*Pov Sasuke*
Wyszedłem ze szkoły i usiadłem na dosyć długim murku, czekając na tego debila. Ileż można się podnosić z ziemi? Przy okazji zacząłem zastanawiać się, co w ogóle ci ludzie do niego mają. Szczerze cieszę się, że w końcu udało mi się w jakikolwiek sposób zareagować. Jak można kogoś traktować w taki sposób? Jebane szuje.
Westchnąłem, gdy tylko zobaczyłem jak Naruto wychodzi.
Jednak on, gdy mnie zobaczył, zatrzymał się i wpatrywał się we mnie z niepokojem. Nad czym on się tak waha? - spojrzałem się na niego pytająco. Okej, ruszył się.- Ehm... Sasuke?
- Musisz umieć się postawić. - rzuciłem prosto z mostu. Byłem po prostu szczery. Nie lubię owijać w bawełnę. A cała sytuacja naprawdę mnie wkurwiła.
- Czekaj, co? Chwila, ja chciałbym podziękować... Za.. za tamto wcześniej. Wiesz, nigdy nikt się za mną nie postawił, oprócz Shikamaru i babci. - wymamrotał
- Babci? - zapytałem, nawet nie wiem po co. Jasne, że może mieć babcię. To, że ja jej nie mam nie znaczy, że on też nie.
Szczerze nie wiem nic o moich dziadkach. Znam ich jedynie z opowieści rodziców, których już także nie ma na tym świecie. Został mi jedynie brat.
- Znaczy, Tsunade.
- To twoja babcia? - podniosłem brew. Dobra. Teraz mnie chłopak zdziwił. Już wiem skąd ma takie fory u nauczycieli. Też by mi się takie przydały. Mam dość przebywania wśród tych ułomnych ludzi.
- Tak! Znaczy nie! Znaczy... - Boże, on jest przerażony, jakbym za chwilę miał go zabić. Przecież na takiego nie wyglądam. - Nie jest moją prawdziwą babcią. Przyjaźniła się z moim ojcem. - powiedział, a ja lekko się uśmiechnąłem. Dobra już ogarniam o co chodzi.
- Słuchaj, gdybyś umiał sie postawić w takich sytuacjach, było by ci o wiele łatwiej. - postanowiłem przemówić mu do rozumu. Nie może być wiecznie chodzić z podkulonym ogonem. Niby to sprawia, że jest uroczy, ale przecież on sobie w życiu nie poradzi.
Chłopak na odpowiedź mruknął coś pod nosem, czego nie zrozumiałem.- Chodź. - powiedziałem nagle.
Postanowiłem, że pójdę z nim pod dom. Jeszcze ktoś go zaatakuje znienacka. A on się przecież sam nie obroni.
- Co? Gdzie?
- Ktoś cię musi do domu odprowadzić. - rzuciłem krótko. Po co się tłumaczyć?
- Co?
- Głuchy jesteś czy jak? - chyba jednak jest. W moich komunikatach chyba nie ma nic trudnego, prawda?
Droga minęła nam w ciszy. Gdy się o coś pytał, próbowałem go zbyć. Wiedziałem, że chce zacząć rozmowę, żeby nie było niezręcznie, ale nie miałem na to siły.
Ehh, czy ten młotek naprawdę mnie nie pamięta?Gdy chodziłem jeszcze do przedszkola, byłem zupełnie sam. Zero kolegów do zabawy, nauczycielki też za często się do mnie nie odzywały. Najczęściej po prostu siedziałem w kącie i nic nie robiłem. Rodzice jeszcze wtedy żyli, i mówili mi, żebym się otworzył, żebym zagadał do kogoś. "Na pewno ktoś cię polubi", "Nie trać wiary!", "Jesteś cudowny, kochamy cię" - pomimo tych wszystkich słów, których oczywiście teraz mi brakuje, nic takiego się nie stało. Byłem uprzedzony sam do siebie. Możliwe, że już jako małe dziecko nie cierpiałem swojej osoby.
Bo po co ktoś miałby się bawić z takim małym smarkaczem jak ja? No właśnie, ktoś jednak chciał i był to Naruto. Pewnego razu, gdy dzień zapowiadał się tak samo, jak poprzednie, nagle nad swoją głową usłyszałem czyjś głos, jego głos. Jako pierwsza i jedyna osoba podszedł do mnie tego dnia i zapytał, czy chcę się pobawić z nim klockami. Niby śmieszne i żenujące, lecz w tamtym czasie to było moje wybawienie z całkowitego mroku.
CZYTASZ
Pod maską szczęścia | SasuNaru
Fiksi Remaja" śᴡɪᴀᴛᴌᴀ ɪ ᴋʀᴢʏᴋɪ ʟᴜᴅᴢɪ ᴅᴏʙɪᴇɢᴀᴌʏ ᴅᴏ ᴍɴɪᴇ ᴢ ᴋᴀᴢ̇ᴅᴇᴊ sᴛʀᴏɴʏ. ᴘʀᴢᴇᴢ ᴄᴀᴌᴇ ᴛᴇ ᴏśᴡɪᴇᴛʟᴇɴɪᴇ ᴘᴏᴊᴀᴡɪᴌʏ ᴍɪ sɪᴇ̨ ᴍʀᴏᴄᴢᴋɪ ᴘʀᴢᴇᴅ ᴏᴄᴢᴀᴍɪ, ᴡɪᴇ̨ᴄ ʙʏᴌᴇᴍ ᴢᴍᴜsᴢᴏɴʏ ᴢᴀsᴌᴏɴɪᴄ́ ᴏᴄᴢʏ ʀᴇ̨ᴋᴀ̨. ᴅʀᴜɢᴀ̨ ᴅᴌᴏɴ́ ᴍɪᴀᴌᴇᴍ ᴡᴏʟɴᴀ̨, ᴡɪᴇ̨ᴄ ᴢᴀᴄɪsɴᴀ̨ᴌᴇᴍ ᴊᴀ̨ ᴡ ᴘɪᴇ̨śᴄ́. - ᴊᴜᴢ̇ ᴄᴢᴀs...