I - Rozdział 11

613 42 72
                                    

Kusiło mnie dodać ten rozdział już, więc macie wcześniej👹 cieszcie się

Nic nigdy nie trwa wiecznie. Każda szczęśliwa chwila, może być zrujnowana w każdej sekundzie. Radość od razu zamienia się wtedy w żal, rozpacz, złość czy smutek. Także moi drodzy - polecam cieszyć się każdą chwilą, każdą minutą, bo nigdy nie wiadomo co się wydarzy.
Wasze życie może nawet obrócić się o 180 stopni, czy tego chcecie czy nie.

Cóż, w moim życiu zawsze tak było i chyba zawsze będzie. Wszystko rzecz jasna musi się zjebać w momencie, w którym zaczyna się układać.
Na chuj się łudziłem, że tym razem będzie inaczej?
Tak, możliwe, że będę mógł próbować startować w castingach, jeszcze nie raz w moim życiu. Jednak w tym momencie nie dochodziło to do mnie. Biegłem ile sił w nogach w kierunku mojego domu, a wiatr rozwiewał po policzkach moje łzy.
Była godzina 23:00, a księżyc rozjarzył ulice swoim blaskiem. Gwiazdy na niebie układały się przeróżne konstelacje. Gdybym był w innej sytuacji, wpatrywał bym się w nie z zachwytem. Teraz jednakże, nie zwracałem na nie najmniejszej uwagi. Cisza, która doskwierała tej nocy, została przerwana przez mój płacz. To był w tym momencie jedyny słyszalny dźwięk.
Kurwa mać. Przecież miało się udać. Miałem tam grać razem z tym draniem. Siąkałem co chwilę nosem, podczas gdy mój oddech stawał się coraz płytszy.
Nawet nie wiedziałem, czy biegnę w dobrym kierunku.

- Naruto!!! - usłyszałem krzyk zza moich pleców. Sasuke pobiegł za mną. I po chuj? Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Biegłem dalej. - Naruto! Zatrzymaj się!

- Zostaw mnie w spokoju! - wydyszałem zmęczony. Z każdą sekundą coraz bardziej brakowało mi tchu i zwalniałem tempa. Kurwa. W końcu zatrzymałem się i kucnąłem, żeby mój oddech się uspokoił.

- Młotku, uspokój się... - Uchiha dogonił mnie i stanął obok. Miałem ochotę iść do domu i być samym, naprawdę.

- Mam się uspokoić? - mówiłem przez łzy. Czułem się bezsilny w tej sytuacji.

- Przecież będą jeszcze inne możliwości - próbował mówić troskliwym tonem.

Najgorsze jest to, że ja to wiem. I tak naprawdę cała ta sytuacja powinna być moja motywacją do dalszych prób i do brnięcia w to. Jednak jakimś cudem ten jeden sms ze słowami "nie dostałeś się" dotknął mnie w taki sposób, że miałem ochotę się załamać. Była to moja kolejna porażka w życiu. Kolejny powód żeby nienawidzić się i zostać w domu i nie wychodzić już nigdy. Więc w sumie krótko mówiąc, wszystko co dotychczas gromadziło się we mnie, właśnie eksplodowało. Heh, mam dość.

- Wiesz co ci powiem - Sasuke kucnął o bok mnie i chwycił mnie za podbródek tak, abym na niego spojrzał. Przez łzy widziałem go całego rozmazanego, więc przetarłem oczy. W końcu zobaczyłem jego twarz. Wyrażała ona więcej emocji niż na co dzień, co mnie uderzyło, ponieważ teraz widziałem w niej troskę i zmartwienie jednocześnie. - Wydaje mi się, że to jest pomyłka.

- Sasuke, ale... - no nie jestem tego taki pewien.

- Słuchaj mnie młotku - przerwał mi znowu, poważniejszym głosem - Jestem święcie przekonany, że producenci pomylili te jebane numery telefonu. W życiu nie uwierzę w to, że się nie dostałeś, skoro masz tak ogromny talent. A jeśli się nie dostałeś, to ci ludzie popełnili największy błąd, jaki mogli popełnić. Już nawet nie mówiąc o tym, że laska, która z tobą grała, sama powiedziała, że masz potencjał, to w dodatku sam fakt, że mówiłeś mi ten wiersz z tysiąc razy i nigdy nikt mnie tak nie poruszył. Oczywiście mówię tu o recytacji, więc nie schlebiaj sobie - na te słowa lekko się zaśmiałem. Sasuke mówił całkiem poważnie. Przez cały ten czas wpatrywałem się w jego czarne tęczówki, które pod osłoną nocy, zdawaly się praktycznie niewidoczne. Czułem, jakbym został pochłonięty przez jakąś odchłań.

Pod maską szczęścia | SasuNaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz