I - Rozdział 17

616 41 26
                                    


*pov Sasuke*

Droga do Konohy dłużyła mi się w nieskończoność. Nie mam pojęcia, czy to przez to, że nie umiałem zasnąć, czy może przez tego głupiego młotka. Nie dość, że się kurwa martwiłem o niego, bo dostał ataku paniki, czego się nie spodziewałem, to jeszcze w dalszym ciągu nie chce ze mną rozmawiać. Widocznie wiele jeszcze o nim nie wiem.
Kuźwa, przez to jeszcze bardziej mnie do niego ciągnie. Co ja mam z tym debilem... Skoro on nie chce się ze mną już zadawać, to ja też nie powinienem, a jednak w pewnym stopniu to chyba niemożliwe.

Gdy dojechaliśmy, na parkingu czekał na mnie Itachi.
Widziałem jak Naruto rozgląda się wokół, szukając pewnie Iruki, lecz nigdzie go nie było.
Nagle podeszła do niego Tsunade, wołając również Kakashiego. Co ona od nich chce, o tej godzinie?

- Idziesz? - zagadał mnie mój brat, który widocznie był czymś poddenerwowany.

- Ta. - mruknąłem tylko pod nosem.

Kolejnego dnia nie mieliśmy szkoły, a na nagrywki mieliśmy wrócić dopiero po weekendzie. Reżyser powiedział nam, że nie ma żadnego problemu. Cóż, gdyby miał, to wtedy bym mu wygarnął.

Na śniadanie zrobiłem sobie płatki z mlekiem, co totalnie nie było w moim stylu. Nie miałem po prostu humoru, aby coś sobie ugotować. Tak samo było z obiadem. Bez tego młotka cały dzień wydawał się denny i drętwy. Za bardzo się przyzwyczaiłem do niego.

Zszedłem na dół, aby ponownie zjeść te jebane płatki, gdy zagadał mnie Itachi.

- Co u Naruto? - Co? Czemu się o niego pyta?

- A co ma być? Jestem jego niańką, że mam wszystko wiedzieć? - syknąłem przez zęby.

- Widocznie, nie wiesz nic o Iruce - powiedział z głową w gazecie, nie patrząc się na mnie.

- Co z nim? - udawałem niewzruszonego, jednak w głębi duszy, zacząłem się nieco niepokoić.

- Miał wypadek. Leży w śpiączce w szpitalu. Dlatego, też stałem w ogromnym korku wczoraj, i prawie się spóźniłem.

- Co....? - rozszerzyłem oczy w zdziwieniu.

- Naprawdę o tym nie słyszałeś?

- Kurwa - mruknąłem, a w moim sercu rozlało się czyste przerażenie.

W tym momencie zapomniałem nawet o tym, że jestem zły na tego młotka. Wszystkie negatywne emocje odpłynęły, a zamiast nich pojawił się ogromny żal i współczucie. Wiem, jak bardzo ważny jest dla niego Iruka, w końcu spędził z nim praktycznie całe życie, i mężczyzna zastępywał mu ojca. Znając życie, Naruto siedzi zapłakany w domu, do takich rzeczy nie ma psychiki.
Kurwa.
Nie zwlekając dłużej, wyleciałem z domu jakby ktoś mnie gonił. Dawno tak szybko nie biegłem. Na dworze było strasznie zimno, przez co wiatr wiejący mi na twarz, sprawił, że w moich oczach pojawiły się łzy. Niechcący też wpadłem na jakąś panią, ale miałem to wszystko w dupie. Teraz najważniejsze było dotarcie do Naruto. Po kilku minutach, znajdywałem już się pod domem tego młotka, cały zdyszany. Zapukałem do drzwi, próbując uspokoić oddech.

To jaki widok ujrzałem po ich otwarciu, zmroziło moje serce. Naruto spoglądał na mnie smutnym, praktycznie nie wyrażającym nic wzrokiem. Oczy miał napuchnięte od płaczu, a jego policzki były lekko zaróżowione. Japierdole.

- Sas...? - nie pozwalając mu dokończyć, przygrnąłem go do mocnego uścisku. Chłopak był cały spięty. Jednak po chwili powoli zaczął się rozluźniać, a jego ramiona objęły mnie w pasie, a głowa spoczęła na moim ramieniu, wtulając się we mnie. Jedyne co usłyszałem to cichy szloch. Położyłem jedną dłoń na jego miękkich włosach i lekko poglaskałem.
Na moje usta wkradł się mały uśmiech.
Zamknąłem oczy i oddałem się chwili.

Pod maską szczęścia | SasuNaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz