[1] Początki

172 5 7
                                    

.--- Sarvente pov --- .

Sobotnie popołudnie , siedząc na pobliskiej ławce, spogladałam smutno na inne bawiące się dzieciaki. Wspominając dobre, stare czasy gdy jeszcze wszystko było okej, po moich policzkach popłynęło kilka łez.

Dosłownie całe moje dotychczasowe życie posypało się na milion kawałków. Jedyną osobą, która mnie rozumiała byl Pan Miś. Tak zabawka. I tak nie miałam nikogo innego. Rodzice nie chcą mnie wpuścić do domu od kilku godzin, pomimo, że jest już nawet by po porze obiadowej. Kiszki graly mi marsza od dobrej godziny, zbliżała się 15. Przytuliłam mocniej mojego misia z nadzieją , że to tylko koszmar. Jednak w głębi wiedziałam , że to nie był.Nagle usłyszałam kroki , podniosłam wzrok. Przede mną stała fioletowo-włosa dziewczynka ubrana w pomaranczową sukienkę. Jej wyraz twarzy wyrażał raczej złość badź chytrość , niż zadowolenie jak u reszty.

??? : Awww ... czy nasz mały demon znów siedzi sam samiutki? Oh jak mi przykro.

Zaśmiała się. Spojrzałam w dół , ale jestem już do tego przyzwyczajona. Działo się to codziennie. Każdego dnia mi dokuczała ze swoją grupką. Trochę mnie to zdziwiło , że nie było jej w pobliżu. Może nawet i dobrze...

??? : A to tam trzymasz , huh?
Rzekła wskazują na Pana Misia. Ścisnęłam go jeszcze mocniej. Nie oddam go jej za rzadną cenę.
Sarvente : Czy ty możesz mnie choć raz zostawić w spokoju?-

Postanowiłam się odezwać. Ile można znosić jej zachowanie w stosunku do mnie.

??? : Coś ty , demony , a tym bardziej takie ja ty nie zasługują na szacunek.

Zamurowało mnie. To pierwsze raz , gdy to mówi , bądź gdy to w ogóle słyszę. Zawsze myślałam, że wszyscy mamy równe prawa co do tego. Może się myliłam? Zaczęłam się czuć trochę nieswojo.

Sarvente : Proszę Cię tylko o jedno-
??? : Mam gdzieś twoje "prośby". - odrzekła widocznie już wściekła.

Zauważyłam podchodzącą do nas grupkę dzieciaków. Natalie ,
Kamil i Robert - no tak , banda Marty.

Natalie : To kogo my tu mamy?
Kamil : Tego śmiecia a kogo innego! Hahaha - zaczął się ze mnie wyśmiewać.

Spojrzałam w dół próbując trochę schować Pana Misia. Nie chcę aby coś mu się stało.

Kamil : Co tam trzymasz , śliczna? - podszedł i dosłownie wyrwał pluszaka z moich mocno zaciśniętych rąk.
Sarvente : Hey oddaj!-
Kamil : "oJeJ jAk sIĘ bOjĘ"

Reszta grupy dołączyła do śmiechu. Poczułam łzy w oczach. Miałam ochotę się rozpłakać , ale zdecydowałam , że może lepiej nie.
Nagle zauważyłam , że Marta za sobą coś trzyma. Gdy próbowałam się przyjrzeć co dokładnie odezwał się Robert.

Robert : A no tak zapomnieliśmy , ty tak bardzo lubisz tego misia. Marta wiesz co robić.
Fioletowo włosa ujawniła wcześniej mi nieznany przedmiot. Nożyczki. Moment ... NIE , ONI NIE-

Marta : Pożegnaj się ze swoim "przyjacielem".
Zanim zdążyłam nawet otworzyć usta , głowa misia leżała odciętą na ziemi.
Resztę przerzucili nade mną na pobliskie drzewo. Nastała cisza , a oni tylko chichotali.
Po paru chwilach odeszli. Łzy , które wstrzymywałam wypłynęły , spływając po moich policzkach. Nie próbowałam ich ocierać , rozglądałam się na którą gałąź dokładnie rzucili tułów maskotki. Gdy już ją dojrzałam , podleciałam tam używając moich skrzydeł , siadając na własciwej gałęzi.

Zanim się obejrzałam zauważyłam kątem oka lecącą w moją stronę piłkę. Nie miałam jak nawet tego uniknąć. Spadnięcie z drzewa lub dostanie piłką , w sumie resultat byłby ten sam , tylko ten drugi bardziej bolesny.

To Kamil , to on kopnął piłkę. No tak - przecież coś tam uczęszczał na jakieś treningi.

Leżałam na ziemi. Połowa mojej twarzy , w którą dostałam , bolała jak diabli. Nawet jie wiem , czy jeszcze ją czułam. Zobaczyłam jakiś cień postaci stojącej przede mną. Podniosłam się opierając się łokciu.

??? : Wszystko okej? - zapytała nieznana mi osoba.

Spojrzałam w górę. Chłopak w szaro niebieskim kurtce z kapturem , który był futrem oraz ciemnie spodnie i buty. Wyraz jego twarzy był nijaki. Miał jeszcze przepaskę na lewym oku.

Sarvente : C-Chyba tak-

Wyciągał do mnie rękę. W moich oczach pojawił się błysk. Jestem w net zdziwiona , że mi pomaga. A może to tylko kolejny bezsensowny żart?

Wzięłam iego dłon i wstałam. Kręciło mi się jeszcze w głowie od tego uderzenia , prawie tracąc równowagę upadłam na niego

??? : Wo wo wo- Napewno wszystko okej? Chyba mocno dostałaś - w jego głosie była lekko , bądź jak to określić - ledwo słyszalna obawa.
Sarvente : Chyba...

Sytuacja była trochę niezręczna. Stałam w objęciach nieznanego mi kompletnie chłopaka. Odkąd tu mieszkam , nie widziałam go jeszcze w okolicy. Chyba jakiś nowy ...
Nie powinnam go chyba o to wypytywać.

Sarvente : Dlaczego tu jeszcze stoisz? - spytałam trochę zakłopotana.
??? : W jakim sensie?
Sarvente : Inne dzieciaki już by uciekły na mój widok... - spojrzałam w dół. Nie lubiłam o tym mówić.
??? : Jaki jest ich powód?

Jego pytanie mnie zaskoczyło. Chyba jak nic nigdy dotąd.

Sarvente : To przez to.. - mówiąc zdjęłam mój welon [narazie nazwijmy to tak bo nie wiem jaką to ma nazwę] ukazując dokładniej dwa małe rogi.
??? : I co jest z nimi nie tak? - on nadal dopytywał.

Zdziwiło mnie to , ale i w tym samym czasię rozczuliło.

Sarvente : Nie boisz się mnie ... tak?
??? : Uh- Dlaczego miałbym?-
Rzekł trochę niepewnie.

W pewnym sensie myślałam , że to kolejny od nich aby mnie jeszcze bardziej zdołować.

Sarvente : A tak! W ogóle jestem Sarvente , ws skrócie Sarv! A ty? - odsuwając się wyciągnęłam w jego kierunku rękę , uśmiechając się.
??? : Ruvyzvat.. - również podał mi rękę.
Sarvente : Miło Cię poznać Ruvy! To uh.. Co teraz?
Ruvyzvat : Może to? - wskazał na pobliski plan zabaw , na który spoglądałam niecałe z pół godziny temu.
Sarvente : Pewnie! - odrzekłam pełna radości.

Złapał mnie za rękę i zaciągnął na plac zabaw.
Ten czas spędziliśmy bardzo wspaniale. Najpierw poszliśmy na huśtawki. Ruvy naprawdę umie się wysoko huśtać. Szkoda , że ja nie umiem ... ale mi pomógł!
Potem na karuzelę , obojgu z nas kręciło się w głowie! Haha!
Na koniec poszliśmy pospacerować po parku. Przez cały czas na mojej twarzy panował uśmiech. Nagle Ruvy zmienił kierunek naszej wędrówki w inną alejkę niż w sumie planowałam dla nas. Poszłam za nim. Doszliśmy do polany , gdzie usiadł na chwilę. Zrobiłam to samo.

Sarvente : Ten czas spędziliśmy wspaniale! Dziękuję Ci Ruvy! - przytuliłam go. Poczułam , że i on robi to samo.

Niepowstrzymani - Sarv x Ruv FNF AU / PL Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz