Prolog

407 34 29
                                    


Blondyn przełknął ślinę i chwycił za pistolet niepewnie. Nie był on ciężki. Dosyć gładko leżał w dłoni, wydawało się jakby od zawsze pasował do jego ręki. Jakby jego palce od zawsze wiedziały, gdzie chwycić by wydać brutalny strzał. Przyjrzał więc się tej trzymanej w broni. Lufa błyszczała przyjemnie, mieniąc się w oczach subtelnie. Gładko sprawdził magazynek. Naładowany. Stanowcze puknięcie tej części mechanizmu odbiło się echem pustym betonowym pomieszczeniu. Palec wskazujący powoli znalazł się na spuście.

Jakby go pociągnął, z łatwością mógłby wystrzelić.  Mógłby, ale... Fuyuhiko nigdy nie chciałby tego zrobić. Zwłaszcza gdy wiedział gdzie oczekuje jego ojciec by chłopak strzelił. Czuł na sobie ciężkie spojrzenie wielu osób. Dokładnie całego klanu Yakuzy. Każdy oczekiwał, że spadkobierca rodziny Kuzuryuu teraz odda strzał do zdrajcy.

Ale on sam z tym wcale nie był powiązany. Nie znał tego człowieka. On nic mu nie zrobił. Dla niego był nikim. Więc dlaczego on ma go zabić, skoro nawet nie jest jeszcze szefem klanu? Dlaczego on? Młody chłopak, który chodzi jeszcze do liceum? Czyżby to, że należał do gangu już tak w młodym wieku o tym zdecydowało? Czy może to, że kiedyś ma przejąc ten interes?

Podniósł wzrok na skazanego mężczyznę, który ze łzami w oczach na niego patrzył. Ogromny mężczyzna, z mocno obitą twarzą i ogromną ilością tatuaży właśnie płacze, bojąc się śmierci. Śmierci, którą z jakiegoś powodu on ma wymierzyć.

- Synu, już czas - powiedział groźnie lider Yakuzy, który położył rękę na ramieniu niewysokiego chłopaka, który w jeszcze raz spojrzał na broń.

- Nie... proszę... Błagam!! Oszczędźcie mnie!! Litości!! - ostatni raz wykrzyknął mężczyzna, patrząc Fuyuhiko prosto w oczy.

Chłopak choć na zewnątrz wydawał się nie wyrażać żadnych emocji, w środku czuł że wariuje; że może nie podołać. Nie chciał tego. Ale musi. Inaczej nigdy nie będzie umiał poprowadzić Klanu Yakuzy po przejęciu go od ojca. Inaczej... zawiedzie wszystkich. Inaczej... zhańbi swoją rodzinę i samego siebie.

Zamknął więc oczy i westchnął. Musi to zrobić. Wyprostował ręce, tym samym nakierowując broń na owego zdrajcę. Gdy otworzył oczy, powoli naciskał spust; zawahał się. Jego ojciec nie podzielał tak długo wykonywanej czynnosci

- Strzelaj!! - Krzyknął tak, że zlękniony chłopak oddał strzał.

Strużka krwi spłynęła z piersi mężczyzny. Utworzyła się ogromna kałuża o malinowym kolorze.

˜"*°• o •°*"˜

Z powodu gorąca Kazuichi szybko zaczesał swoje różowe włosy do tyłu i zczepił gumką.

- Ahhh, jak gorąco!! - Chłopak od razu wyraził swoje niezadowolenie, głośno krzycząc dookoła.

Właśnie naprawiał motor na podjeździe swojego domu i upał mega mu dokuczał. Ale swojego celu nie odpuścił. Musiał naprawić swój motor najpóźniej za godzinę. Potem musi nim pojechać na plaże, śledzić grupę koleżanek z klasy i udawać, że wpadł na nie przypadkiem. A potem spędzi z nimi czas i... kto wie? Genialne!

Zachwalał samego siebie, majstrując przy silniku z głupim bananem na twarzy. Ewidentnie był podjarany z myślą o wieczorze. Szybko zajął się jedną przekładnią, potem drugą... Chłopak niewątpliwie miał talent do mechanizmów. Praktycznie jakby mógł mieć jakiś tytuł, samozwańczo nazwał by się Super Mechanikiem, taka była jego wielka wiara w swoje umiejętności. O dziwo, nie mylił się.

Połączył jeszcze kilka kabelków i uznał, że to wystarczające. Szybko postanowił odpalić sprzęt, który niemal natychmiast odpalił. Silnik zadźwięczał donośnie. Souda na to oczywiście zareagował z radością.

- O tak maleńka! To teraz lecimy na panienki!! - Szybko chwycił leżącą obok motoru torbę i zamienił ją miejscami z kaskiem.

Szybko go założył, wsiadł na motor i ruszył przed siebie. Szczerzył się zadowolony sam do siebie, ciesząc się, że teraz jego plan się ziści. Cóż, nie całkiem... Zapomniał całkowicie o swojej chorobie lokomocyjnej. Szybko pozieleniał na twarzy, dlatego po krótkim czasie wjechał w pustą uliczkę. Z ogromną ulgą zdjął kask i zaczął ciężko oddychać. Dopieor po dłuższej chwili jego żołądek powoli już nie chciał wypluć swojej zawartości, a jego twarz znowu miała rumieńce.

Kazuichi Souda nie zdawał sobie sprawy, że w owej uliczce także ktoś jest. Ktoś... rozbity. Ktoś... obciążony odpowiedzialnością. Ktoś... kto potrzebuje teraz ukojenia.

Fuyuhiko Kazuichi siedział za śmieciami i tępo wpatrywał się w swoje ręce. Przybrały koloru różowego, trzęsły się niemiłosiernie. I nie wiedział jak ma się czuć. Dla niego to było dużo. Zabił człowieka. Od zawsze był świadomy swojej roli społecznej, ale dopiero od tej chwili zdał sobie sprawę, jak bardzo nie chce jej wykonywać.

I jak losy tej dwójki się potoczą, jak się spotkają? Gdy mechanik spotka gangstera?

KuzuSouda "WMIESZANI" ~ Kuzuryuu x SoudaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz