Rozdział 53

2K 37 0
                                    

Nicholas

Miłość jest piękna. Ale miłość również boli. Przekonując się o tym pierwszy raz, rozbiłem się na kawałki. Próbując skleić serce z części, które mi po niej pozostały, staję się tchórzem, który nie chce ponownie wychodzić ze swojej bezpiecznej strefy.

Ze strefy, do której nie sięgają ból, rozczarowanie i cierpienie. Przez ostanie dni nie miałem ochoty na wychodzenie z domu, ale w ten sposób doszedłem do punktu w którym moje uczucia przybierają na sile, otrzymując odwrotny efekt do zamierzonego. Obrałem więc inną taktykę i robię co mogę, aby zapomnieć o Jasmine, sądząc , że to mi przyniesie ukojenie.

To nie jest wcale proste, kiedy przez ostatnie kilka miesięcy wszystkie moje myśli prowadziły do niej. Dzisiaj jest impreza pożegnalna wszystkich ludzi z naszego rocznika. No może nie wszystkich, a tych, co jeszcze pozostali w mieście.

- Stary, czaisz że to ostatnia okazja żeby najebać się w takim towarzystwie? Nie uważam się za intelektualistę ale będzie mi tego brakować, już niektórzy zdążyli wyjechać do akademików. Już się kończą szczeniackie czasy, ale już się nie mogę doczekać imprez studenckich – mówi Cole popijając whiskey. Z głośników dudni muzyka. Nie mam dzisiaj ochoty na alkohol, a poza tym prowadzę samochód. Dzisiaj jestem obserwatorem.

- Zapewniam cię, że jeszcze ci się znudzi życie studenta – Cole idzie w tym roku na studia. Dla mnie to jest zabawne. Znam jego charakter i zapewne nie ominie żadnej imprezy studenckiej.

- Nie bądź pesymistą. To będzie najlepszy okres w moim życiu. Bez obrazy.

Impreza się rozkręca, ale ja nie potrafię myśleć o nikim innym jak o niej. Już nie mam złudzeń. Czekałem na jej telefon. Wiadomość. Cokolwiek. Nic takiego się nie wydarzyło. Jesteśmy przeszłością. Dokładnie to gorzkim wspomnieniem. W myślach wciąż widzę jej szklące się oczy i rozrywającą się duszę. Zraniłem ją. Spieprzyłem to, na czym mi w życiu najbardziej zależało.

Dochodzi dwudziesta druga. Nie mam ochoty tutaj dłużej czekać. To nie dla mnie.

- Ja się zrywam – mówię do Luke'a

- Nicholas, wiem że jest ci ciężko, ale nie bądź pizdą. Co teraz będziesz robił? Masz jakieś plany czy będziesz płakał w poduszkę?

Posyłam mu groźne spojrzenie.

- Nie pomagasz.

- To jak mam ci pomóc? Nie wiem jak pocieszyć kumpla który ma złamane serce.

- Ty już mnie lepiej nie pocieszaj.

Wyciągam z kieszeni spodni kluczyki.

- Poważnie idziesz? Jest – spogląda na zegarek na lewej ręce - dwudziesta druga. Na dobranockę się spieszysz?

- Nie mam nastroju. Tkwienie tutaj nic nie pomoże. Tym bardziej jak widzisz liżące się pary – spoglądam na Allison i Jacob'a. Nadal są razem. Wydają się być w sobie szczerze zakochani. A ja znam zbyt dobrze to uczucie, żeby oglądać ja u tych, którym się powiodło.

Dyskretnie wychodzę na zewnątrz. Podjeżdżam pod swój dom, ale nie mam ochoty na powrót do pustego pokoju. Potrzebuję chwili dla siebie, ale nie tam, gdzie cisza jest ogłuszająca.

Podchodzę na most.

Zastanawiam się, co byśmy teraz robili, gdyby nie to, że sprawy się tak potoczyły.

Przychodzi mi powiadomienie z telefonu. Niechętnie wyjmuję go z tylnej kieszeni moich spodni. To pewnie Luke. Chce mnie kolejny raz przekonywać, że nie mogę się nad sobą użalać; że to mi wcale nie pomoże. Doceniam, że chce mi pomóc, ale jego chęci zdają się na nic. Na złamane serce nie ma żadnego środku przeciwbólowego.

Wciskam przycisk włączania, a na blokadzie ekranu pokazuje się wiadomość od autora pod nazwą Jasmine. Ściskam urządzenie w swojej ręce aż moje knykcie stają się blade. O mało nie wypuszczam telefonu z rąk. 

Część MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz