20. Belly dance

174 17 4
                                    


Po pełnym napięcia okresie w pracy, postanowiłam wziąć kilka dni wolnego

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po pełnym napięcia okresie w pracy, postanowiłam wziąć kilka dni wolnego. Potrzebowałam oddechu i paru chwil dla siebie. Musiałam pobyć sama ze sobą i swoimi myślami. Sandra po bankiecie była cała w skowronkach, tym bardziej, że na dniach miała wreszcie sfinalizować tę umowę z wielkim koncernem, więc nie oponowała, zresztą obiecałam jej, że w razie czego jestem pod telefonem. Na Wszystkich Świętych pojechałam do Lilki, by razem z nią pójść na cmentarz, a potem przegadałyśmy pół nocy, wałkując naszą przeszłość i przyszłość, analizując co powinnyśmy zrobić z naszym życiem, ale to mi wcale nie pomogło.

W dalszym ciągu sen z powiek spędza mi już nawet nie tyle wyraz twarzy Zielińskiego, gdy zobaczył mnie migdalącą się z Mikołajem, ile właśnie to, w jaki sposób tamtego wieczora całował mnie Szymura. Nie wiem czy to jedynie moja wyobraźnia, czy podświadome pragnienie, by tak właśnie było, ale gdzieś w głębi serca czuję, że to nie było udawane. Nie można przecież tak dobrze udawać.

– Muszę ci coś pokazać – mówi rozentuzjazmowany, wyrywając mnie z rozmyślań. Musiałam się zdrzemnąć przed telewizorem, bo nawet nie wiem, kiedy wrócił. Siadam na kanapie, zrzucając z siebie koc, a Mikołaj bez pytania wyciąga mi z dłoni pilota i wyłącza telewizor, a potem, nim zdążę zaprotestować, ściąga swój t–shirt, eksponując wysportowane, aczkolwiek nieprzesadnie umięśnione, ciało. Szczerzy się przy tym jak głupek i porusza sugestywnie brwiami.

Przełykam nerwowo i przyciągam kolano do piersi, nie mogąc oderwać wzroku od jego sylwetki. Tymczasem on odpala w telefonie jakąś dziwną muzykę i zaczyna tańczyć.

Kurwa.

To chyba... Taniec brzucha!

Staram się oddychać normalnie, ale to niełatwe, kiedy półnagi, przystojny mężczyzna, którego ciała nie powstydziłby się grecki bóg, porusza się przede mną w taki sposób, że od samego patrzenia robi się gorąco, wyraźnie izolując w ruchu poszczególne części ciała. Prawie jak... Shakira.

Zupełnie bez skrępowania, a wręcz z wyraźnie bijącą z każdego gestu pewnością siebie, wykonuje serie kolistych, zmysłowych ruchów biodrami i klatką piersiową, a towarzyszący im ruch jego ramion i rąk jest płynny i delikatny, przepływa miękko od umięśnionych barków po silne, szerokie dłonie i końcówki palców. Nie wiem, co strzeliło mu do głowy, by zacząć praktykować taniec brzucha, ale z całą pewnością jest w tym wszystkim coś... magnetycznego.

Przełykam i mimowolnie zwilżam wargi koniuszkiem języka, zastanawiając się, dlaczego mi to robi?

– Fajne, nie? – mówi, pełen zadowolenia, kończąc swój występ dość mocnym ruchem bioder w bok. Albo w górę. Albo coś pomiędzy.

– Taaa... – mruczę bez entuzjazmu, po czym zrywam się z kanapy i biegnę do łazienki. Opieram się plecami o drzwi i staram się unormować oddech. Przysięgam, że gdyby jego występ trwał choć chwilę dłużej, rzuciłabym się na niego jak desperatka i niezależnie od jego woli... No. Jestem tak wyposzczona, że niewiele mi trzeba, a mieszkanie z Mikołajem wcale nie ułatwia życia we wstrzemięźliwości, zwłaszcza po tym, co zdarzyło się na bankiecie.

Układ prawie idealnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz