19

117 4 0
                                    

Obecnie mamy 25 maja 1996 roku. Klara Darkside przebywa w skrzydle szpitalnym i dochodzi do siebie po nagłej transformacji. Jej stan jest stabilny, choć przyzwyczajona do chodzenia na czterech łapach, szybko odzyskuje sprawność chodzenia na dwóch nogach. Równie szybko uczy się panowania nad zdolnościami metamorfomaga. Gdy którejś nocy obudziła się dostrzegła wychodzącą postać, a na stoliku obok leżała różdżka, właściwie dwie różdżki. Jedna tą, którą miała gdy uczęszczała do pierwszej klasy, druga zaś, ta którą dał jej Seth. Oczywiście tą drugą schowała, by nikt o niej nie wiedział, jak na razie.

Severus Snape, zaś miał na głowie całą masę spraw. Przygotowanie planu obrony Hogwartu, przygotowanie eliksirów, co mimo pomocy Draco i Hermiony szło opornie. Nie zapomnijmy również o spotkaniach Śmierciożerców, na których to różnie bywało. Roboty miał masę, czasem aż tyle, że brakowało czasu na sen, czy zwykłe jedzenie. A rok szkolny się nie skończył, więc dodatkowo nauczanie i eseje dochodziły. A jego pomocnicy zachodzili w głowę jakim cudem on jeszcze normalnie funkcjonuje. 

Początkiem czerwca miało miejsce kolejne spotkanie. Dotyczyło ono zadań dla uczniów, którzy kończyli właśnie rok i zaczynali wakacje.
Wakacje... Odpoczynek od szkoły, obowiązków. Czas błogiego lenistwa i radości ze spotkań z przyjaciółmi. Niestety nie dla nich. Dla nich, był to czas trwającej wojny, strachu i niepewnej przyszłości. A do wygranej daleka droga, przed każdym z nich bariery do pokonania, większe, mniejsze. 

Panna Darkside wraz z opuszczeniem przez uczniów szkoły, dostała pozwolenie na wyjście ze szpitala. Mimo że jej stan był stabilny i nic nie świadczyło by coś miało się stać, wróciła do komnat Mistrza eliksirów, gdzie został przygotowany jej pokój. W pierwszej kolejności zaczęła przeglądać książki w poszukiwaniu interesujących ją zaklęć. Tak minęły jej kilka dni, aż nie znalazła. Szukała zaklęć pomocnych w transmutacji i tworzeniu przeróżnych rzeczy. Chciała stworzyć coś na kształt ochraniacza na przedramię, w którym mogłaby trzymać różdżkę, a nawet dwie. Gdy to się jej udało, postanowiła dopasować sobie ubrania. Postawiła na stonowane kolory, jak i długie rękawy ze względu na liczne blizny znajdujące się na jej ciele.
Między czasie również postanowiła powiedzieć profesorowi Snape'owi, o tym co działo się po wypiciu eliksiru, jak i drugiej różdżce. Nie wspomniała jednak, że profesor Griffin to ona sama. W szczególności, że podróżuje w czasie i nie wie, co tam ma miejsce. 

Tego ranka Klara stwierdziła, że to odpowiedni czas na rozpoczęcie treningu. Co prawda przeszła już szkolenie w podświadomości, ale nie jest to to samo. Mimo iż pamięta wszystkie ruchy, które wykonywała z niezwykłą łatwością, może nie być w stanie obecnie. Dlatego wolała zacząć trenować swoje nowe umiejętności. 
Ubrana w ciemne spodnie, tego samego koloru podkoszulek i z czerwoną koszulą w kratkę na wierzchu opuściła pokój. Uprzednio zakładając na prawe przedramię ochraniacz z różdżkami.

- Gdzie się wybierasz? - zapytał profesor pojawiając się w drzwiach od laboratorium.

- Na boisko szkolne, profesorze. Chciałam się przejść i zaczerpnąć powietrza. - wytłumaczyła dziewczyna. - A, że jest wcześnie, nikt nie powinien mnie widzieć. - miała rację, było wcześnie, szósta rano, a słońce niedawno wzeszło.

- Tylko masz wrócić przed śniadaniem... Inaczej nie dostaniesz. - powiedział ponuro i zniknął za drzwiami

- Bez obaw, profesorze. Wrócę. - i już miała wychodzić, gdy usłyszała cichy głos dochodzący zza drzwi

- Szkoda...

Nie przejmując się jednak tym, wyszła i kierując się w stronę boiska do quiddith'a, rozgrzewała się. Biegła lekkim truchtem, przy okazji rozciągając mięśnie. Gdy dotarła na miejsce stanęła na środku i na początek zaczęła ćwiczyć na sucho, bez różdżki. Z oddali mogło to wyglądać tak, jakby tańczyła. Wypad, zamach, obrót, skok i parada. Odpowiednia praca nóg, szybkie zwroty i uniki. Następnie szybki ruch nadgarstka, zwolnienie mechanizmu i w jej dłoni pojawiła się różdżka. I tak jak podczas walki z Seth'em pomyślała nad bronią, i nie przestając się ruszać dołożyła wymachy kataną. Nie zapalała jej, żeby nie ściągnąć tu niczyjej uwagi.
Po kilku minutach katana zmieniła się w sztylet, następnie w inną broń. Gdy dziewczyna poczuła zmęczenie zaprzestała, a wtedy głód dał o sobie znać. Zmieniła broń w magiczny patyk i wsunęła go z powrotem do ochraniacza, następnie udając się do zamku na śniadanie.

Od cierpienia, po miłość  SSxOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz