[6] Ksiądz

74 5 0
                                    

.---Ruv POV---.

Podszedłem bliżej do drzwi. Przyłożyłem moje ucho , aby móc lepiej usłyszeć o czym rozmawiają. Był to żeński i męski głos. Lecz kto to mógł być. Nie miałem zielonego pojęcia. Jednak za niedługo miałem się przekonać i to nawet na własne oczy.

??? : Nie możesz przyjmować każdego , kogo popadnie , do tego z ulicy. Dodaj on Cię mógł zabić.
??? : Ale-

Tu rozpoznałem głoś Sarvente.. O co może chodzić? Może o mnie? Raczej tak , to ja próbowałem jej podciąć gardło przed chwilą.

Sarvente : Ale on potrzebował schronienia! A sam mówiłeś , aby pomagać potrzebującym!
??? : Ale on mógł i dobrze pójść do przytułku. Zasady tu nie mówią , aby pomagać przestępcom.
Sarvente : Przecież każdy zasługuje na drugą szansę!

Trochę mnie to zszokowało , to co usłyszałem. Jednak przysłuchiwałem się dalej. Bardziej byłem ciekaw , kim była ta druga tajemnicza mi osoba.

??? : Zasady to zasady.
Sarvente : MAM GDZIEŚ WASZE ZASADY!
??? : . . .
Sarvente : Nie miałam serca go zostawić. Noce ostatnio zrobiły się zimne , a najbliższy przytułek jest daleko stąd!

Po dłuższej ciszy usłyszałem krzyk. Krzyk Sarvente. Nie wytrzymałem napięcia , że coś mogło jej się stać , moich emocji , uczuć , że ten ktoś mógł ją zranić. Trzaskając drzwiami , prawie je rozwalając , wbiegłem do pomieszczenia i odepchnąłem mężczyznę od niej , rzucając nim niemal o ścianę.

??? : A TY KIM?!-
Ruv : NIE MUSISZ WIEDZIEĆ. TY ZWYROLCU. KOBIET SIĘ NIE POWINNO BIĆ. JAKI Z CIEBIE CZŁOWIEK?

Uspokoiwszy nerwy , podszedłem do Sarv. Wyglądała trochę na przerażoną , podobnie jak poznaliśmy się wcześniej tego samego dnia. Z drugiej strony , na jej twarzy widnał mały , ale słoneczny i miły uśmiech , mówiący sam za siebie jedno słowo.

Sarvente : ... Dziękuję... - usłyszałem jak wyszeptała.
Pomogłem jej wstać. Spojrzałem jeszcze raz na tego faceta i wyszliśmy.

Ruv : Kim on był? - spytałem.
Sarvente : Ah , nikim ważnym. - odrzekła.

Zatrzymałem się. Ona również. Położyłem swoje dłonie na jej ramionach. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Lecz ona próbowała odwrócić zwrok. Westchnąłem.

Ruv : Kim on był , Sarv? - powtórzyłem moje pytanie.
Sarvente : To nasz ksiądz z kościoła , z którym obecnie współpracujemy... - wyksztusiła wreszcie z siebie.
Nie rozumiem. Ksiądz i ją uderzył? Coś tu nie tak. Nie do uwierzenia.

Ruv : Więc czemu niby Cię uderzył , huh?
Sarvente : ...

Zamilkła. Nie wiedziałem co dalej mam zrobić. Sytuacja jest taka niezręczna. Nie chciałem też jej zmuszać. Czułem to w głębi mego i tak zimnego przez lata serca. Była ona pierwszą od długiego czasu osobą , o którą aż tak się troszczyłem po tak krótkim czasie znajomości...

Sarvente : Nie spodobało mu się to , że dałam Ci miejsce na noc. Ustalił zasadę , aby nie pomagać kryminalistą i to tylko z tego powodu że mogliby "zniszczyć lub okraść miejce święte". Jak same te dzieciaku z okolicznych domów przychodząc tu niszczą nasz kościół i potem w rezultacie my musimy go naprawiać. Bo jemu jest żal poświęcić kilka groszy na jakiego speca.

Zamurowało mnie. I to wszystko przez to?! Jak go dorwę ... to pożałuje , że to w ogóle nawet pomyślał. Tego że nawet ważył się tknąć Sarv.

Puściłem ją. Wiedziałem już wystarczająco. Zaczął się wręcz zastanawiać , czemu mi aż tak na niej zależy. Znamy się zaledwie nawet nie godzinę.
A co jeśli ona też pracuje z policją i ta jej życzliwość to tylko przykrywka? Nie mogłem wykluczyć tego.

Postanowiłem odstawić te myśli na później.

Ruv : Macie tu gdzieś jakąś kuchnię , czy coś? - spytałem , gdy schodziliśmy po schodach na dół.
Sarvente : Oczywiście! - odpowiedziała z uśmiechem promieniującym z jej twarzy.

Skierowałem wzrok przed siebie. Moje myśli wciąż były na tym , czy mogę jej zaufać.

Sarvente : Mogę coś Ci przygotować , jeśli jesteś głodny.
Ruv : Co..?! Nie nie , nie trzeba..
Sarvente : Napewno? - znów się zatrzymaliśmy.

Teraz ta na mnie spoglądała w oczy. Wyglądała tak uroczo... co ja w ogóle wygaduje?! Znam osobę nawet nie godzinę , a już się zakochuje?! Ugh , to pewnie jej przykrywka , aby mnie zbawić do policji.

Sarvente : Wszystko ok? Wyglądasz na zamyślonego. - moje rozmyślenia przerwał jej głos.
Ruv : Ta.

.---Sarvente POV---.

Sarvente : Wszystko ok? Wyglądasz na zamyślonego.
Ruv : Ta. - ten tylko odparł , tak jakby nie był skupiony na moim pytaniu. Trochę mnie to zmartwiło.
Jednak odpuściłam dochodzenia powodu.

Wyszliśmy z powrotem na zewnątrz. Odetchnęłam świeżym powietrzem. Ruv wciąż wyglądał , jakby coś go gnębiło. Stwierdziłam , że odkąd jest moim przyjacielem , powinniśmy mówić , co nas gnębi.

Sarvente : Ruv , co się stało? Jesteś taki cichy od dobrych prawie 10 minut.
Ruv : Nic. Po prostu myślę.
Sarvente : Nad czym?
Ruv : Niczym ważnym.

Jak tak rozmawialiśmy , zdążyliśmy dojść do ogrodu. Miejsca gdzie się poznaliśmy godzinę temu.

Sarvente : To co? Usiadziemy? - zaproponowałam.
Ruv : Uh...Ta pewnie.

Usiadliśmy. I w tak miłej - jak z mojej perspektywy - atmosferze spędziliśmy dzisiejsze popołudnie i kawałek wieczoru , gdyż nie miałam dziś żadnych obowiązków.

Niepowstrzymani - Sarv x Ruv FNF AU / PL Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz