I - Rozdział 14

610 46 48
                                    

Obudziłem się z lekkim bólem głowy. Nie wiem, czym był on spowodowany. Bardzo możliwe, że to przez stres kolejnym dniem pełnym nagrywek. Otóż, dzisiaj w ogóle nie idziemy do szkoły, ponieważ od 10:00 mamy pojawić się na planie.

Spojrzałem na zegarek, była 8:30. Przetarłem oczy i spojrzałem przez okno. Na dworze było pochmurno. Świat spowijał się w odcieniach szarości, a ulice były puste i nie było na nich żywej duszy. Zazwyczaj biegały po niej dzieciaki, idące do pobliskiego przedszkola. Jednak godzina poranna już minęła, co równało się z brakiem ludzi na zewnątrz.

Nagle usłyszałem pukanie do drzwi, które przez długi czas nie ustawało. Zastanawiałem się, co kogoś sprowadza do mnie o tej godzinie, jednak nie ruszyłem się z miejsca. Tak przyjemnie mi było pod tą kołderką. Jedynie brakowało mi tu tego dr...

- Wstawaj młotku! - momentalnie zerwałem się z łóżka i zacząłem się rozglądać wokół siebie. Sasuke stał w drzwiach mojego pokoju.

- Sasuke? Co ty tu robisz?! - wykrzyczałem zdezorientowany, przykrywając się po twarz, kołdrą, tak jakbym właśnie był całkiem nagi, a nie byłem.

- Wszedłem sobie, bo nie otwierałeś - prychnął - Już wiem dlaczego - zaśmiał się pod nosem.

- O Boże! - wydarłem się ponownie, gwałtownie wstając z łóżka, omal się nie wywalając - Która godzina?! - NIE MOMENT, PRZECIEŻ JUŻ SPRAWDZAŁEM!

Spojrzałem w komórkę jeszcze raz i odetchnąłem z ulgą, opadając z powrotem na łóżko. Sasuke tylko prychnął.

- Boże co za młotek - mruknął do siebie, co usłyszałem i rzuciłem w niego poduszką w ramach zemsty. Nie będzie mnie przezywał pod moim własnym dachem drań jeden. On na ten gest tylko wkurzył się i rzucił ją we mnie. Tak rozpętała się krótka wojna na poduszki, którą przerwał Uchiha, mówiąc, żebym się ogarnął, bo się spóźnimy. Faktycznie. Mieliśmy może z godzinę, do bycia już na miejscu, z czego musiałem się jeszcze ogarnąć i zjeść.

Zacząłem lekko panikować, szukając jakiś ciuchów po pokoju.

- Aghh! Nie zdążymy! - wziąłem jakąś bluzkę ze wczoraj oraz moje typowo czarne jeansy.

- Spokojnie panie Uzumaki - przerwał mi Sasuke. Panie Uzumaki? - Ty idź się ubierz, a ja ci zrobię żarcie na podróż. Zjesz w autobusie, bo nie zdążysz w domu.

Normalnie ten człowiek spadł mi z nieba! Gdyby tu nie przyszedł, to Bóg wie do której bym jeszcze tak leżał.

- Dziękuję ci draniu!!!! - podbiegłem, przytuliłem go szybko i poleciałem do łazienki się ubrać. Wziąłem ekspresowy prysznic, który trwał z 5 minut, żeby się odświeżyć i nałożyłem ubrania. W końcu spędzimy na planie dzisiaj cały dzień, aż do nocy. Trochę mnie to stresowało, jednak wierzę, że wszystko będzie okej. Jeszcze nie wiemy, jakie sceny dzisiaj będą kręcone. Reżyser powie nam na miejscu.

Wyszedłem, a z kuchni, tak jak ostatnim razem, dobiegał zapach przygotowywanego jedzenia. Usmiechnąłem się pod nosem. Tym razem Uchiha zaserwował mi pyszne tosty, które zjadłem w autobusie.

Droga minęła nam dzisiaj szybciej, niż wczoraj, ponieważ zapomniałem o niezręcznej sytuacji, jaka miała miejsce.
Tym razem, gdy dotarliśmy, przed oczami ujrzeliśmy dużą szkołę. Składała ona się z dwóch budynków, połączonych długim korytarzem. Była w kolorze żółto-zielonym, a na około niej ponownie obklejona była taśma.

- Nie mogę uwierzyć, że wynajęli jakąś szkołę do nagrywek... - mruknąłem do siebie, na co nie dostałem odpowiedzi.

Nagle z budynku wyleciał uradowany Gaara.

Pod maską szczęścia | SasuNaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz