była dla niego ważna, bardziej niż ktokolwiek. Stracił ją, choć nigdy nie była jego.

- Bellanoye... Tak, ona powinna się nimi zająć, ale to daleko. Możemy nie zdążyć - powiedział cicho.

- Oczywiście, że możemy, ale Belle, to nasza ostatnia nadzieja. Poza tym... nie chciałbyś jej zobaczyć?

- Oboje chcielibyśmy. Tęsknisz za nią.

Halla tylko przytaknęła, za to głos przejęła Rean.

- Kim jest ta Bellanoye?

- Naszą bliską przyjaciółką. Boginią Uzdrowienia. Jeśli ktoś ma ocalić Celliot'a i Norę, to tylko ona - odpowiedziała z półuśmiechem Halla. - Nie marnujmy czasu. Gres, dasz radę ich nieść całą drogę?

Chłopak zaśmiał się smutno i wzruszył ramionami.

- Mówisz do Boga Ziemi, tego, który potrafi unieść ciężar tysiąc razy cięższy od niego.

Halla przytaknęła, a Gres zarzucił sobie na ramiona martwe ciała Bogów.

Szli przez las, tak długo, aż dotarli do portu. Cała droga zajęła im kilka godzin.

Przed nimi stanął prawie dwumetrowy człowiek o gęstej siwej brodzie i nieprzyjemnym uśmieszku.

- Wszystkie okręty już zajęte.

- Nie rozumie Pan, to jest pilne. Musimy dostać się do Fallen najpóźniej za siedem godzin! - zdenerwował się Gres. Celliot nie mógł zginąć. Ta nowa, też.

- Przykro mi - skłamał.

- Nie znajdzie Pan, czegokolwiek? - zapytała spokojnie Halla.

- No chyba, że chcecie żaglówkę, ale nie ma ni wiatru, nie fal, także staniecie na wodzie.

- Weźmiemy ją! - krzyknęła niespodziewanie Rean.

- Zwariowałaś, wtedy i my zginiemy - jęczał Bóg ziemi.

- Zaufajcie mi - poprosiła i zapłaciła mężczyźnie sowicie.

🐍Czas Bogini🐍~ Bez dobra nie ma złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz