Rozdział 47*

2K 38 2
                                    

Jasmine

Złamane serce to wszystko, co mi pozostało. Nie tak wyobrażałam sobie wyjazd na studia. Miałam się cieszyć, być w pełni podekscytowana i gotowa do rozpoczęcia nowego etapu w moim życiu, tymczasem moje myśli wciąż krążą obok Nicholasa. Pieprzonego Nicholasa Hemswortha.

Pojawia się za każdym zamknięciem moich oczów. Jego widok mnie boli. Przypomina wszystko, czego kiedykolwiek pragnęłam w wizji romantycznej miłości. Byłam w błędzie, że dzieliłam z nim wspomnienia, kiedy rzeczywiście to wszystko było iluzją. Jestem kretynką i nigdy nie podejrzewałabym siebie o taką naiwność.

Stoimy na peronie z Larissą. Ona wyjeżdża dopiero za trzy tygodnie, a ja już dzisiaj, co oznacza, że od teraz znalezienie czasu na spotkanie będzie graniczyć z cudem.

- Na pewno nie chcesz przyjechać gdy się zaaklimatyzujesz? Będziesz miała na to mnóstwo czasu – po raz kolejny próbuje mnie namówić do pozostania w Cleveland, ale ja jeszcze nigdy nie chciałam tak bardzo uciec z tego miejsca. Mam cichą nadzieję, że wraz z przeprowadzką pożegnam wszystkie wspomnienia.

Na jej twarzy wypełza lekki grymas, który sądzę, ma mnie skłonić do zmiany decyzji. Nic z tego.

- Chcę mieć czas dla siebie po tym... wszystkim. Jestem pewna, że nowe miejsce mnie pochłonie i znów znajdę drogę do siebie – próbuje ją przekonać, ale w zasadzie to bardziej siebie. Czuję w sercu pustkę, kiedy pomyślę sobie o tym, że odetnę się od jedynej i najlepszej przyjaciółki, ale w innym wypadku to miasto pożre mnie żywcem, karmiąc się moimi łzami. Z każdej strony otaczają mnie żałosne wspomnienia.

Przed Larissą nie umiem zatajać prawdy. Umie przejrzeć mnie na wylot, z kolei z rodzicami jest łatwiej.

Rodzice.

Oni nadal nic nie wiedzą. Przynajmniej nie prawdę. Powiedziałam, że rozstaliśmy się w zgodzie, ponieważ nie wyobrażamy sobie związku na odległość.

- Przecież nie męczyłabym cię ciągłymi spotkaniami – drąży temat.

- Wiem Larissa, ale pozostanie w mieście wiązałoby się z szansą widywania go. Muszę posklejać się do kupy. On mi tego nie ułatwi. I pamiętaj, że cały czas będziemy w kontakcie. Prędzej piekło zamarznie, niż nasza przyjaźń się skończy – próbuję ją pocieszyć. Śmieję się, ale on ostatnio wychodzi mi żałośnie sztucznie. Udawanie uczuć wcale nie jest banalne.

Larissa ma taki smutny wyraz twarzy i wiem, co czuje, ponieważ przeżywam to samo, ale nie chce dodawać tej chwili jeszcze więcej dramatyzmu.

- Rozumiem – w końcu się poddaje. - Masz wszystko? – zmienia temat, widząc lekką zmianę mojego nastroju po wspomnieniu Nicholasa.

- Wyjdzie w praniu, a poza tym, tam też są sklepy. Przeżyję, gdybym czegoś nie zabrała.

Nadjeżdżające metro, które ma mnie zabrać na lotnisko. Przeganiam łzy cisnące się do oczów – za dużo płakałam w ostatnim czasie. Bez słów padamy sobie w objęcia, zamykając się w mocnym uścisku.

Od kiedy się przyjaźnimy, próbowałam nie myśleć o tej chwili. Przez ułamek sekundy mam ochotę nie wsiadać w drogę i zostać w mieście, odkręcić całą przeprowadzkę, ale wiem, że ucieczka jest dla mnie najlepszym rozwiązaniem.

- Dzwoń jak będziesz się gorzej czuła, słyszysz? W ogóle, dzwoń. Odbiorę o każdej porze.

- Jasne, będę dzwonić.

Automatyczne drzwi otwierają się. Ciągnę walizkę za sobą, a kółka niemal ocierają się o moje nogi. Machamy sobie na odchodnym, gdy znikam pośród tłumu ludzi wchodzących przez drzwi. Nie odwracam się więcej – wiem, że rozkleiłabym się pośrodku metra. Szukam wolnego miejsca co nie jest wcale proste. Docieram do końca drugiego wagonu przy którym znajduje wolne miejsce. Z satysfakcją padam na miejsce przy oknie. Zakładam słuchawki na uszy, obserwując zmieniający się krajobraz za oknem. Odpalam moją składankę na smutny nastrój. Ostatnio bardzo się z nią zżyłam – utożsamiam się praktycznie z każdą piosenką tam dodaną. Nazwałam ją „nicość". Właśnie tak określiłam stan po rozstaniu z Nicholasem.

Część MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz