Jak odkryto żółtego Boga?

1 0 0
                                    

Nora siedziała za ladą i z załamaniem przeglądała menu.

W jaki sposób ojciec, w jedną noc dodał dwadzieścia cztery nowe rodzaje kaw.

Kawiarnia rozwijała się w niebezpiecznym tempie i to ją martwiło. Bała się, że ojciec nie poradzi sobie z tak dużym obowiązkiem.

Nie to, że był niedojrzały czy nieodpowiedzialny. Radził sobie świetnie, ale są pewne granice, a on właśnie je przekraczał.

Z małej kawiarenki w centrum miasta, do której przychodziły dziennie dwie czy trzy osoby, zmieniła się w oblegany dwupiętrowy lokal z najlepszymi i najbardziej różnorodnymi kawami na świecie.

Teraz, aby napić się kawy, trzeba było rezerwować stolik z dwudniowym wyprzedzeniem, a nawet ustalić czas pobytu.

W końcu nadszedł ten czas, w którym musiała otworzyć drzwi kawiarni i odwrócić tabliczkę z napisem ,,zamknięte", tak aby napis głosił ,, otwarte".

Już podchodząc do drzwi widziała tłum ludzi chcących się dostać do środka. Tych, którzy złożyli rezerwację na godzinę siódmą.

Większości z tych ludzi nawet nie znała. Musieli mieszkać poza miastem.

Tak czy siak, kolejny dzień spędziła na roznoszeniu kawy i ciast do odpowiednich stolików, schodząc i wchodząc co chwila po schodach z jasnego kamienia.

Gdyby nie treningi co noc i tym samym wyćwiczona kondycja, chyba by nie wytrzymała.

Na szczęście, jednak dawała radę i nawet sprawiałoby jej to przyjemność, gdyby zamiast tacy, w ręku trzymała miecz.

Halla tymczasem obserwowała każdy jej ruch niezauważona. Póki co, kolejni żołnierze Lorda Fang'a nie sprawiali kłopotów, więc miała trochę czasu na szpiegowanie tej niesamowitej istoty.

Wciąż ciężko było jej uwierzyć, że ta dziewczyna ma w sobie tyle siły. Wydawało jej się niemożliwe, że jest człowiekiem.

Przyglądała się, jak rudowłosa z gracją i bez najmniejszych oznak zmęczenia, przebiega między stolikami, w górę i w dół, nie rozlewając ani kropli gorącej kawy.

Wyglądała jakby ta praca była czymś idealnym dla niej, jej pasją, ale to były tylko pozory. W jej oczach widać było głęboki smutek, tak jakby nie chciała tu być, jakby największą męczarnią była dla niej ta praca. Jakby tęskniła do czegóś innego.

Do czego? Tego już Halla nie potrafiła rozszyfrować.

Zbliżał się zmierzch, dopiero wtedy, Nora zamykała lokal.

W drodze do domu, towarzyszył jej wysoki mężczyzna o znacznie ciemniejszych niż ona włosach. Szef kawiarni, jej ojciec. Oboje nadal ubrani byli w czarne fartuchy z nazwą kawiarni.

Gdy dotarli na miejsce, Halla uznała, że to bez sensu wciąż ją obserwować, gdy ta będzie spać. Miała już zawracać, gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi z tyłu domu.

Pobiegła tam tak, by nikt jej nie usłyszał, ani nie zobaczył i obserwowała.

Z domu wyszła Nora, ubrana w strój, przypominający jej własny, w którym zwykle trenowała, jednak ten był żółty.  U pasa, przytwierdzony miała długi miecz, nieco za duży, jak na tak drobną dziewczynę.

Przyjęła dziwną pozycję i zaczęła biec, wymachując mieczem jak plastikową zabawką. Naprawdę zaimponowała Bogini ognia. Łatwość z jaką atakowała niewidzialnych przeciwników była co najmniej zaskakująca.

Jej ruchy były płynne, jak w tańcu, w którym zdawała się zatracić. Halla stała i wpatrywała się w nią jak zahipnotyzowana, pochłaniając wzrokiem każdy, najmniejszy ruch, dopóki dziewczyna nie usiadła odrzucając miecz.

🐍Czas Bogini🐍~ Bez dobra nie ma złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz