17. Książęta z bajki i wątpliwości

332 22 38
                                    


          Patrzę na Igora, krzątającego się po kuchni na bosaka, ubranego jedynie w dresowe spodnie niebezpiecznie nisko opadające na wąskich biodrach i znów mam w głowie same nieprzyzwoite myśli, które towarzyszą mi w zasadzie od momentu, gdy wyl...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

          Patrzę na Igora, krzątającego się po kuchni na bosaka, ubranego jedynie w dresowe spodnie niebezpiecznie nisko opadające na wąskich biodrach i znów mam w głowie same nieprzyzwoite myśli, które towarzyszą mi w zasadzie od momentu, gdy wylądowaliśmy nad jeziorem.

          – Dzień dobry – mruczy Igor, seksownie schrypniętym półgłosem, nawet na mnie nie patrząc. Nie ma w tym jednak żadnej złośliwości czy obrazy, a jedynie czyste skupienie na przygotowaniu nam śniadania.

          Podchodzę bliżej i kradnę z deski do krojenia plasterek pomidora, który od razu pakuję do ust, a potem oblizuję place, wspieram się dłońmi o blat kuchennej wyspy i wsuwam na nią tyłek.

          – Dzień dobry – odpowiadam, obserwując pracę jego mięśni przy każdym ruchu. Mimowolnie zwilżam wargi językiem, a kiedy Kędzior nagle spogląda na mnie, moje serce przyspiesza.

          – Czy mi się zdaje, czy właśnie pieprzysz mnie wzrokiem? – pyta bez ogródek, uśmiechając się lekko, a ja nie odzywam się ani słowem, bo przecież nie ma sensu zaprzeczać. Jest przystojnym facetem i tylko chyba jakaś ślepa idiotka nie pieprzyłaby go wzorkiem. I gdyby tylko to nie był Kędzior, pewnie byłabym teraz cudownie obolała po całonocnym maratonie.

          Podchodzi do mnie i opiera się dłońmi po obu stronach moich bioder, patrząc na mnie w taki sposób, jakby wciąż miał nadzieję, że może jednak zmienię zdanie.

          – To w dalszym ciągu nie jest dobry pomysł – mówię cicho, zupełnie bezwiednie spoglądając na jego kuszące wargi, które aż proszą, by ich skosztować. – Narobiliśmy tylko jeszcze większego bałaganu w naszym życiu, a chyba oboje mamy je wystarczająco zagmatwane.

          Igor przymyka powieki i leniwie przesuwa nosem po moim policzku. Jeśli sprawdza moją silną wolę, to powinien wiedzieć, że jeszcze chwila tego kuszenia, a nie będzie po niej śladu.

          – Gdybyś kiedyś zmieniła zdanie... – urywa i przywiera chłodnymi wargami do mojego czoła. Czuję, jak lekko się uśmiecha tuż przy mojej skórze i cholera, przyznaję, że pokusa jest naprawdę ogromna. Jestem pewna, że gdyby nad jeziorem nie rozdzwonił się jego telefon i nie okazało się, że osobą, która tak namolnie do niego wydzwania jest Lilka, teraz pewnie zastanawiałabym się nad tym, jak elegancko wymiksować się z niezręcznego poranka po upojnej nocy zamiast rozkminiać o tym, jak bardzo cudownych mogło być tych kilka chwil beztroskiej przyjemności.

          – Wolisz tosty czy zwykle kanapki? – pyta nagle Kędzior, odsuwając się ode mnie, jak gdyby nigdy nic.

          Uśmiecham się pod nosem i patrzę na niego, nie dowierzając, że z taką łatwością przeszedł od uwodzenia mnie do śniadania.

          – Cokolwiek – mruczę, zeskakując z blatu. Nerwowo wygładzam jego koszulkę z logo OSP, którą mam na sobie, a która zasłania moje ciało ledwie do połowy uda. Staram się nie gapić na jego wysportowane ciało maślanym wzrokiem, ale jego mina i pewny siebie uśmiech mówią mi, że kiepsko mi to wychodzi. – Lilka się odzywała? – pytam, podchodząc do wózka, w którym Igor zdążył już ułożyć Szymka. Mały śpi jak aniołek, a ja uśmiecham się do niego i najdelikatniej jak potrafię dotykam wierzchem dłoni jego rumianego policzka. Wyobrażam sobie swoją pociechę, ale zaraz przychodzi myśl, że tak naprawdę nic nie wiem o macierzyństwie, a wraz z nią milion wątpliwości czy na pewno sobie poradzę z odpowiedzialnością za drugiego, zupełnie bezbronnego i w pełni zdanego na mnie, małego człowieka. Bycie samotnym rodzicem, to przecież nie jest droga po płatkach róż, ale z drugiej strony ile można czekać na swojego księcia z bajki? A przede wszystkim, gdzie go szukać? I skąd mieć pewność, że nie wystawi cię do wiatru, gdy pojawią się komplikacje?

Układ prawie idealnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz