8

222 9 0
                                    

W komnatach Severus'a panował pół mrok. Kociak siedzący na jego dłoni patrzył na pomieszczenie z ciekawością. W kominku tlił się już lekko dogasający ogień. Na przeciw kominka stała kanapa, dwa fotele i stół. Natomiast z tyłu na całej ścianie był regał wypełniony po brzegi książkami.

Snape posadził lwiątko na kanapie, a sam usiadł w swoim fotelu i zaczął dokładnie przyglądać się zwierzęciu. Widać było, że jest trochę spłoszona otoczeniem i czujnym wzrokiem profesora.

- Więc... - zaczął czym zwrócił na siebie uwagę dziewczyny - jeśli pani nie przeszkadza to będzie pani spać na tej kanapie. - powiedział

- Nie, nie będzie przeszkadzało. - powiedziała Klara spoglądając w czarne oczy rozmówcy.  - Mam taką prośbę profesorze - tutaj przerwała w oczekiwaniu na jakiś sygnał mężczyzny. Otrzymawszy go poprzez skinienie głowy kontynuowała - Czy mógłby pan nie mówić do mnie przez per, jak do innych uczniów? 

- A to niby czemu? - spytał unosząc jedną brew do góry

- Ja... ja się dziwnie czuję gdy tak do mnie się mówi. W szczególności, że obecnie nie jestem człowiekiem...

- Rozważę to. - wyczuł, że jest tego jakiś głębszy motyw

- I chyba...

Przerwał jej podnosząc rękę i dziewczyna od razu zamilkła, spuszczając głowę. Snape nie spodziewał się, aż takiej reakcji.

- Wszystko w swoim czasie, idź już spać. I nawet nie próbuj wchodzić do swojej podświadomości.

- Oczywiście Panie... - spojrzał w jej oczy i zobaczył całkowite poddanie i posłuszeństwo. Było gorzej niż ostatnim razem. Dziewczyna chyba zrozumiała co właśnie powiedziała i pośpiesznie dodała: - profesorze. Dobranoc.

Zwinęła się w rogu kanapy w kulkę i cichutko mrucząc, jak każdy mały kociak, zapadła w sen.

Śniła, bardzo dziwny sen.

Widziała starca z długą, siwą brodą zaplecioną w warkocz, a może był to mężczyzna z włosami do ramion i lekkim zaroście? Po jego lewej stała kobieta, o brązowych włosach i jakimś przedmiotem w ręce. Zaś po prawej mężczyzna, czarnowłosy, również trzymał w ręku przedmiot. Oczywiście nie widziała twarzy ludzi po obydwu stronach starca, ale jego widziała.

Owy starzec miał - o dziwo - twarz jak czterdziestolatek, niebieskie oczy kolorem wpadającym w zieleń, co wyglądało jak odcień turkusu z białymi drobinkami. Lecz po chwili turkus przeszedł płynnie w granat nocnego nieba z gwiazdami. 

Ubrany był ni to elegancko, ni to luźnie. Spodnie od garnituru, koszula, a na wierzch ciemna peleryna.

Mówił coś, lecz Klara go nie słyszała. Wszystko było tłumione i dochodziło zniekształcone. 

Nagle się obudziła, bardzo gwałtownie i zobaczyła swoimi kocimi oczami, czarne, które się w nią wpatrywały. Zamarła w bezruchu. Jej myśli pędziły jak oszalałe, miała tyle pytań:

Kto to był?

Co mówił?

Dlaczego go kojarzyła, znała?

Lecz nie wiedziała, czy to czasem jej umysł nie płata jej figli. Przecież był tak bardzo zniszczony i wyczerpany ciągłą walką o wolność. Nie wiedziała już co jest prawdą, a co nie.

-Panie profesorze, coś się stało?

-Warczałaś i myślałem, że ktoś tu jest. Ale jednak nie było nikogo. Niepotrzebnie się zerwałem z łóżka.

-Przepraszam, profesorze. Nie byłam tego świadoma.

-Miałaś nie wchodzić do drugiej świadomości. - powiedział ostro na co dziewczyna się skuliła

-Ale ja nie wchodziłam, to był... sen - powiedziała lekko spanikowana - Dawno żadnego nie miałam więc pewnie to stąd ta reakcja. - wytłumaczyła pośpiesznie

-Czyli to twój umysł sam się chciał bronić, przed zagrożeniem. Wszystko jasne. - mruknął

-A, która jest godzina?

-Czwarta rano.

-Oj, jeszcze raz pana przepraszam.- powiedziała ze skruchą w głosie.

I zwinęła się znowu w kłębek zamykając oczy. Usłyszała jak mężczyzna odszedł, ale nie zasnęła. Za bardzo się bała, że to wróci.

Gdy profesor Snape wyszedł na swoje lekcje, dziewczyna z nudów zwiedziła całe kwatery, ale to dalej było za mało, żeby zabić czas.

Nagle wpadła na pomysł.

Na biurku leżał kawałek pergaminu i ołówek. Patrząc na nie, wyobrażała, że się podnoszą i przylatują do niej. Przyleciały. Położyła pergamin na kanapie, ołówek dalej trzymając magią, zaczęła pomału szkicować. Ołówek robił dokładnie to co chciała. Kilka godzin rysunek był skończony. Przedstawiał to o czym dziś śniła.

Po paru minutach od skończenia wrócił profesor. Obdarzył ją krótkim spojrzeniem i zasiadł przy biurku, zaczynając sprawdzać prace uczniów.

Dziewczyna wstała i przeciągnęła się. Zeskoczyła z kanapy i podeszła do profesora chcąc sprawdzić co robi. Już miała go o to poprosić, lecz niespodziewanie do drzwi ktoś zapukał.

-Schowaj się, nikt ma cię nie widzieć. Jak już jesteś zwykłym kotem co tylko śpi. Jasne?

-Tak, profesorze. - i już jej nie było, schowana w ciemnym kącie przy kominku zwinęła się w kłębek i czekała, nasłuchując.



***


O cie panie xD. Prawie rok czasu od poprzedniego rozdziału. Jestem niemożliwa, ale powróciłam choć zapewne znowu zniknę. Postaram się nie na aż tak długo.  Za brak sensu w niektórych przypadkach najmocniej z góry przepraszam :P I z góry dziękuję i podziwiam za czytanie tego... Do następnego

Od cierpienia, po miłość  SSxOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz