XII
Drzwi z cichym sykiem otwarły się, wpuszczając do pomieszczenia trochę światła (tak, lampa znowu zgasła).- Lepiej już chodź... - urwał nagle Matt, po chwili powiedział z przestrachem - Elodie, jesteś ranna!
Podszedł szybko do Prescotta w poszukiwaniu latarki.
- Mam - oznajmił z triumfem, włączając znalezisko.
- Daj spokój. Nic mi nie jest - zapewniłam, oglądając w świetle urządzenia rękaw zakrwawionej bluzy. Więc jednak kula mnie drasnęła. Cholera!
- Przestań. Krwawisz, trzeba to opatrzyć.
- Matt, spójrz lepiej na siebie, to ty jesteś cały we krwi.
- Ale moje rany nie są tak poważne. Masz, potrzymaj - poprosił, podając mi latarkę i tym samym podejmując decyzję, że bezpieczniej będzie mnie opatrzyć tutaj.
Wywróciłam oczami, co brunet kompletnie zignorował i, nim zdążyłam ponownie zaprotestować, oderwał spory skrawek swojej ciemnej koszulki.
- Matt... - zaczęłam, ale po chwili westchnęłam i stwierdziłam, że nie ma sensu się wykłócać.
Ujęłam światełko w prawą rękę i skierowałam na lewe ramię. Przyjrzałam się jeszcze raz mojej ranie i doszłam do wniosku, że chłopak miał rację: nie wyglądało to najlepiej.
Brunet rozdarł nieco dziurę w rękawie, po czym delikatnie przyłożył do rany kawałek koszulki. Poczułam piekący ból, ale mocno zagryzłam wargę, by nie dać tego po sobie poznać. Lekko się skrzywiłam, gdy chłopak starannie obwiązywał moje ramię.
- Gotowe - powiedział. - Cytrynę zjadłaś, czy co, że masz taki grymas?
- Bardzo śmieszne - rzuciłam sarkastycznie. - To nie ciebie postrzelili. Nie wiesz, przez co przechodzę - dodałam.
Nie powinnam była tego mówić, a wyraz twarzy chłopaka uświadomił mi ten błąd. Nie potrafiłam tylko stwierdzić czy był bardziej zły czy smutny.
- Sorry, ja...
- Nie, nie. Nie powiedziałaś nic złego - westchnął. - Dość gadania. Idziemy - rzekł szorstko z nieodgadnioną miną.
Jeszcze raz przyłożył kartę do czytnika i drzwi stanęły otworem.
Przeszliśmy przez wrota, które po chwili cicho się zamknęły. Znaleźliśmy się na sterylnie czystym korytarzu. Wszystko lśniło bielą, ani grama kurzu. I ani śladu innych strażników.
- Wygląda na to, że nikt nic nie słyszał - powiedział z ulgą Matt.
-Na szczęście... Swoją drogą, ciekawe, kto tu sprząta... - zastanawiałam się, przyglądając się sterylnej przestrzeni. Musieliśmy stanowić niezły kontrast: my ciemni, poturbowani, a tło jasne i czyste. - Nawet Największy Czyścioch Świata nie miałby zastrzeżeń.
- Racja - zgodził się. - To którędy?
Zamyśliłam się przez chwilę po czym strzeliłam:
- Niech będzie w lewo.
- Wedle życzenia - rzucił po szarmancku. Po chwili dodał- Znalazłem jeszcze to u strażników.
Podał mi jedną białą, nowoczesną słuchawkę zakładaną za ucho.
- Włączyłaś? - upewnił się, gdy już założył swoją.
- Oczywiście.
- Pokaż.
CZYTASZ
Dark Fear
AdventureNiedaleka przyszłość. Elodie jest buntowniczką, sprzeciwia się oficjalnej władzy i prawu. Angażuje się w różne, nie do końca bezpieczne akcje organizowane przez ruch oporu. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że w tych czasach nikt i nic nie jest czarno...