Tego dnia obudziłem sie póżniej niż zwykle, pierwszy raz od dawna spałem spokojnie ulga jaką piczułem gdy przypomiałem sobie o evce była niedopisania.
Wziąłem zimny prysznic i włączyłem ekspres do kawy.
Wpatrzony w robiącą sie kawę myślałem nad plan wykorzystania gregorego.Może nie było to zbyt miłe ale średnio sie tym przejmowałem, nie zważałem na uczucia innych chciałem dopaść Capele. Zabić go tak jak ,,szczura,, albo brutalniej, boleśniej.
Jeśli to co mówił mi poprzedniego dna chłopak było prawdą i policja naprawdę miała go w dupie mogłem stosunkowo łatwo go omotać, przekonując go tym samym do wbicia noża w plecy wszystkim współpracownikom i zdradzenia miejsca pobytu szefa.
Mój plan był genialny, musiałem tylko udawać że chłopak mi sie podobał i że rzekomo chciałem sie z nim umówić na randkę. Szczególnie pomocny był fakt że dzień wcześniej przez natłok emocji naprawdę zaświeciły mi sie oczy gdy ujrzałem chłopaka.
Nie zakochałem sie w nim ani nie zauroczyłem, był po prostu ładny a ja byłem zmęczony.Wypiłem w pośpiechu kawe i udałem sie do biura gdzie przywitał mnie dia
-siema, coś długo cie nie było wyspany?
-tak nareszcie- odwzajemniłem uśmiech i skierowałem sie do biura doriana
-hej potrzebuje numeru tego typa co go wczoraj zgarnęliście- powiedziałem gdy wtargnąłem do pokoju
-o będziesz go zastraszał przez telefon żeby sie nie rozpruł? zapytał z nadzieją dorian
nie do końca o to mi chodziło ale nie chciało mi sie mu wszystkiego tłumaczyć wieć tylko kiwnąłem głową.Opuściłem jego biuro i chwile później dostałem wiadomość z jego numerem o który prosiłem. Postanowiłem że zadzwonię do niego wieczorem, nie myślałem co mu powiem stwierdziłem że będe imprezował, powtarzałem sobie w glowie ze musze udawać zauroczonego chłopakiem to było najważniejsze.
Gdy po kilku sygnałach dalej nikt sie nie zgłaszał chciałem zrezygnować, naprawde nie cierpię czekać.
-halo- z słuchawki usłyszałem zasapany głos, chłopak brzmiał jakby właśnie orzebiegł maraton
-hej wszystko ok? - powiedziałem to tak sztuczne ża sam wykrzywiłem tważ w odruchu wymiotnym. Mój rozmówca natomiast wydawał sie nie słyszeć sztucznej troski z jaką to powiedziałem.
-tak, tylko przypadkiem spaliłem kolacje, a że tak zapytam z kim mam przyjemność
-Erwin, Erwin Knukles spotkaliśmy sie wczoraj w nie za fajnych okolicznościach, powiedzmy ze to moi ludzie cie porwali a ja no pewnie pamiętasz
-tak - powiedział chłopak a po jego głosie mogłem wywnioskować że sie uśmiechną.
Z najbardziej uprzejmym i skruszonym tonem jaki mogłem z siebie wydobyć zaprosiłem go na kolacje w przydrożnej restauracji, pomyślałem ze kolacja będzie odpowiednim pretekstem zwłaszcza ze chłopak sam przyznał że spalił swoją.
Gregory bez dłuższego zastanowienia zgodził sie spodkać co mnje troche zdziwiło i ucieszyło za razem. Poszło lepiej niż sie spodziewałem-tylko przyjdź sam- powiedziałem gdy ustaliliśmy godzine spodkania - prosze - dopowiedziałem tak miło jak tylko potrafiłem.
Nienawidzę tego słowa. Nie pamiętam kiedy ostatni raz go użyłem. ogóle nie lubie prosić o nic ludzi. Ojciec od dziecka powtarzał mi że proszenie sie o coś jest równoznaczne z upokorzeniem sie i okazaniem słabości.-obiecałem że cie nie wydam i zamierzam obietnicy dotrzymać - odpowiedział chłopak po czym sie rozłączył
Obiecałem że cie nie wydam i zamierzam obietnicy dotrzymać
Odsunąłem telefon od ucha i przekazałem chłopakom gdzie i kedy mają sie pojawić.
Oczywistym było że nie przyde na to spodaknie, było to zbyt duże ryzyko. Nie wiedziałem czy chłopak przyjdzie sam jak obiecał czy może pojawi sie w asyście policji która zamknie mnie za porwanie. Wolałem nie ryzykować.
CZYTASZ
Morwin / Przez metalowe kraty
ActionObiecuje, że już nigdy nie będę patrzył na świat przez metalowe kraty - powiedziałem półgłosem spoglądając ostatni raz na jego grób ------ Miłego czytania <3 Za wszystkie błędy z góry przepraszam