16

127 3 0
                                    


Wybiła północ. Mistrz spał w swojej sypialni. W kominku dogasał ogień, któremu przyglądał się czarny futrzak. Wcześniejsze niebieskie kocie oczy zmieniły się na różowo fioletowe. Owo zwierzę nie było już małym lwim kociem. Siedziała przed kominkiem w pełnej okazałości, a czarne futro lśniło od blasku płomieni.

Tym samym czasem w skrzydle szpitalnym, krzątająca się lekarka zatrzymała się, i wabiona przeczuciem podeszła do łóżka, w którym leżała profesor Griffin. Kobieta krzyknęła przeraźliwie, wysyłając z trudem patronusa do dyrektora.
Madeleine Griffin leżała w ciele nastolatki, wychudzonej, posiniaczonej i poranionej, wijąc się w przeraźliwej agonii bólu.
W momencie pojawienia się dyrektora, kobieta przestała się ruszać. Patrzyła tylko prosto w niebieskie oczy Albusa, przekazując ostatnie swoje słowa. Przerwała kontakt wzrokowy poprzez zamknięcie oczu. Jej czas dobiegł końca, wykonała swoje zadanie, a teraz przeznaczenie upomina się o swą zgubę. Tak jak była ułożona, tak zaczęła się rozpływać, niknąć, uciekać daleko w cień pozostawiając po sobie tylko puste łóżko.

Wczesnym rankiem, gdy ciemnowłosy mężczyzna opuścił swoje łoże i przekroczył próg salonu, coś nie dawało mu spokoju. Czuł, że tej nocy stało się coś bardzo magicznego. Nawet jego magia w podświadomości to mówiła "przespałeś to" ale nie wiedział co. Rozglądnął się pobieżnie po salonie, a jego wzrok momentalnie spoczął na miejscu, gdzie spał kot. Nie było go tam. Rozpalił w kominku i zobaczył śpiące na dywaniku duże kocisko. Wycelował w nie różdżką. Zwierzę jakby wyczuwając co się dzieje, uchyliło powiekę i spojrzało na niego.

- Spokojnie profesorze, to tylko ja. - usłyszał w swoim umyśle.

- Coś się pani urosło, panno Darkside. - odpowiedział opuszczając różdżkę. Dziewczyna na powrót zamknęła oko i udała się w kocią drzemkę.

Profesor zaś udał się do kuchni na śniadanie, i kolejny raz został zaskoczony. Na stole stało gotowe i ciepłe śniadanie, wraz z czarną kawą. Zjadł ze smakiem, następnie ubrany w swoje szaty nietoperza opuścił kwaterę. Była sobota rano, po drodze nie spotkał nikogo, co z jednej strony go cieszyło. Z drugiej zaś strony miał przeczucie, że stało się coś, o czym powinien się dowiedzieć. Gdy dotarł do gabinetu dyrektora szkoły, wypowiedział hasło i wszedł, dziś wyjątkowo zapukawszy pierwej. W pomieszczeniu za biurkiem siedział Albus, z niepodobnym do siebie wyrazem twarzy. Miał już pewność - wydarzyło się coś, przy czym powinien być.

- Severusie, mój drogi, jak dziewczyna? - zapytał zatroskanym głosem, na co wspomniany mężczyzna zmarszczył brwi.

- A co ma z nią być. - miał plan na sarkastyczną wypowiedź, lecz gdy napotkał wzrok starszego, odpuścił. - Żyje, obudziła się i... Urosła do rozmiarów lwa. Sądząc po twojej minie stało się coś, co powinienem wiedzieć? - spytał z nutą ironii

- Tak, powinieneś wiedzieć. Dziś w nocy, gdy panna Darkside prawdopodobnie się wybudziła, zrobiła to również Madeleine. - na chwilę zamilkł i spuścił wzrok.

- Co w związku z tym?

- Madeleine Griffin odeszła. Nie ma jej już wśród nas.

Snape zachował kamienną twarz, lecz w środku poczuł dziwne ukłucie. Co prawda znał ją kilka miesięcy, ale miał wrażenie, że znali się o wiele dłużej. Dziwnie się czuł z tą myślą. Nagle mężczyzna przypomniał sobie, o dziewczynie. Nie miała ona przypadkiem niebieskich oczu? Zmarszczył brwi w zamyśleniu. 
Tak, dziewczyna miała niebieskie oczy. Ale dziś jak ją zobaczyłem, był to kolor inny.

- O czym myślisz Severusie? - spytał starszy z panów, przypatrujący się zachowaniu Mistrza.

- Nic związanego z tym, co mi przekazałeś. Co teraz, dyrektorze?

- Zwołamy zebranie Zakonu Feniksa, dziś wieczorem w Norze. Trzeba ich poinformować, jak i przejść ostatecznie do działania. Dziewczyna się obudziła, kwestią czasu jest kiedy wróci do swojej pierwotnej postaci. Do tego czasu musimy być gotowi. Panna Darkside również będzie w nim uczestniczyć, lecz żeby nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń, pójdzie z profesor McGonagall. To wszystko, informację o godzinie przekażę później. - Snape wstał i pożegnawszy się z dyrektorem udał się do swoich komnat.

*//*

Przechodzimy do całej akcji. Co prawda przed dwu laty jak miałam pomysł na to, to było całkiem inaczej niż jest teraz.

Obecnie mam plan by napisać większość rozdziałów jeszcze w trakcie wakacji, bo potem to różnie może być m, a nie chce znowu dopuścić do rocznej przerwy jaka miała miejsce ostatnio.

Pozdrawiam cieplutko i do następnego

Od cierpienia, po miłość  SSxOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz