Rozdział XIV

92 13 3
                                    

Ale jak to on wie? Nie no, chyba się przesłyszał.

— Mafia? — Od razu Fuyuhiko zaczął wytrwale patrzeć w jego oczy.

Było w tym spojrzeniu oczekiwanie, zdziwienie i podejrzliwość, może i odrobina złości. Coś co sprawiło, że Kazuichi natychmiastowo stchórzył. Może nie powinien o tym wspominać?

— Um, co? Mafia? Jaka mafia?! Haha, a to dobre! — Próbował jakoś skłamać, ale mu nie wychodziło. Niezręczny śmiech nie był jedyną rzeczą, którą go zdradziła.

Prawdopodobnie gdy wszyscy stali w kolejce po umiejętność kłamania, nasz mechanik oglądał panienki.

— Kazuichi... Teraz nie wymyślaj... — Powiedział ostrzegawczo — Jaka mafia z klubu?

— No... Bo sam gadałeś, że jakaś mafia jest...? — Jedynie oznajmił wymijająco, po czym zaczął nerwowo gadać na jednym wydechu — NoWiesz, MafiaKtóraMaSekretyZaDrzwiamiOdPersoneluCzyCoś, NoBoPewnieKażdaMafiaMaTakieCoś, Prawda?! TakaKtóraPorywaSobieLudziDlaJaj, APotemGroziPiłą, ŻeCośCiOdetnie, BoPodobnoCośWidziałeś? Taka, NoWiesz... Mafia! 

— Zaraz, stop kurwa, spokojniej! — Blondyn próbował jakoś uspokoić kolegę, ale ten dalej nawijał.

— TakaKtóraCięByZabiła, GdybyKtośNiePrzyszedłCięUratować! NoTakaMafia! — Dalej trajkotał, chociaż nie mógł złapać oddechu. Nawet oczy mu trochę zawilgotniały ze strachu, jak sobie wszystko przypomniał.

— Kurwa mać, Kazuichi no żesz! Zamknij ryj!

Odzywki nie pomagały by chłopak się uspokoił, więc musiał coś zrobić innego. Najlepiej coś, czego on nigdy nie robił.

Przytulił go mocno, chociaż niechętnie.

— Już, już... Nic ci się, kurwa, nie dzieje — Starał się mówić spokojnie, chociaż trochę był wzburzony.

Czyli on wszystko pamięta? Boże, przecież to straszne. On wie kim jest?

Souda będąc szczerym, zdziwił się tym gestem, że przestał gadać jak nakręcony i spojrzał na niego w pełnym szoku malującym się na twarzy.

— A więc — Fuyuhiko odwzajemnił spojrzenie — Wszystko... pamiętasz? — Zapytał niepewnie.

Teraz już mechanik nie miał wyboru, musiał się przyznać.

— Um... tak... Od początku pamiętałem... —Powiedział cicho — Po prostu zdawało mi się, że nie chciałeś bym wiedział...

Młody mafiosa tylko się lekko odsunął, po czym oparł o ścianę. Zrobił ostatniego bucha i wyrzucił fajka do kontenera ze śmieciami.

— Taa... byłoby łatwiej. — Powiedział po chwili ciszy.

— Masz przeze mnie kłopoty? — Spytał zmartwiony różowowłosy.

Blondyn tylko spojrzał na niego badawczo. Czyli nie do końca wszystko wie. I chyba lepiej żeby tak zostało.

— Nie mam kłopotów.

— Bo... wtedy mnie uratowałeś... i nie chce byś przeze mnie miał jakiekolwiek problemy.

Czerwień pojawiła się na policzkach Kuzuryuu jak zwykle ze wstydu i irytacji. Mimo iż przyzwyczajał się, że Kazuichi się nim przejmuje, to nadal miał z tym problem.

— Nie ma o czym mówić! Miałem możliwości, to co miałem zrobić?! Zostawić cię?!

— Jakie właściwie możliwości? — Dopytał w końcu jego kolega — Pracujesz dla policji?

No dalej Kazuichi, błyskaj swoją inteligencją, bo jej nie widać.

— Nieważne. Lepiej żebyś nie wiedział — Wypowiadając to, gangster przymknął oczy — Uratowałem cię, koniec tematu. 

— Ej! Ale czemu?! Chcę wiedzieć, noo!! — Oburzył się Souda i spojrzał mu w oczy ze zgorszoną miną.

— Po pierwsze, gówno cię to obchodzi. Po drugie, bo nie mam ochoty ci nic mówić. A po trzecie, huj ci w dupe, ciesz się że żyjesz.

— No ale czemu?! Nie uważasz, że zasługuje na chodź trochę wyjaśnień?! — Zaczął nim potrząsać.

Blondyn już tylko myślał o tym, jak go trzepnąć w łeb, bo się powoli wkurwiał.

— Trzeba było kurwa nie udawać, że nic nie wiesz. Wtedy może bym miał ochotę ci powiedzieć. Teraz to się pierdol.

Obrażony Kazuichi usiadł z dala od niego po turecku i zaplótł ręce na piersi, by zobrazować swoje rozczarowanie. On i tak nie przestanie pytać.

— Właściwie czemu nazywali cię paniczem? Jesteś jakimś spadkobiercą? 

Kolejny raz Fuyuhiko tego dnia zrobił ciężki wydech. Coś musi odpowiedzieć, bo będzie pytał go do usranej śmierci.

— Powiedzmy. Powiedzmy, że mam coś odziedziczyć.

— Twój tata to właściciel tamtego klubu? — Strzelał Kazuichi.

W jego głowie ułożyła się nietypowa myśl, która w jego głowie miała sens. Pan Kuzuryuu posiada tamten klub. Mafia się wbiła i grozi im, że zniszczą ich życia, jeśli nie będą mogli tam robić brudnych interesów. Dlatego jego kumpel z klasy wiedział o mafii i dlatego chciał go ostrzec, ale on nie słuchał. Pewnie Hiko nie może o tym mówić głośno, bo jest zastraszony. Jednocześnie jest chroniony, bo prawdopodobnie gdyby coś mu się stało, to jego ojciec by mógł się przeciwstawić. 

Tak Kazuichi! Jesteś genialny! Pewnie dlatego tak jest i biedny Fuyuś się boi! Pewnie wiele ryzykował, by mu pomóc.

Gdyby tylko Fuyuhiko wiedział, o czym on myśli, by tylko złapał się za głowę.

— No... w sumie się nie mylisz — Powiedział powoli.

Jest właścicielem, to fakt. Tylko po prostu tam przebywa i rządzi mafią. Bo to on jest Ojcem Chrzestnym Klanu Kuzuryuu, jednego z Yakuzy.

— Ojej, biedny... 

Mechanik bez uprzedzenia go przytulił.

Chciał go pocieszyć. Był przekonany co do swojej teorii i współczuł strasznie chłopakowi.

Ten nawet od razu zareagował. Chociaż bardzo negatywnie. Zaczął się wyrywać cały zaróżowiony na twarz i wrzeszczeć na niego.

— Kurwa mać, przestrzeń osobista, Souda!! Zostaw mnie!!

— Ale ty wcześniej...

— Gówno mnie to, co zrobiłem wcześniej! Zostaw mnie do jasnej cholery! 

Ale ten go nie puszczał. Dla Soudy Hiko był mocny jedynie w gębie. Pewnie ukrywał, jak bardzo potrzebuje takich rzeczy, na pewno.

— Wiem, że nie chcesz mi nic mówić, ale jakbyś chciał jednak pogadać... To wiesz gdzie się zwrócić... albo gdzie dzwonić. Ty sam mi dałeś numer, to też skorzystałem, pamiętasz?

— Puszczaj mnie, kurwa, a nie coś pierdolisz o gadaniu! — Coraz bardziej czerwieniał.

W domu nikt go nie przytulał, więc nawet do tego nie był zwyczajny. Chociaż przyznał przed sobą w duchu, że faktycznie tego mógł potrzebować, jednak nie pozwolił sobie by to pokazać. To nie pasuje do obrazu Yakuzy.

— No już się tak nie denerwuj! Chcę tylko byś wiedział, że możesz na mnie liczyć! — Powiedział pewnie Souda.

Przez te słowa blondyn przez chwilę się zdezorientował i pozwolił, by Kazuichi go przytulił.

Liczyć? W sumie... Dobrze to wiedzieć i słyszeć.

— Wiesz, raczej wątpię, że się wygadam takiemu przybłędzie jak ty... — Zaśmiał się krótko, trochę z nerwów.

— Nie szkodzi. Możesz tak jak ja gadać poza tematem — Zaśmiał się, ucieszony że kolega w końcu jakoś się przed nim otwiera.

— Ty nawet nie wiesz, jak mnie tym wkurwiałeś...

— Ale ty mnie nie będziesz wkurzać, więc wal śmiało! — Kazuichi szeroko się uśmiechnął, pokazując szereg ostrych ząbków. 

— No dobra... Może kiedyś raz zadzwonie... — Spojrzał zawstydzony w ziemię.

Poczuł coś dziwnego, jakieś dziwne ciepło w sercu. Coś na wzór szczęścia. 

— Yuhu! I pogadamy wtedy o dziewczynach! No i może o tym, jaką mogą mieć bieliznę! — Różowowłosy się ucieszył jak nigdy.

No i urok prysł.

— Obleśny jesteś — Popatrzył na niego z odrazą.

— Ej! Jaki ty masz z tym problem?

— Myślałem, że kochasz tylko i wyłącznie Sonię. Niewierny jakiś jesteś, skoro chcesz gadać o więcej niż jednej. Zresztą nie zamierzam nawet o tym gadać.

— Phi! A co, ty święty jesteś?

Był pewny że Fuyuhiko i Peko ze sobą kręcą, tylko boją się o tym przyznać. Na pewno jego kolega nocami o niej śni i myśli jak wyznać uczucia. Zupełnie jak on.

A jakie było zdanie Fuyuhiko na ten temat? Nie potrafił widzieć Pekoyamy jako kogoś więcej niż przyjaciółka. Ogólnie nigdy żadnej dziewczyny nie traktował jako potencjalnej kandydatki. Będąc szczerym, nawet nigdy nie myślał o dziewczynach. Był na to zbyt zajęty. Przynajmniej tak myślał.

— W ogóle ciekawe co u panienki Sonii~ — Różowowłosy się rozmarzył i spojrzał w niebo — Pewnie wygląda cudownie jak zawsze...

— No to idź się z nią zobaczyć — Wzruszył ramionami blondyn.

— Właśnie... Która godzina?

— Zaraz się kończy pierwsza lekcja... Trzeba się zbierać. Jak coś, spóźniłem się bo byłem u pielęgniarki, ok? — Powiedział władczo.

— A ja bo... Byłem sprawdzić cię u pielęgniarki? 

— Niech będzie...

Oboje wstali i ruszyli w stronę sali.

KuzuSouda "WMIESZANI" ~ Kuzuryuu x SoudaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz