Dark Fear (Rozdział 7)

171 12 2
                                    


                                                                         VII

Po słowach przyjaciółki poczułam się winna. Ale tylko trochę. W końcu Tom jest twardy, jakoś z tego wyjdzie. A przynajmniej miałam taką nadzieję.
W momencie kiedy nowa para zaczęła trenować, Karen zabrała go z sali. Pewnie na oddział szpitalny. No tak, nieźle go urządziłam.

Chciałam coś odpowiedzieć, lecz Emma już odeszła. Przyglądała się walczącym. Dopiero po chwili zorientowałam się, że skądś znam jednego z nich. Blond włosy, okulary...

Nathan! Ale co tu robił spec od komputerów? Powinien siedzieć za biurkiem, a nie walczyć z jakąś nową! Zaraz, dotarło do mnie, że przecież on jest jednym z nowych!

Zaczęłam się im przyglądać. Musiałam przyznać, że chłopak był całkiem niezły. Zadał przeciwniczce kilka mocnych ciosów. I...chyba już wiem czemu moja przyjaciółka tak się w niego wpatrywała. Przez jego spoconą koszulkę prześwitywał zarys mięśni. "Naprawdę ładny kaloryferek" - przyznałam w myślach z uznaniem.

- Całkiem dobry, jak na informatyka - zagadnęłam zielonooką. Dziewczyna uważnie przypatrywała się pojedynkowi. A raczej Nate'owi...

- Radzi sobie - mruknęła lekko się rumieniąc.

- Czy ty się czerwienisz?

- Wcale nie - odparła, starając się ukryć zażenowanie delikatnym uśmiechem.

- Rumienisz się! - prawie krzyknęłam.

- Ej, odczep się ode mnie. Nie zachowuj się jak dziecko!

- Bo jeszcze Nathan usłyszy?

- Nie wiem jak ty, lecz ja nie zapomniałam co zrobiłaś zaledwie kilka minut temu! - odparowała.

Widać miała kiepski dzień i wciąż była zła. Nie dziwię się jej. Inni może i uwierzyli, że to tylko pokaz, ale ona musiała umierać ze strachu patrząc na naszą "walkę".

- Sorry, okay? Nie mogłam się powstrzymać, musiałam się wyładować! - bywałam dziwna. W jednej chwili potrafiłam kogoś okładać pięściami, a w następnej przekomarzać się, żeby potem tłumaczyć się ze swojego zachowania.

- Akurat na Thomasie?! - westchnęła tylko widząc moją przepraszającą minę. - Co cię tak wkurzyło? - przypatrzyła mi się uważnie po czym dodała - Co dokładnie powiedzieli ci Exceprini?

- Że Drake i Bill są już dla nich straceni. I nie zamierzają kiwnąć palcem, aby zrobić cokolwiek w ich sprawie.

- I tak ich po prostu zostawią?

Skinęłam głową, a moja przyjaciółka rzuciła mi się w ramiona. Ogólnie bywała chwiejna emocjonalnie. Jak większość z nas sporo przeszła. Płaciła za to ogólną drażliwością...

Usłyszałyśmy gwizdek oznajmiający koniec walki. Odsunęłyśmy się trochę od siebie by popatrzeć na schodzących z materaca.

Nathan ciężko dyszał i lekko kulał, ale patrząc na jego przeciwniczkę można się było domyśleć, że to on wygrał. Dziewczyna kierowała się ku wyjściu trzymając się za żebra i ciągnąc za sobą niesprawną nogę. Zaraz podbiegł do niej jakiś chłopak i pomógł jej.

- Niezły jesteś - powiedziała z uznaniem Emma, gdy blondyn stanął przed nią.

- Cóż, trening się przydaje - mruknął wzruszając ramionami. - A ty jak się czujesz, Elodie?

- Lepiej, dzięki - nie chciałam się zagłębiać w dalszą rozmowę, straciłam ochotę przypominając sobie przesłuchanie u Exceprinów...

- To kto jest chętny na walkę ze mną? - dobiegł nas głos Roberta. - Obiecuję, będę delikatny - dodał z figlarnym uśmiechem. - No, nie krępować się - ponaglał. - A może panienka? Słodka, delikatna blondyneczka?

Domyśliłam się kogo ma na myśli, więc przepchnęłam się na przód, aby to wszystko zobaczyć. Chwilę później dołączyli do mnie Nathan i Emma. W sam raz, żeby ujrzeć, jak Malory wchodzi na "arenę".

Dziewczyna swoje włosy zaplotła w długi, sięgający niemal pasa warkocz. Ubrała szare legginsy i luźny t-shirt z nadrukiem.

Zaraz, skoro znajdowała się tu Mal, to Matt musiał być gdzieś w pobliżu. Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu, lecz nigdzie go nie widziałam. Ukrył się w tłumie. Miałam wrażenie, że tych ludzi przybyło...

Zwróciłam swój wzrok z powrotem na Malory. Właśnie ustawiła się naprzeciw Roberta. Przybrała zdeterminowaną postawę. Jej twarz nie wyrażała lęku, zakłopotania. Wręcz odwrotnie: pewność siebie i nutkę wyższości, może nawet pogardy dla Roba.

Zwróciła wzrok w moim kierunku i na chwilę nasze spojrzenia się spotkały. Dostrzegłam w jej oczach błysk, świadczący, że nastolatka nie zamierza być uległa i pokaże na co ją stać.

Posłałam jej krótki uśmiech.

Walka się rozpoczęła. Robert się nie zawahał. Zaatakował od razu (choć powiedział, że będzie łagodny). Malory w ostatniej chwili zdążyła zrobić unik. Ale od następnego ciosu już się nie uchroniła. Chłopak trafił ją w bok. Gdyby nie to, że lekko się odsunęła, dostałaby centralnie w brzuch. Następnie szatyn kopnął ją od boku w kolano. Skrzywiła się nieznacznie, a on posłał jej wredny uśmiech. Mal mogła być pewna, że Rob kłamał odnośnie bycia delikatnym.

- Sorki, mała.

- Ty...

Robert uderzał ponownie. Dziewczyna dzielnie znosiła kolejne ciosy wymierzane w brzuch i twarz, ale opadała z sił. Zaczęłam w nią wątpić. Wydawało mi się, że...

I w tym momencie blondynka zaserwowała chłopakowi prawego sierpowego. Kompletnie się tego nie spodziewał, myślał, że ma nad nią przewagę. A tu proszę, sytuacja się odwróciła, bo teraz to ona zaczynała górować.

- Jak mnie nazwałeś?! - usłyszałam jej pytanie. - Słodka, delikatna blondyneczka?!

Tym razem Rob oberwał solidnego kopniaka w żołądek. Lecz nie poddał się. Ta walka z początku go bawiła, jednakże właśnie zrozumiał, że choć Mal jest od niego prawie trzy lata młodsza, to może okazać się równą przeciwniczką.

- Wybacz, zabolało? - przesłodzony uśmiech wdarł się na jej twarz.

- Nie, ale to zaboli ciebie.

Nie zdążyła się uchronić przed jego ciosem. Syknęła cicho i natychmiast mu oddała. Po kilku próbach wzajemnego trafienia się, zapytała:

- Jak tam, masz już dość?

- Nie, a co, wymiękasz?

- Chyba ty. Ledwo się trzymasz na nogach.

Miała rację, chłopak ciężko dyszał i kulał.

- Sytuacja w każdej chwili może się zmienić - mruknął i zaatakował, lecz blondynka zrobiła unik, chwytając go za ramię i wykręcając je z całej siły do tyłu. Jęknął głośno, ale nie zaprzestał prób wytrącenia jej z równowagi.

- Tylko na tyle cię stać?

- Na znacznie więcej.

Zastanawiałam się czy oni tak na poważnie, czy tak po prostu się przekomarzali. Z jednej strony mieli wściekłe miny  lecz z drugiej - sarkastyczne tony. Jednak bardziej skłaniałam się ku tej drugiej opcji.

- Stop! - Emma włączyła się do akcji w momencie, kiedy Malory przyszpiliła Roberta do podłogi. - Na dziś wystarczy. Dziękuję wam. Idzie wam naprawdę nieźle. A teraz rozejść się. Zasłużyliście na odpoczynek. Ale nie wy - dodała ciszej wskazując na mnie, Mal i Roba.

-*-*-*                                     -*-*-*

Hej!

Z racji, że dziś Wigilia życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt, Szczęścia, Zdrowia, Przyjemnej atmosfery przy Rodzinnym Stole i Hojnego Mikołaja  ;-)

Jak rozdział?

Jeśli tu jesteście, zostawcie po sobie ślad: gwiazki i komentarze mile widziane :-)

Love x

Dark Fear Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz