[10] Jedna miłość przygląda się drugiej

66 6 8
                                    

.---Trzecioosobowa POV---.

Budzik dzwonił jak szalony. Dziś był ważny dzień , urodziny Carol , przyjaciółki Sarv. Było około 10 nad ranem , jeszcze spała. Leniwą ręką próbowała uciszyć irytujący ją dźwięk. Chybiła. Musiała otworzyć oczy , nie miała innego rozwiązania. Zrobiła to. Siadając na krawędzi łóżka , wyłączyła budzik. Przytarła zmęczone i nadal zaspane oczy. Przeglądała jakieś książki do późna w nocy , Ruv pewnie już dawno spał. Nie wiedziała , czy już wstał. Nie rozmyślając dłużej podniosła , nadal stojąc w miejcu , przeciągła się.

Włosy były potargane , roztargnione. Niespokojne , jakby wyczywały , że nie zdążą być gotowe na dzisiejsze przyjęcie. Sarv spojrzała na lustro na jej szafie. Półprzytomnie skierowała się w stronę biurka. Włączyła telefon , miała kilka powiadomień. Były od Carol. Dobijała się do niej od samego rana , biedna. Jeszcze raz przetarła oczy , aby mogła lepiej widzieć , widocznie za jasno ustawiony co do jasności ekran. Ściemniła go. O wiele lepiej.
Postanowiła jej odpisać. Nie powinna pozostawiać jej w nie odpowiedzi , gdy już odczytała.

Sarvente🎀✝️ : Hej Carol , sorry za późną odp. Jeśli to czytasz , odpisz.

Carol🌻 : O cześć Sarv! Lubisz pospać , hm? Lub może byłaś zajęta?

Sarvente 🎀✝️ : Spałam. Ostatnio zasiedziałam się nad czymś i poszłam później niż zazwyczaj spać.

Carol🌻 : A rozumiem. Jak tam Ruv? Przybliżyliście się?😏

Sarvente 🎀✝️ : CAROL! Jesteśmy przecież tylko przyjaciółmi! Nie myśl o niczym innym niż to. Nie mamy nawet zamiarów być w związku!

Carol🌻 : Dobra , dobra. Spokojnie. Żartowałam tylko. A tak , tak jak Ci mówiła wczoraj , dziś jest impra. Pamiętasz , że o 13 , prawda?

Sarvente 🎀✝️ : Ta ta , pamiętam. Jeszcze sklerozy nie mam.

Carol🌻 : Ruv zamierza się wybrać? Whitty się pyta.

Sarvente 🎀✝️ : Nie mam pojęcia. Nie pytałam go jeszcze. Zaraz pójdę to zrobić. Dopiero co wstałam.

Carol🌻 : Są jeszcze 3 godziny jest przyjęcie , więc macie jeszcze chwilę. A jak u Was z prezentami?

Sarvente🎀✝️ : A wiesz co zgadnij?

Carol🌻 : Chyba podejrzewam. Dobra , kończę. Whitty mnie woła o pomoc z ciastem. Do zobaczenia na przyjęciu!

Sarv tą wiadomość tylko odczytała. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Miała dobry humor , tak jak zazwyczaj codziennie. Odłożyła telefon z powrotem na biurko. Podeszła do szafy , jej drzwi otworzyła na oścież. Zaczęła przeglądać ubrania. Wygrzebała kilka. Biała koszulę , cytrynowy sweter oraz czarną spódniczkę. Do dopasowania wybrała z komody białe stopki. Z butów zwykłe czarne trampki. Dość luźny i komfotowy outfit. Znakomicie. Położyła wybraną odzież na ramie swojego łóżka.
Wyrównała pościel i poduszkę. Przełożyła ubrania na równą już kołdrę.

Postanowiła sprawdzić co robi Ruv. Było może i zbyt cicho. Lub jej się tylko wydawało. Nie , raczej nie. Nie miała problemów ze słuchem ani nie potrzebowała owo takich.

Uchyliła drzwi od swojego pokoju. Na korytarzy czysto , spokojnie. Otworzyła szerzej. Drzwi od pokoju Ruv'a wciąż zamknięte. Może jeszcze spał? Był zajęty? Coś robił ważnego?

Wyszła na korytarz. Podeszła pod jego drzwi , leciutko i dostojnie , zarazem uprzejmie pukając. Usłyszała ciche , bardziej jak mamrotanie : "Prosze...". Weszła. Zastała go siedzącego przy otwartym oknie. Zasłony odsłonięte. Siedział tylko w zwykłym podkoszulku na ramiączka. Przeraziła się, przecież był listopad , a pogoda nie była zbyt urodajna i piękna. Podbiegła do niego , zamknęła okno. Zdziwił się , spojrzał na nią jednak z tym samym wyrazem co zawsze.
Ona z pośpiechem narzuciła na niego jego kurtkę , którą zazwyczaj zawsze nosił.

Sarvente : JEST PRZECIEŻ Z 10°C! PRZEZIĘBISZ SIĘ! - mówiła - Nie potrzeba nam teraz chorób. Tymbardziej w taki dzień. A tak miałam Cię o coś spytać.

Spojrzał na nią. Jego puste , ciemne oczy pytały o jego : "Co to takiego masz mi do powiedzenia?".

Sarvente : Moja dobra przyjaciółka ma dziś urodziny i wyprawia imprezę. Zaprosiła na nią swoich znajomych noi mnie. I poprosiła abym spytała i Ciebie czy chciałbyś przyjść. - dokończyła. - To jak?

Ruv : Hm.. - zastanawiał się - Czemu nie. I tak w sumie nie mam nic do roboty...-rzekł.

Sarvente : Świetnie! Już zaraz odezwę się do niej , że przyjąłeś jej zaproszenie! - dodała jeszcze z większym uśmiechem , niż miała z 10 minut temu.

Jego reakcja? Żadna , niewidoczna. Zawsze taka sama. Jednak w środku "pokazywał" swe emocje. Tam , gdzie ich ludzkim okiem nie widać. Można je było ujrzeć tylko sercem. Kto wie , może będzie ktoś tym kimś.

_______________________________________________

Carol już odkąd skończyła rozmowę z Sarv zaczęła przygotowania do swojego przyjęcia. Pomagał oczywiście Whitty.

Whitty to tak dosłownie mówiąc - chodząca , żywa bomba , która tak jak każdy z nas czuje i odpowiada na dane bodźt ze środowiska.
Obok stała Carol , jego dziewczyna. Spotkali się o wiele wcześniej niż Sarv spotakała Ruv'a. Carol znalazła Whitty'ego w pobliskiej alejce. Ten nie marzył nawet o nowej znajomości , z kimś przez kogo mógł skończyć tak jak skończył obecnie. Unikał więc ludzkości , planował żyć w samotności. Ta była jednak uparta , zabrała go do siebie. Dała dom , ciepło , bezpieczeństwo... miłość , której mu brakowało przez jego życie.

Od tam tej pory , mieszkali razem. Zbliżyli się. Zostali parą i żyli dotychczasowo szczęśliwie. Carol przewidywała ten sam los dla Sarv i Ruv'a. Jednak jej przyjaciółka wszystko zaprzeczała. Nie traciła nadziei na tego zrelizowanie. Czekać tylko na odpowiedni moment.

Carol : Kupiłeś picie i przekąski , tak jak Cię prosiłam? - spytała kładąc papierowe talerzyki i sztućce na stole. Obok postawiła stos takich samych kubeczków.
Whitty : Ta , kupiłem - odpowiedział - są w kuchni. Mam iść po nie?
Carol : No jakbyś mógł. To było by świetnie.

Powiesił na jednym z krzeseł linkę a na stole położył opakowanie z balonami. Skierował się w stronę drzwi od kuchni.
Carol została sama na zewnątrz w ogródku. Wszystko musiało być gotowe zanim przyjdą goście.

Po chwili wrócił Whitty z kilkoma butelkami , a potem drugą turą z kilkoma miskami i talerzami.

Whitty : Gotowe.
Carol : Znakomicie! Jesteś wspaniały - tu wspięła się na czubki palców i dała całuś w jego prawy polik. Zarumienił się. Ta tylko zachichotała.

_______________________________________________

Sarvente : DAWAJJJ RUVVVV- MUSISZ WYGLĄDAĆ JAK CZŁOWIEKKKK-
Ruv : Ale ja lubię ten strój.

Ich kłótnia trwała już od dobrych 20 minut. Powód? Najzwyczajniejsza sprzeczka o to , co ma ubrać Ruv. Ten chciał po prostu iść w tym , co zawsze nosi. Sarv proponowała mu wycieczkę do sklepu po kilka nowych ciuchów , puki jeszcze jest chwila.

Sarvente : Sprzeciwiasz mi się?
Ruv : A na co innego to wygląda? - spoglądając się w bok dał jej do znaczenia jego ostateczny wybór.

Złapała go za rękę. "Cóż , nie masz wyjścia" - usłyszał. I rzeczywiście nie miał. Survival game? Pff , drobnostka przy tym. ten typ serio nie przepadał za zakupami , a już tymczasem w sklepach z odzieżą.

Niepowstrzymani - Sarv x Ruv FNF AU / PL Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz