12. Na słodko

284 22 4
                                    

          Plenerowa impreza na zakończenie wakacji

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

          Plenerowa impreza na zakończenie wakacji. Wielka scena, a na niej mało znane zespoły serwujące znane covery, rozgrzewające krew w żyłach. Adam i ja. Jak za starych, dobrych czasów. Brakuje tylko Lilki, ale i tak cieszę się, że mój brat jest tu ze mną, zwłaszcza, że Mikołajowi wypadł jakiś służbowy wyjazd. Ja też miałam być gdzie indziej. W Krakowie trwają właśnie finały ME siatkarzy, ale nasza reprezentacja w kiepskim stylu przegrała z teoretycznie słabszą Słowenią i nie awansowała to strefy pucharowej. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki temu mam brata dla siebie kilka dni dłużej, choć oboje oddalibyśmy wszystko, by turniej zakończył się dla biało–czerwonych inaczej. Medal przed własną publicznością to byłoby coś, ale mleko już się rozlało. Zresztą chyba nie tylko w tej kwestii.

        – Co tam, Smerfetko? – pyta Adaś, stawiając przede mną moje ulubione, orzeźwiające mojito, a mnie zapala się w głowie ostrzegawcza lampka, bo przypomina mi się mój adorator z portalu randkowego, który ukrywa swoje oblicze za wizerunkiem Smerfa Ważniaka. Potrząsam lekko głową i uśmiecham się pod nosem do siebie na tę niedorzeczność. Mój brat nie zrobiłby mi tego, nawet w formie durnego żartu. – Widzę, że coś cię męczy – mówi autentycznie zatroskany, przyglądając mi się podejrzliwie spod wysoko uniesionej, ciemnej brwi.

          – W pracy mam sporo na głowie – rzucam wymijająco, tym bardziej, że wcale nie jest to takie dalekie od prawdy. Zbyt nerwowo jednak bełtam kolorową słomką w szklance, by mój brat dał się na to nabrać.

          – Błagam – jęczy przeciągle. – Może nie spędzamy ze sobą tyle czasu, co dawniej, ale zapewniam, że wciąż potrafię rozpoznać, kiedy moja siostrzyczka kłamie i kiedy stara się walczyć z czymś w pojedynkę.

          Wzdycham cicho i upijam spory łyk drinka, a potem odważnie spoglądam w oczy brata, identyczne jak moje.

          – Zieliński – wypluwam z siebie ledwo słyszalnym wzrokiem, wgapiając się w kostki lodu na dnie mojej szklanki. – Wystarczy? – pytam, przelotnie zerkając na brata i znów zanurzam usta w zimnym napoju, bo mina Adama mówi do mnie w tym momencie jedynie dwa słowa: „Serio? Znowu?".

          – Co ten typ ma w sobie takiego, że tak cię do niego ciągnie? – pyta, wspierając przedramiona o stolik i pochylając się lekko w moją stronę. – I czemu mam wrażenie, że Zieliński to nie wszystko?

          Przymykam powieki i robię kilka głębokich wdechów. Naprawdę nic się nie zmieniło, choć oboje jesteśmy dorośli i podążamy własnymi ścieżkami, mój brat nadal bez trudu potrafi czytać we mnie jak w otwartej książce.

          – Chcę mieć dziecko.

          Adam unosi wymownie brew, ale nic nie mówi. Nie musi. Ja też nadal rozumiem go bez słów.

          – Obiecuję, że nie zrobię nic głupiego – zapewniam, nie mając najmniejszego zamiaru przyznawać się do desperackiego poszukiwania dawcy, które ostatnio zeszło na dalszy plan ani tym bardziej do fikcyjnych zaręczyn. Nie wiem za co zostałabym zbesztana bardziej i nie zamierzam tego dociekać.

Układ prawie idealnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz