Gdy wszyscy wokół powtarzają ci, że twój pomysł jest beznadziejny, sam zaczynasz w to wierzyć. Zazwyczaj. Ja jednak nigdy nie byłam jak większość. Zamiast iść za tłumem, wolałam iść pod prąd. Teraz też nie mogę powiedzieć, że porzuciłam pomysł szukania dawcy w sieci, choć od tamtego wieczoru nie zaglądałam na portal. Po prostu odłożyłam to na później, skupiając się na Lilce. Początkowo wydawało mi się, że wszystko jest między nami jak dawniej, ale w miarę upływu kolejnych godzin i dni pod jej dachem coraz dobitniej przekonywałam się, że jednak nie, wyczuwając dystans oraz chłód oraz uświadamiając sobie, że moja przyjaciółka w ogóle nie zamierzała ze mną rozmawiać ani tym bardziej wpuszczać mnie do swojego hermetycznego świata. Nie byłam pewna, w którym momencie mnie z niego wypieprzyła, ale szczerze mówiąc, wcale zbytnio mnie to nie dziwiło, bo tyle razy już nawaliłam, że na jej miejscu sama wykopałabym się na księżyc. Poza tym szczerze wątpiłam czy ktokolwiek miał dostęp do sekretnych drzwi, za którymi chowała się przed resztą świata.
Tym razem nie zamierzałam jednak tego spierdolić, mimo że Lilka najwyraźniej postanowiła mi niczego ułatwiać. Zapytała wprost, po co przyjechałam, czy dlatego by poprawić sobie samopoczucie, czy może po to, by dostać rozgrzeszenie, a ja poczułam się totalnie zaskoczona tymi słowami. To ona z naszej dwójki była zawsze tą bardziej wycofaną i duszącą emocje do wewnątrz, ale tym razem gorycz w jej głosie i ból wyraźnie malujący się w błękitnych tęczówkach były aż nazbyt namacalne.
– Bo jestem twoją przyjaciółką i powinnam tu z tobą być – odpowiedziałam bez namysłu, bo tak właśnie czułam. – Nawaliłam kilka razy, wiem, ale już nie chcę nawalać, naprawdę – przyznałam. – Pozwól mi przy tobie być – poprosiłam, wpatrując się w nią ze skruchą, a ona jedynie westchnęła ciężko, przyglądając mi się bez słowa w sposób, w jaki nigdy wcześniej tego nie robiła. Miała prawo być na mnie wściekła i nie chcieć mojej obecności w swoim życiu, ale wierzyłam, że jeszcze nie wszystko stracone. – Mogę cię przytulić? – spytałam niepewnie, spoglądając w jej krystalicznie błękitne, pełne łez tęczówki, bo nie mogłam już znieść tej cholernej ciszy.
Liliana przełknęła nerwowo, a po chwili słone krople spłynęły po jej policzkach. Niewyraźnie skinęła głową, co odebrałam za „tak", momentalnie zamykając ją w swoich ramionach. Nie mogłam tego spieprzyć i w tamtym momencie najbardziej pragnęłam tego, by ktoś w magiczny sposób zasypał przepaść, jaka między nami zaczęła powstawać. Udawanie, że wszystko jest jak dawniej, w jak najlepszym porządku, na dłuższą metę nie miało sensu. Dobrze, że Lilka wybuchła i że zrobiłyśmy ten mały kroczek w przód. Obie doskonale wiedziałyśmy, że potrzebujemy naprawdę długiej i szczerej rozmowy, a jednocześnie żadna z nas się do tego nie paliła, ale wierzę, że od tej pory będzie już tylko lepiej.
Kiedy dziś zapytała czy z nią pojadę, byłam przekonana, że chodzi o wizytę na cmentarzu, ale szybko temu zaprzeczyła, oświadczając, że nie chce tam spotkać swojego byłego męża, Daniela. Nie zadawałam kolejnych pytań, bo choćby miała zaprowadzić mnie na samo dno piekła, poszłabym za nią bez wahania. Właściwie, w pewnym sensie jednak zaprowadziła mnie do piekła. No dobra, może do czyśćca, bo zdecydowała się przedstawić mi najważniejszą osobę w swoim życiu, a to znów wzbudziło we mnie przeogromne poczucie winy i wyrzuty sumienia oraz uświadomiło mi aż nazbyt boleśnie, jak wiele musimy nadrobić, jak beznadziejną jestem przyjaciółką, jak beznadziejne, głupie i małe są moje wyimaginowane problemy wobec tego, z czym musiała i musi mierzyć się Lilka.
CZYTASZ
Układ prawie idealny
RandomKornelia Meyer to dobiegająca trzydziestki, zwariowana singielka, która od zawsze, zamiast za tłumem, wolała iść pod prąd. W dniu swoich 29-tych urodzin postanawia, że będzie miała dziecko zanim na jej liczniku pojawi się trójka z przodu. Idealnym k...