Rozdział XI

160 17 8
                                    

Fuyuhiko odprowadzał do domu swojego kolegę. Noc była coraz ciemniejsza i zimniejsza, ale zdawało się, że im to nie przeszkadza. Nawet jak szli w ciszy.

Kazuichi był już trochę spokojniejszy w trakcie spaceru, chociaż nadal stresował się tym, że go porwali. Wolał jednak to zachować dla siebie. I tak był wdzięczny swojemu blond przyjacielowi, za to, że go uratował. Chociaż z szoku nadal nie mógł zapomnieć niektórych obrazów ze wspomnień. Nie na co dzień da się zapomnieć o traumie jednej, a mieć je aż dwie, to już w ogóle hardcore...

Kuzuryuu za to odczuwał ulgę. Bał się, że będzie się musiał tłumaczyć że jest synem bossa gangu Yakuzy. A ten nic nie pamięta. To jak kamień z serca dla naszego niskiego chłopaka. Może dlatego, że myślał o tym, że Souda nic nie pamięta i nadal mogą jakoś się kolegować?

Ale umówmy się, Souda nawet jakby się dowiedział, to by i tak nie do końca skumał o co chodzi.

Nadal nie wiedział o co chodziło innym z tym "Młody Mistrzu", czemu nazywają Hiko paniczem i czemu im gadał o tym swoim ojcu; i wszyscy się go boją?

Nadal nie powiązał go z mafią, ale wiedział że jest w to wmieszany na poważne. Coś także wspominał o udawaniu? Albo to jak się zachowywali jakby nic się nigdy nie stało? Coś było na rzeczy, i nawet różowowłosy to wiedział. Tylko nie chciał się przyznawać, że wie.

Może bał się tak samo jak kolega, że jak się przyzna, to ten go zostawi lub co gorsza uzna za problem do pozbycia? A co jak jego nowy kumpel jest do tego zmuszany? Mówił chyba wcześniej że wie co on, Kazuichi, przeżywa. Może też był czegoś świadkiem jako dziecko? Martwił się o niego, ale także za bardzo się bał żeby o to pytać. W końcu był tchórzem i wolał iść na skróty.

Dziwne, że wystarczyło tak niewiele czasu by chłopacy zdążyli się zakumplować i o siebie troszczyć.

— No to tu mieszkam... — Odezwał się po dłuższym czasie Kazuichi, patrząc na skromny dom z podwórkiem, tuż na granicach przedmieścia; gdzie nawet przy jego domu lampa uliczna była zepsuta. Szkoda, bo wczoraj ją naprawiał.

— No to idź do domu — W końcu gangster też się odezwał — I się lepiej ogarnij, wyglądasz jak jakiś leszcz — Zaśmiał się Kuzuryuu, wskazując na jego zakrwawioną koszulę — I lepiej wejdź po cichu, by nikt cię nie usłyszał i tak nie zobaczył.

— Sam wyglądasz jak leszcz! — Odpysknął obrażony, zakładając ręce na piersi w oburzeniu — A poza tym, ojciec na pewno już śpi, a on śpi twardo jak kamień. Nawet specjalnie go obudzić nie mogę.

— A reszta rodziny? — Dopytał bez zastanowienia, nie spodziewając się w sumie innej odpowiedzi niż to że śpią.

— Nie ma.  — Odpysknął tylko mechanik.

Ta odpowiedź tylko zbiła blondyna z tropu. Jak to nie ma? Może poruszył jakiś nieodpowiedni temat?

— Sorry. Nie wiedziałem — Powiedział z lekkim zmieszaniem.

— Nie masz za co przepraszać. Od zawsze tylko ja i tata byłem — Kazuichi wzruszył ramionami.

Mamę ledwo pamiętał, rodzeństwa nie miał, a tata... był tak naprawdę jedyną jego rodziną. Razem z nim prowadził sklep rowerowy, jednak niestety zarabiali bardzo mało, co można było zauważyć po stanie domu różowowłosego.

— W sumie ja też nie mieszkam z mamą od dawna... — Powoli zaczął Fuyuhiko.

— Twoi rodzice wzięli rozwód? Umarła?! PORWALI JĄ!? — Teraz on się przejął, słysząc tą wiadomość.

— Co? Nie! — Jego twarz wykrzywiła się w grymas niedowierzenia nad głupotą kolegi.

Przez myśl blondyna nawet przeszła mu myśl "Załamać się można".

— To co?! NIEDZWIEDŹ GRIZZLY JĄ WYKORZYSTUJE?! — był nie na żarty przerażony, właściwie bez powodu.

A może nie bez powodu, tylko w wyniku traumy opowiada takie pierdoły? Nie, jednak bez powodu. Przecież to Kazuichi.

— Po prostu pracuje gdzie indziej. Ale od lat jej nie widziałem. — Nareszcie Kuzuryuu sprostował o co mu chodziło.

— Uff... Już myślałem, że to dlatego jesteś taki wredny, bo to po stracie mamy... Ale w sumie może to dlatego?

Kontynuacja myślenia Soudy ciąg dalszy. On nigdy się nie nauczy, że wyciąganie pochopnych wniosków niestety nie jest oznaką inteligencji.

— Głupszej i bardziej zjebanej teorii nie dało się wymyśleć? Po prostu, kurwa, taki jestem i tyle! — Odburknął tylko mały mafiosa, kręcąc głową z politowaniem — Gdybyś mnie nie wkurzał, to bym nie był taki wredny!

Powiedział to pod wpływem chwili by go urazić, chociaż nie chciał tak naprawdę tego zrobić. Ale różowowłosy wcale się nie obraził. Wręcz przeciwnie, nadal traktował Hiko jak dziecko, które po prostu emocjonuje się nad jakimś cukierkiem i kłamie że to lizak.

Kazuichi więc jakby nigdy nic poklepał go po głowie. Był sporo w końcu wyższy od niego.

— Ta, taaa. Oczywiście — Zaśmiał się tylko i dalej go klepał.

Jego kolega z potężnym rumieńcem spojrzał na niego spod byka. Można by przysiąc, ze zaczęła mu lecieć para z nosa z tej złości i irytacji, chociaż było zbyt ciemno, by na pewno to określić. Prawdopodobnie też było po prostu na tyle zimno, że oddech stawał się widoczny.

— Co ci kurwa mówiłem o przestrzeni osobistej, skurwielu?! — Warknął głośno i zaczął machać rękami, by zrzucić jego rękę, ale z marnym skutkiem.

— No już, nie gorączkuj się tak — Sam zabrał rękę rozbawiony, po czym odwrócił się w kierunku domu — I... Dzięki za dzisiaj. Za wyjście i pomoc... gdy zemdlałem! — Dodał pośpiesznie.

Blondyn znowu się zarumienił. Odwrócił głowę i spoglądając na okoliczne drzewo fuknął.

— Nie ma za co, debilu.

On często się rumienił, głównie ze złości i krępacji, ale teraz dziękował w duchu, że latarnia nie świeciła z powodu zepsucia. Bo w obecnym stanie nie chciał się nikomu pokazywać w pełnym świetle.

Kazuichi wszedł na swoje podwórko, ale przy drzwiach przystanął i jeszcze raz spojrzał na kolegę ze szkoły, który odprowadzał go wzrokiem.

— Naprawdę dzięki za dzisiaj... Za wszystko.

Chyba serio docenił ten gest przyjaźni jaki Hiko dziś dla niego zrobił. W końcu kto na codzień ratuje kogoś przed jego głupotą z rąk japońskiej mafii?

— Mówiłem ci już raz, kurwa mać, że nie ma za co!! Umiesz ty w ogóle słuchać czy ogłuchłeś przez tą muzykę?! — Zirytowany i zawstydzony jeszcze bardziej wykrzyknął w kierunku mechanika.

Nie jego wina, że naprawdę czuł się zawstydzony tym gestem docenienia. Nikt go tak naprawdę nie doceniał za takie rzeczy, a docenienie za zamordowanie kogoś nie było dla niego.

— No umiem, umiem! Jezu! — Przewrócił Kazuichi oczami i wszedł do domu.

Przynajmniej wiadomo, że mogą na siebie liczyć.



KuzuSouda "WMIESZANI" ~ Kuzuryuu x SoudaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz