I - Rozdział 2

869 58 94
                                    

Otaczał mnie gęsty las. Czułem zapach drzew i mchu. Wilgotne powietrze mierzwiło moje włosy, jak i liście dookoła mnie. Jak przyjemnie - pomyślałem. Mógłbym tu spędzić wieczność. Kropelki rosy powoli skapywały na wilgotną już trawę. Pewnie padało jakiś czas temu.
Nagle krzaki zaszelesciły. Wystraszyłem się nieco, jednak nie trwało to długo, ponieważ zza nich wybiegł Iruka z ramenem w rękach.

- Naruto zjedz ramen!

- Tak!! Ja zawsze! - odpowiedziałem wesoło wyciągając do niego dłonie, nie zwracając nawet uwagi na dziwne okoliczności tego zdarzenia. Jednak mężczyzna z każdym moim krokiem oddalał się.

- Naruto! Ramen!

- Tak! Ramen! Daj mi go, nie uciekaj - wolałem do niego.

- Naruto - powtórzył - Wstawaj!

- Czekaj co?

Nagle obraz przed moimi oczami się rozmył, a go zastąpił nachylony nade mną Iruka.

- Wsta-waaj! - wydarł się przybliżając swoją twarz do mojej. - Ślinisz się.

Zerwałem się natychmiastowo, odpychając przy tym wujaszka. To był tylko sen.

- Zaspałem! Zaspałem?! - złapałem się za głowę i zacząłem skrzeczeć. Super kuźwa znów to samo. Dzięki Bogu, Iruka był tu ze mną i mnie obudził.

- Spokojnie, ostatni autobus odjeżdża za 20 minut, zdążysz.

- Boże, kamień z serca - odetchnąłem z ulgą, opadając na łóżko.

- Budziłem cię wieki, już zdążyłem zapomnieć, że śpisz jak głaz. - zaśmiał się. - Śniadanie masz już na stole, więc tym nie musisz się przejmować.

No, aż zachciało mi się płakać. Jak ja bym potrzebował kogoś takiego na co dzień w moim życiu.

- Kocham cię - rzuciłem i poszedłem się ubrać.

- Ahh, co ja z tobą mam - usłyszałem jego westchnięcie pod nosem, na co się uśmiechnąłem.

Włożyłem pomarańczową koszule i dresy, poczesałem trochę włosy, po czym je na nowo rozwaliłem. Wtedy wyglądały najlepiej!

Zszedłem na dół i na stole ujrzałem stos, przepięknie wyglądających naleśników.
Zjadłem je szybko i wyleciałem z domu, prosto do podjeżdżającego autobusu. Zanim się obejrzałem, stałem przed drzwiami ogromnego, kolorowego budynku, zwanego piekłem, znaczy szkołą.

Cóż, raz kozie śmierć

Szedłem przez znane mi dobrze korytarze, kierując się do sali z planu lekcji. Zatrzymałem się przed wejściem. Wziąłem głęboki wdech i wszedłem.

Od razu poczułem się skrępowany jak nigdy dotąd. Wszyscy, dosłownie wszyscy, wpatrywali się we mnie jak w jakąś zjawę. Mimo, że byłem do tego przyzwyczajony, wciąż działało to na mnie tak samo. Może nie wiedzieli, że się przenoszę? - próbowałem się pocieszyć.

Na szczęście z transu wyrwał mnie mój przyjaciel.

- Naruto! - zawołał mnie z końca sali - Usiądź za nami.

Boże dziękuję. Szybko podszedłem do danej ławki, która znajdowała się na samym końcu i usiadłem przy oknie, tuż za Shikamaru.

- Spokojnie - próbował mnie uspokoić - Będzie dobrze. Zareagowali tak, ponieważ jesteś nowy w klasie. Nie masz się czym martwić.

- Nie byłabym tego taka pewna - rzuciła chamsko Temari, siedząca obok niego.

- Nie słuchaj jej - Nara zmierzył ją morderczym wzrokiem, jednak widząc jej twarz zaraz się wycofał. Dziewczyna była po prostu przerażająca, w jej oczach zawsze widoczna była chęć mordu.

Pod maską szczęścia | SasuNaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz