XIV
Biegliśmy ile sił w nogach, ledwie łapiąc oddech. Dodatkowe obciążenie stanowił Drake, którego wraz z Mattem podtrzymywałam. Pippi nas prowadziła, skręcając co chwila w kolejny korytarz.
Kroki Widetów stawały się coraz głośniejsze, za chwilę znajdą się na tyle blisko by móc bez przeszkód strzelać.
Odetchnęłam z ulgą, gdy wkroczyliśmy w wąski korytarz. Sądziłam, że strażnicy nie będą strzelać, że nie zaryzykują rykoszetu. Chyba się nie pomyliłam, ponieważ po kilkunastu metrach przestałam słyszeć Widetów.
Niedługo później wybiegliśmy z za zakrętu wprost na Roberta, Emmę i Karen. Właśnie wyciągali broń, ale natychmiast zabrali dłonie z pistoletów, kiedy nas dostrzegli. Zatrzymaliśmy się raptownie, łapiąc oddech.
- No, nareszcie! - warknęła gniewnie Karen. - Co tak długo, panno idealna?
Otworzyłam usta, żeby jej zripostować, lecz Emma mnie uprzedziła:
- Dziewczyny, to nie czas ani miejsce na wasze kłótnie! Kto to jest? - zapytała kiwając na Pippi.
- Długa historia.
Rozejrzałam się szybko, lecz uważnie po zaułku. Nie słyszałam już kroków Widetów, ale mimo to, nie straciłam czujności. W każdej chwili mogli się tu pojawić.
Matt wykonał ręką gest w stronę czytnika, jakby chciał do niego przyłożyć kartę, kiedy zorientował się, że ona już tam tkwi. Do urządzonka podłączone były dwa cienkie kabelki, które prowadziły do telefonu Roberta. Chłopak zawzięcie stukał w klawiaturę. Gdy napotykał wzrok bruneta mruknął:
- Zajmuję się tym, ale nijak nie mogę obejść tych zabezpieczeń. Potrzebny jest odcisk dłoni Widety.
Pippi bez słowa podeszła do czytnika i przyłożyła rękę do ekranu. Komputer wykonał skan, światełko zamrygało na zielono, a wrota otworzyły się.
Spojrzeliśmy po sobie niepewnie, a ja przyrzekłam sobie w duchu, że później zapytam o to rudowłosą.
- Wszyscy są? - spytała niepewnie Emma.
Skinęliśmy pośpiesznie głowami, na co zielonooka rzuciła krótkie "ruszamy" i pobiegła przodem. Po sekundzie dołączyliśmy do niej. Trzymałam się pół kroku za Emmą, a tuż za mną podążała Pippi. Dostrzegłam Karen kilka metrów na lewo. Robert i Matt zostali nieco w tyle, podtrzymując Drake'a.
Mieliśmy nadzieję, że Wideci nie znaleźli naszego samochodu ukrytego w zaroślach.
Po przebiegnięciu zaledwie kilkunastu metrów, usłyszałam krzyki strażników i świst kul. Odruchowo pochyliłam głowę i skuliłam się chcąc uniknąć postrzału.
Pociski wbijały się w ziemię za mną, przede mną i tuż obok mnie. Biegłam ile sił w nogach, ale do lasu wciąż pozostawał kawał drogi.
Krzyki Widetów nie ustawały, chyba nawet nasiliły się. Możliwe, że kilkoro z nich ruszyło za nami. Bałam się obejrzeć.
Stopniowo głosy strażników cichły. Pojawiły się inne: ujadanie Tropicieli. Przyspieszyłam, choć nogi bolały, a płuca paliły. Oddychałam szybko, płytko, przez usta. Nie mogłam zwolnić. Już ponad połowa drogi.
Nagle usłyszałam pisk i kątem oka dostrzegłam, jak Pippi upada.
Zatrzymałam się, ale nie straciłam ani chwili na złapanie oddechu. Natychmiast odwróciłam się i podbiegłam do rudowłosej. Jęczała z bólu, włosy opadły jej na twarz. Dostała w nogę. Z lewej łydki wypływała krew, a dziewczyna próbowała się podnieść. Podtrzymałam ją za ramię, i gdy jako tako stanęła, spytałam szybko:
CZYTASZ
Dark Fear
AdventureNiedaleka przyszłość. Elodie jest buntowniczką, sprzeciwia się oficjalnej władzy i prawu. Angażuje się w różne, nie do końca bezpieczne akcje organizowane przez ruch oporu. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że w tych czasach nikt i nic nie jest czarno...