Dark Fear (Rozdział 11)

121 10 7
                                    


                              XI

Znałam ten głos.

Znałam.

Znałam nadawcę tego mrożącego krew w żyłach krzyku. Ale nie chciałam teraz o tym myśleć, zadręczać się jeszcze bardziej, dołować, bo jeszcze chwila, a  załamałabym się. A nie mogłam sobie na to pozwolić. Już i tak miałam powody by  się na siebie wściekać.
Znowu spieprzyłam, wpakowałam nas wszystkich w pułapkę, naraziłam na niebezpieczeństwo, mimo tego, iż czułam, że coś jest nie tak. Powinnam słuchać intuicji! Wcześniej tak robiłam i nigdy się nie zawiodłam. Znowu spieprzyłam!

I, o ile Matt i ja byliśmy cali, to nie miałam pojęcia co z Emmą, Karen i Robertem. Żywiłam szczere nadzieje, że nic im się nie stało. Zapewne strażnicy zamknęli ich w kolejnej celi.

W środku byłam wybuchającą co chwilę bombą atomową, a na zewnątrz nie poruszyłam się nawet o milimetr. I pewnie tak bym pozostała, w bezruchu, aby nie dopuścić do kolejnego, tym razem zewnętrznego wybuchu, gdyby nie słowa Pippi:

- Kiedyś was rozumiałam...Częściowo.

- Jak to "kiedyś"? - spytał Matt.

- Gdy byłam mała... Dla kilkuletniej dziewczynki porwanie to trauma. I tak to odbierałam: płakałam, wściekłam się... Ale minęły lata i...i... W końcu to zaakceptowałam. Pogodziłam się z losem. Nie widzę sensu w walkach, buntach... - wyznała tak miękkim, melancholijnym głosem, że wydawał się on nierzeczywisty.

Zdziwiona samą sobą, powiedziałam:

- Chyba cię rozumiem. Trochę... Sporo wycierpiałaś. Od dawna jesteś więźniem i masz dość, ale ta złość musi być gdzieś głęboko w tobie. Ona nie zniknęła, nadal w tobie jest, a ty ją tylko przyćmiłaś. Spójrz na siebie, przypomnij sobie, co Wideci ci zrobili! Co wciąż czy czynią! Jak cię krzywdzą!

- Nie chcę wspomnień. Chcę być nikim, tak jak teraz... Albo najlepiej poddać się, odejść na zawsze.

- Nie chcesz wrócić? - spytał brunet.

Pokręciła przecząco głową.

- Na pewno nie do Rebeliantów. Prędzej do Laetów.

- Pomimo tego, że wiesz skąd bierze się ich Szczęście!? - nie mogłam uwierzyć w to, co ta dziewczyna mówiła.

- Przynajmniej byłabym szczęśliwa - mruknęła tym swoim pozbawionym emocji tonem.

- Czy ty sama siebie słyszysz?! Rozumiem, że nie miałaś lekko, ale czy chcesz żyć w tym fałszywym Szczęściu? Czuć tylko i wyłącznie radość, która wcale nie będzie prawdziwa? Być bez przerwy uśmiechniętą z niewiadomych przyczyn? Chcesz żyć w tym złudnym Szczęściu, które później przestanie ci się wydawać naprawdę szczęśliwe? Po prostu uznasz to za codzienność. Nie poczujesz prawdziwej radości, nie uśmiechniesz się szczerze, jeśli nie będziesz miała porównania z negatywnymi emocjami: smutkiem, złością, strachem, stresem. Jak możesz się szczerze śmiać, skoro nigdy niczego się nie bałaś, nie płakałaś, nie złościłaś się na nic i na nikogo?

Skończyłam wykład o tym, dlaczego się buntujemy. Buntujemy się przeciw fałszywemu szczęściu i ograniczeniu emocji.

Wzięłam głęboki oddech.

- Jak już powiedziałam, pomogę wam.

- Ale...Chwilę temu stwierdziłaś, że nie widzisz w tym sensu...

- Bo nie widzę - przyznała. - Ale wam na tym zależy. A ja...chcę komuś. pomóc. Dać prawdziwe Szczęście.

                         ***

Dark Fear Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz