Nie planowałem zbliżenia z chłopakiem, ale stało się, a ja nie miałem czasu tego roztrząsać. Nie wiem właściwie w ogóle miałbym to roztrząsać. Sex, jak sex nic wielkiego, spałem w wieloma osobami, więc nie wiem dlaczego miałbym się czymkolwiek przejmować. Nawet gdybym chciał nie maiłbym na to czasu, bo leciał on nieubłaganie od spotkania w biurze dzieliło mnie niecałe 40 minut.
Chciałem jeszcze wstąpić do mieszkania, aby się przebrać i wykąpać, doliczając podróż miałem jakieś 10 minut. Nie zwlekając dłużej, podniosłem się z łóżka, na którym leżał ciężko oddychający chłopak. Omiotłem go spojrzeniem i założyłem na siebie ubrania pozostawione wcześniej na ciemnobrązowych panelach.
Rzuciłem szybkie pożegnanie i bez większych, a w zasadzie jakichkolwiek czułości opuściłem kamienice, w której w jednym z mieszkań pozostawiłem go w bałaganie. Właściwe zrobiłem z niego jeden wielki bałagan.Gdy opuszczałem mieszkanie miał rozpalone policzki, gorącą skórę rozczochrane włosy, większe ruchy nogami sprawiały mu Delikaty ból, a jego płuca łapały kolejne oddechy, tak jakby te miały być ostatnimi.
Dwie godziny później siedziałem w biurze.
Było to jedno z ważniejszych spotkań ostatnim czasem.
Musieliśmy a właściwie ja musiałem zdecydować co robimy dalej, że Spdino.
Fakt, że Gregory do mnie pisał średnio ułatwiał sytuacje.
Swoimi wiadomościami chłopak uświadomił mo jedynie, że zbliżenie było błędem. Nie dlatego, iż było złe, czy coś w tym stylu. Denerwowało mnie, że chłopak przeżywał to, jakby nie wiadomo, co się stało.
Postanowiłem, że przynajmniej przez najbliższe kilka tygodni nie powtórzę tego samego błędu.Nie było to spowodowane tym, że nie chciałem, aby chłopak pomyślał, że mi na nim zależy. Tym się akurat nie przejmowałem, wręcz chciałem, żeby poczuł, że rzekomo jest dla mnie ważny, wtedy łatwiej wyciągałoby się z niego informacje.
Chodziło mi jednak o to, że męczyły mnie jego wiadomości, które z boku mogłyby sugerować, że jesteśmy uroczą zakochaną parką. Jednak nią nie byliśmy i nigdy nie będziemy. Z chłopkiem nie łączyło mnie zupełnie nic.Na spotkaniu ustaliliśmy, że następnego dnia spotkam się, że Spdino i postaram się wyjaśnić sytuacje dochodzą do jakiegokolwiek porozumienia.
Ustaliliśmy to dużo powiedziane, bo prawda jest taka, że to Kui podął decyzje, a mi nie chciało się dyskutować.Nie rozumiałem dlaczego Kui, zawsze jak robiło się ciekawie wszystko przerywał i chciał rozwiązywać sytuacje pokojowo.
Może po prostu Kui taki był, a może kryły się za tym większe, bardziej przemyślane działania.
Tego nie wiedziałem, ale wiedziałem, że następnego dnia czekać mnie miała długa, męcząca rozmowa.Carbo również nie był zadowolony z przebiegu sytuacji, liczył, że poćwiczy sobie strzelanie na ludziach spadino jednak tego wczesnego popołudnia Kui doszczętnie zniszczył mu te marzenia.
Po spotkaniu tylko wujek był w dobrym nastroju, reszta była mocno zawiedziona rozwojem akcji, jednak praktycznie nikt nie miał nic do gadania.
Na pocieszenie Carbo zaproponował alby wieczorem udać się do jednego z klubów, którego byliśmy właścicielami.
Z chęcią przystałem na jego propozycje, coraz to bardziej docierało do mnie jak monotonną i przede wszystkim długą rozmowę musiałem odbyć następnego dnia.Dodatkowo, gdybym nie poszedł z przyjaciółmi do klubu zapewne wylądowałbym w domu Montanhy i znowu musiałbym słuchać nudnych historii z jego życia i udawać, że jakkolwiek mnie o nie interesują.
Kilka godzin później siedziałem przy barze i wraz z Carbo, Dią i Sanem piłem kolejnego drinka. Byliśmy w jednym z naszych najlepszych klubów. Cała jego powierzchnia była praktycznie strefą VIP i wszędzie roiło się od ochroniarzy. Lubiłem to miejsce, wydawało się być zwykłym klubem, do którego co piątek udają się studenci, prawda jedna była taka, że ludzie bawiący się w tym miejscu mieli portfele grubością przypominające jedną z księg Pana Tadeusza.
Trochę bawi mnie fakt, że ludzie przychodzili w to miejsce, aby poczuć się jak normalni ludzie, których nie stać na wykupienie loży VIP.
Skromność i zwyczajność tego kubu był jednak tylko złudzeniem i, a ludzie którzy uważali inaczej okłamywali sami siebie.
Było to dla mnie zabawne, a za razem kompletnie mnie to nie obchodziło, zarobki się zgadzały, więc właściwie dlaczego nad tym myślałem.W tylnej kieszeni spodni raz po raz wibrował mi telefon, nie odbierałem, bo wiedziałem, że to Gregory dzwonił zapewne zapytać co robię i dlaczego mu nie odpisuje. Nie wiedziałem, co chłopak sobie wyobrażał po incydencie z rana, ale to była przesada.
Wyjąłem urządzenie, które zachowaniem przypominało wibrator i z impetem położyłem go na lądzie baru, zamawiając kolejnego drinka.
Wpatrywałem się w bawiących się dookoła ludzi.
Przymierzałem się właśnie, aby wraz z Sanem opróżnić kolejną szklankę, kiedy zobaczyłem idącą w naszym kierunku dziewczynę.
Była ubrana w skórkową spódnice, która ledwo zakrywała jej pośladki. Czerwony koronkowy top, który w zasadzie przypominał bardziej stanik niż top, do tego miała dość wysokie czarne szpilki.
Dziewczyna podeszła do mnie i sącząc kolejnego drinka wymieniliśmy kilka zdań.
Byłem konkretnie nawalony, więc kilka minut później dziewczyna ciągnęła mnie do toalety.
Nie przeszkadzało mi to, bo była dość ładna. Z naszej dwójki to ja byłem dużo bardziej pijany, więc to właściwie ona dała propozycje, na którą bez jakiegokolwiek zastanowienia przystałem.
Gdy poszedłem z dziewczyną, na barze pozostawiłem telefon, który swoimi wibracjami irytował Carbo.
Telefon wibrował przez chwilę, nastepnie ucichł, ale tylko po to aby od nowa zacząć wibrować.W pewnym momencie chłopak nie wytrzymał i odebrał irytujące urządzenie.
-Halo? - zapytał lekko przepitym głosem
-Erwin czemu nie odbierasz, wszystko ok? - zapytał Montanha zmartwionym głosem
-Jestem przyjacielem Erwina, a ten nie odbiera, bo właśnie posuwa jaką dupe w kiblu. - mówiąc to, mimowolne zaśmiał się pijacko
W tym momencie osoba po drugiej stronie urwała połączenie, więc Carbo z powrotem odłożył urządzenie na bar po czym przyłączył sie do Dii i Sana, którzy właśnie zamówili kolejne shoty.
*
Chwile później wróciłem do przyjaciół, widząc stan, w którym znajdował się San postanowiliśmy wrócić do domów.
-Gadałem z Montanhą czy jak on tam ma -poinformował mnie przyjaciel, gdy czekaliśmy, aż mój ochroniarz podjedzie samochodem pod drzwi wyjściowe.
-Jak to z nim gadałeś?
-No normalne. Szlak mnie trafiał przez ten telefon, więc w końcu go odebrałem.- powiedział wzruszając ramionami
-Co mu powiedziałeś?
-Pytał czemu nie odbierałeś to mu powiedziałem, że nie mogłeś odebrać, bo jesteś zajęty ruchaniem jakiejś laski. - odpowiedział z lekkością mocniej przytrzymując chwiejącego się Sana
Nie miałem wyrzutów sumienia, ani nie czułem sie źle przez to co stało sie między mną a tamtą dziewczyną. Nie było to nic poważnego czy zobowiązującego zachowaliśmy sie jak zwierzęta, które wykorzystały siebie jednynie dla przyjemności i było to ok.
Szczersze powiedziawszy, nie chciałem aby Gregory o tym wiedział.
Domyślałem się, że mogło go to zranić, zwłaszcza po tym co wydarzyło się rano.
Nie chodziło o to, że usilnie chciałem go chronić. Wiedziałem, że żeby przekazywał mi plany policji musiałem mieć jego zaufanie, a takim właśnie zachowaniem mocno je nadszarpnąłem.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Hejka, następny rozdział będzie prawdopodobnie zawierał POV MontanhyJak wam dzień minął?
CZYTASZ
Morwin / Przez metalowe kraty
ActionObiecuje, że już nigdy nie będę patrzył na świat przez metalowe kraty - powiedziałem półgłosem spoglądając ostatni raz na jego grób ------ Miłego czytania <3 Za wszystkie błędy z góry przepraszam