Rozdział 4

1.6K 101 9
                                    

Chłopak, który na mnie patrzył był śliczny. Miał piękne kości policzkowe i opaloną cerę z lekkim zadbanym zarostem. Przydługie brązowe włosy wpadały mu do dużych piwnych oczu, jego usta były wąskie i lekko popękane. Był moim ideałem. Serce zaczęło walić, od czasu poznania Evy nigdy się tak nie czułem.

-Więc ty jesteś Gregory?

-Tak.- odpowiedział pospiesznie chłopak, miał niski, delikatny

Było mi trochę przykro. Prawdę mówiąc wchodziłem do pokoju z nastawieniem, że go zabiję, teraz jednak nie byłem pewny czy aby na pewno powinienem to zrobić. Dobrze wiedziałem, że gdybym spotkał go na ulicy to na pewno poprosiłbym go o numer. Naprawę był śliczny.

-Opowiedz coś o sobie.- zachęcałem.

Prawda była taka, że szukałem logicznego wytłumaczenia dlaczego miałbym go nie zabijać.

-No więc z zawodu jestem policjantem.- wymamrotał, po czym urwał gdy zobaczył na sobie mój ciężki wzrok.

Podłamałem się, nie dość że chłopak który był idealny był jebanym policjantem, to właśnie podał mi idealny powód żeby go zabić. Nie mogłem w to uwierzyć, na świecie było tyle zawodów, a on musiał być zasranym psem.

Nie wiedziałem co robić miałem dwa poważne powody, żeby go zabić jednak bardzo nie chciałem tego. Bałem się, że mnie wyda, ale nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że mam go zabić.

-Spokojnie nie wydam cię. - wyrwał mnie z zamyślenia jakby czytał mi w myślach. Miał spokojny głos co mocno mnie zdziwiło, przecież mógł umrzeć, dlaczego mówił tak spokojnym głosem. -I tak nikt by mi nie uwierzył, pewnie nawet gdybyś mnie zabił nikt by mnie nie szukał.

Ta informacja trochę mnie zdziwiła szczerze powiedziawszy nie byłem pewien czy chłopak mnie okłamuje czy mówi prawdę.

-jaki masz numer odznaki?

-05

Ta odpowiedź zdziwiła mnie jeszcze bardziej. Chłopak prawdopodobnie był w high command, jednocześnie twierdząc, że nikt by go nie szukał.

Zadając mu kilka kolejnych pytań dowiedziałem się, że posadę w policji zawdzięcza tylko i wyłącznie swojemu ojcu, który sam przeszedł na emeryturę.

Zastanawiałem się co zrobić z chłopakiem, w normalnych okolicznościach pewnie bym go zabił, ale on wydawał się wyjątkowy i czułem, że jeszcze mi się przyda.

Nakazałem chłopakom, aby założyli mu worek na głowę i pojeździli z nim chwile po mieście, a gdy już na pewno straci orientacje, wysadzili go w jakiejś uliczce i odjechali.

Sam postanowiłem, że chłopak mi sie jeszcze przyda, myślałem wtedy że go omotam  aby poznać położenie Capeli. Wprawdzie miałem wtyki w policji, jednak tylko najwyższe rangi wiedziały gdzie się on ukrywa.

Chwile później dostałem wiadomość z której wynikało, że misja została zakończona sukcesem, a auto którym go wieźli ma już zmienione blachy.

Ta informacja mnie uspokoiła, a wraz ze spokojem poczułem jak bardzo zmęczony jestem.
Wychodząc z biura pożegnałem się z mijającymi mnie osobami i udałem się w kierunku parkingu, z którego to wyjechałem w kierunku apartamentów moim zielonym Zentorno.

Wtedy było to dla mnie zwykłe auto, nawet nie zdawałem sobie sprawy ile w przyszłości będzie dla mnie znaczyło.

Wszedłem do mieszkania, wziąłem szybki prysznic, napisałem Dii, że dziękuję za pomoc i wyczerpany położyłem się do łóżka.

-.-.-.-.-.-

Morwin / Przez metalowe kratyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz