20

118 3 0
                                    

Teraz takie, yes i know i am a bad person. To opowiadanie jest inne niż chciałam by było. Całkiem zmieniłam fabułę, wątki i szczerze? Nie wiem co piszę, jest to strasznie mozolne. W mojej głowie już dawno się ono skończyło... happy endem takim częściowym. Nie wiem co tworzę, nie umiem w dialogi z ludźmi, w uczucia, co i jak i... Skończę to pisać, choćby skały srały, choćby rozdziały były chujowe i niezrozumiałe. Skończę

Obliviate

~Flashback~

Stoi przed Czarnym Panem z wyciągniętą lewą dłonią. Po chwili następuje palący skórę ból. Później został tylko wyryty znak czaszki i oplatającego ją węża - znak Śmierciożerców.

Zacieniona komnata, oświetlana tylko przez dogasający ogień w kominku. Obok niego stoi wysoki mężczyzna, w czarnej szacie.
~ Wiedziałem, że dasz radę.
~Teraz Czarny Pan nic nam nie zrobi.
~Moja przebiegła Gryfonka
Spojrzenie czarnych jak noc oczu, następnie zimnych cienkich warg i dotyk tłustych włosów na policzku

Wokół latają różne zaklęcia, w różnych odcieniach. Biegnie ile sił w nogach, prosto w stronę czarnowłosego mężczyzny. Gdy ten kieruje się w stronę wierzy astronomicznej, trafia w nią zaklęcie i zaczyna się walić.
~********* uważaj!
Odwraca się i zdążył ujrzeć brąz włosów zanim czarny lew nie skoczył na niego i odepchnął, w chwili gdy wieża runęła. Swym ciężarem dociskając do ziemi niebieskooką ukochaną.
~Nie, tylko nie ty. Nie znowu...
~Nie żyje.. przykro mi, mój drogi



~Uwierzył?
~Że jesteś martwa? Oczywiście, że tak.
~Dobrze, teraz mogę go uniewinnić
~Jak zamierzasz to zrobić?
~Proszę się o to nie martwić, profesorze.



~Co pani sugeruje?
~Nic nie sugeruję. Mówię fakty. Pan ***** działał pod moim zaklęciem imperiusa, tylko zmodyfikowanym, tak by nie dało się go wykryć. Wszystkie jego czyny były mu przeze mnie podyktowane. Zaklęcie było na tyle skuteczne, że Pan ***** nie może zaprzeczyć, czy potwierdzić. A działało ono na zasadzie takiej jak modyfikacja wspomnień, tylko o wiele lepiej.
~Wizengamot zarządza przerwę.



~Pani ******** zostaje pani uznana za winną wszystkich czynów, których dopuścił się Pan *****, podczas swojej służby w szeregach Śmierciożerców. Wyrok następujący: Pan ***** zostaje oczyszczony ze wszystkich zarzutów i jest od teraz wolnym magiem. Zaś Pani ******** zostaje uznana winną wszystkim zarzutom, które ciążyły na Panu ******. Wyrok następujący: zostanie pani skazana na śmierć. Zamknięcie w Azkabanie tak niebezpiecznego zwolennika i posiadacza nieokreślonych umiejętności modyfikacji zaklęć, jest zbyt ryzykowne, pocałunek dementora w tym przypadku może nie poskutkować. Wyrok odbędzie się za zamkniętymi drzwiami jutrzejszej nocy.



~Jest ktoś...
~Nie
~A jakieś ostatnie życzenie?
~... Moja różdżka ma trafić w ręce ********* ********, tak samo jak ciało...
~Wedle życzenia



~Choć tu, musze zmienić ci bandaż.
Podeszła
~Rozbieraj się
Bez wahania wykonała polecenie i stanęła plecami do niego od góry do pasa naga. Ten nasmarował plecy maścią i zaczął owijać bandażem. Kilka razy całkiem przypadkiem muskając jej ciało. Przez głowę mężczyzny przeszła myśl: czy ona czasem czegoś do niego nie czuje?



Wychodząc z gabinetu dyrektora natchnęła się na czarnowłosego mężczyznę. Spojrzała na niego obojętnie i ruszyła w kierunku łazienki prefektów. Po chwili przyszedł też mężczyzna.
~Czego pan tu szuka?
~Relaksu, jak pani.
Mężczyzna nawiązał rozmowę. Grali w grę i pytali siebie na wzajem.
~Masz kogoś, za kogo oddałabyś życie?
Oczy kobiety zaszły łzami
~Miałam, mężczyznę. Kochałam go, lecz zachował się jak tchórz i w najważniejszym momencie kazał i iść. Miałam iść i już nigdy nie wracać. Czemu pan pyta?
~Bo przypominasz mi kogoś, kto za mnie zginą i uratował życie.
~Jaka była ta osoba?
~Wspaniałą kobietą, z trudną przeszłością i przeżyciami, z bliznami na ciele, które dowodziły jej wytrwałości.
~Przepraszam, nie powinnam.



~To naprawdę ty?
~Ja.
~Mój Merlinie... ***** wybacz mi. Proszę
~Już wybaczyłam *********



~End flashback~

Od cierpienia, po miłość  SSxOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz