Wystawiła nas. Perfidnie nas wystawiła.
Irena Szymura, najpierw zaprosiła nas na późny obiad, oświadczając, iż zarezerwowała dla naszej trójki stolik w najlepszej restauracji w mieście i nie przyjmuje odmowy, kiedy już się tam stawiliśmy, zadzwoniła, że się spóźni i poprosiła żebyśmy nie czekali na nią z zamówieniem, a kilka chwil potem napisała do swojego syna wiadomość, której tak na dobrą sprawę mogliśmy się spodziewać od samego początku:
Zrobiłam, ile mogłam, ale nie zrobię wszystkiego za Ciebie, synu. Teraz wszystko w Twoich rękach. Bawcie się dobrze, dzieciaki ;)
Uśmiecham się pod nosem, wpatrując się w wyświetlacz telefonu Mikołaja. Naprawdę mi schlebia, że jego matka widzi we mnie swoją przyszłą synową, ale widzę, że Misiek raczej nie sprawia wrażenia zadowolonego tym faktem. To szczery chłopak z zasadami, naprawdę daleki od pakowania się w jakiekolwiek intrygi, choć od lat nie wyprowadził matki z błędu, co do relacji między nami.
– To co? – pytam pół żartem, sięgając po kieliszek z winem. – Oświadczysz mi się teraz?
Szymura chowa telefon do wewnętrznej kieszeni marynarki, spogląda na mnie spod nieprzyzwoicie długich jak na faceta, ciemnych rzęs, a na jego usta wypełza leniwy uśmiech, którym niejedną kobietę mógłby bez wysiłku pozbawić rozumu.
– Myślałaś kiedyś o tym? – odpowiada pytaniem, wspierając się przedramionami o blat stolika i lekko nachylając w moją stronę. Marszczę lekko brwi, bo nie rozumiem pytania, ale to powoduje jedynie, że jego uśmiech się poszerza, a twarz promienieje właściwą mu, typowo chłopięcą radością. – O zaręczynach – wyjaśnia. – Wyobrażałaś sobie ten moment? – pyta i wiem, że jest tym autentycznie zainteresowany. – Siebie i swojego wyśnionego księcia, nie wiem, podczas romantycznego spaceru nad rzeką, nocą w blasku gwiazd albo przy kolacji przy świecach, czy coś w ten deseń?
Uśmiecham się i potrząsam głową.
– Nie – rzucam krótko, zanurzając usta w winie. – Niepotrzebny mi pierścionek ani żadne inne dowody miłości, wystarczy mi spojrzenie w oczy i to, co w nich zobaczę, a te wszystkie romantyczne dyrdymały... – wzdycham ciężko, na krótką chwilę wracając myślami do czasu spędzonego z Lucą. Nie zamierzam zaprzeczać, że to był naprawdę fantastyczny czas w moim życiu, pełen słodyczy i romantycznych chwil, o jakich czyta się w powieściach dla kobiet, ale z całą pewnością wiem już, że to nie jest coś, czego chcę od życia. – To miłe i urocze, ale to zupełnie nie moja bajka. Wolę twardo stąpać po ziemi, niż śnić na jawie z otwartymi oczami i bać się, że ten sen zostanie brutalnie przerwany w najmniej odpowiednim momencie – wyrzucam z siebie, uśmiechając się gorzko na myśl o tym, że akurat sen z przystojnym Włochem w roli głównej przerwałam na własne życzenie.
CZYTASZ
Układ prawie idealny
AléatoireKornelia Meyer to dobiegająca trzydziestki, zwariowana singielka, która od zawsze, zamiast za tłumem, wolała iść pod prąd. W dniu swoich 29-tych urodzin postanawia, że będzie miała dziecko zanim na jej liczniku pojawi się trójka z przodu. Idealnym k...