[8] Burza

69 6 0
                                    

.---Trzecioosobowa POV---.

Przez kilkanaście następnych dni , Ruv i Sarv spędzali ze sobą sporo czasu , czy to w ogrodzie koło kościoła , czy to w parku , a czasem na mieście , przez co Sarv zaniedbała trochę - w sumie to mało powiedziane , bo je w ogóle zaniedbała - swoje obowiązki.
Plan , który był planowany przez mieszkańca pokoju 012 został zrelizowany niewiele dni później gdy głowa tutejszego kościoła dowiedziała się o wyczynieniach jednej z ich sióstr z zakonu. To jeszcze bardziej przekonało ich , że to jednak będzie dobra decyzja.
Ta wiadomość załamała ją. Spodziewała , że to stanie prędzej czy później , ale nie sądziła , że aż tak szybko. Sytuacja , która ją zastała niespodziewanie strasznie ją dobiła. Została z całym kościołem sama , lecz nie dokońca. Został jeszcze Ruv , lecz ona przewidywała , że on i tak niedługo sobie pójdzie z racji tego , że jest tu tylko na nocleg. Po drugie on sam jej powiedział , że nie wierzy w Boga , co jeszcze bardziej przekonywało ją do tej myśli.

Ruv odkąd poznał Sarvente , miał tylko w głowie 2 postawowe pytania , "Czemu mu pomogła" i "Dlaczego mu na niej zależy , przecież poznali się kilka dni temu". Te myśli nie opuszczały jego głowy , nawet gdy próbował się ich pozbyć lub nawet by podczas snu. Były z nim przez cały czas. To musiało być przeznaczenie , że drogi tych dwóch ludzi się spotkały.
Ruv po długim namyśle , postanowił aby zostać z Sarv. To nie zmieniało faktu , że z wszystkimi obowiązkami pozostała sama , gdyż ten nie był wtajemniczony w nie , a nawet nie wiedział jaki one były.

Po ogłoszeniu tego samego księdza , co ją uderzył jakiś czas temu , Sarvente przykucła , chowając twarz w dłoniach. Był tylko słyszalny lekki , cichy szloch. Ruv stał niedaleko , gdy ten wychodził z zakrystii zostawiając ich samych. Oberwałby za to , gdyby nie Sarv , która powstrzymywała go od przemocy w stosunku do innych , nawet gdy to oni zaczęli. Powtarzała : "Przemoc nigdy nie jest rozwiązaniem".

Podszedł do niej bliżej i również przykucnął. Szloch z chwili na chwilę przerodził się w płacz. Z szpar pomiędzy jej dłońmi zaczęły spływać łzy , jedna po jednej. Ruv położył rękę na jej ramieniu.

Ruv : Sarv... - wyszeptał. Ta opuszczając swoje ręce w dół , odsłoniła zapłakaną twarz. Oczy były już lekko zaczerwienione , a poliki dawno mokre od łez , które wciąż spływały po nich.

Ruv : Sarv , będzie dobrze. - przysunął ją bliżej do siebie , przytulając ją. Odwzajemniła. Jej twarz spoczywała na jego ramieniu... Ten tylko głaskał ją po plecach. Wiedział , że teraz każde słowo może ją zranić. Nigdy w życiu nie czuł jeszcze takiej intuicji. Czuł się z tym dziwnie.

Po kilku chwilach , szloch ustał. Ruv spoglądając na nią , zorientował się , że zasnęła... Ponownie poczuł to dziwne uczucie ... Że powinien ją bronić , jednak sam nie wie jeszcze przed czym lub przed kim. Po prostu wie , że nie może pozwolić , aby coś ją zraniło ponownie.

Trzymając ją już na rękach wstał , wyszedł z zakrystii. Rozejzawszy się , skierował się korytarzem w stronę schodów na inne piętro z pokojami. Z 2 dni temu Sarv go oprowadzała jeszcze raz po budynku , więc znał drogę do jej i jego pokoju i tam się skierował. Otwierając drzwi łokciem , wszedł do środka. Położył ją na jej łóżku , spoglądając na nią po raz ostatni. Potem spojrzał na zegar stojący na małym stoliku nocnym , godzina prawie 13. Przykrywszy ją , wyszedł po cichu zamykając drzwi , ponieważ nie chciał jej obudzić. Sam skierował się do swojego pokoju. Gdy usiadł już na swoim łóżku , położył się i przeciągnął. Chciał za wszelką cenę pomóc Sarvente , ale nie wiedział jak. Przecież nie ma pojęcia o niczym związanym z kościołem. Tak rozmyślając , spoglądał w sufit.

Niepowstrzymani - Sarv x Ruv FNF AU / PL Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz