Rozdział 8

1.2K 92 18
                                    

Obudził mnie dźwięk zamykania kuchennych szafek. Przetarłem oczy i usuwałem na kanapie, na której spałem.
Chwile zajęło mi ogarnięcie gdzie jestem, co tu robię i co wydarzyło się poprzedniej nocy, jednak gdy wszystko sobie poukładałem z ulgą stwierdziłem, że do niczego poważnego nie doszło.

Zrozumiałem, że właściwie to nie doszło nawet do rozmowy, dla której tu przyjechałem.

– Dzień dobry – Gregory wyszedł z kuchni i podał mi szklankę wody.

– Dzień dobry – odpowiedziałem uśmiechając się i wypiłem wodę.
Tego mi było trzeba, woda pomogła mi się rozbudzić dopiero wtedy zauważyłem, że jestem w ubraniach z poprzedniego dnia.

Chwyciłem telefon i zobaczyłem 30 nieodebranych połączeń od Sana. Byłem na siebie zły, że nie napisałem mu że zostaje na noc u Montanhy.

San
5:30 Halo, żyjesz?

Ja
9,45 Żyje.

Odpisałam mu krótko, niby rozumiem ze San się martwi i powinienem go informować gdzie jestemale bez przesady jestem dorosły i nie musiałem się mu spowiadać.
Racja robiłem to praktyczne zawsze dla własnego bezpieczeństwa, ale żeby dzwonić 30 razy i wysyłać setki wiadomości.

– zjadłbyś coś? Mam do zaoferowania płatki z mlekiem albo nie no właściwie tylko płatki z mlekiem – zapytał chłopak kierując się w stronę kuchni.

Szczerze powiedziawszy byłem głodny ale nie miałem ochoty na płatki z mlekiem. W dodatku byłem w ubraniach z poprzedniego dnia i marzyłem o zimnym prysznicu.

– Mam lepszy pomysł, pojadę do siebie się ogarnąć, a potem pojedziemy na jakieś fajnie śniadanie, przyjadę po ciebie za godzinę

– naprawę? – spytał zdziwiony

– do zobaczenia za godzinę odpowiedziałem i w pośpiechu opuściłem mieszkanie chłopaka.

Wróciłem do domu gdzie doprowadziłem się do normalnego stanu, zdążyłem jeszcze zadzwonić do Sana i już musiałem wychodzić aby nie spóźnić się na spotkanie z chłopakiem.

– Wsiadaj – powiedziałem gdy uchyliłem szybie mojego Zentorno

Chłopak patrzył na mnie nieco zaskoczonym wzrokiem ale wsiadł do samochodu.

Widziałem, jak z zafascynowaniem ogląda samochód, jednak pozostawiłem to bez komentarza bo uważałem to za dość słodkie.

Rozmowa zaskakująco dobrze się kleiła przez co czas płynął dość szybko i po chwili byliśmy pod kawiarą.

—parę lat temu uwielbiałem jadać tu śniadania, teraz jednak nie mam na to czasu – to powiedziawszy otworzyłem drzwi i weszliśmy do środka zajmując miejsca w koncie pomieszczenia.

Kawiarnia wyglądała dokładnie tak, jak ją zapamiętałem; ciemne panele idealnie kontrastowały z ceglanymi ścianami. Do tego jasne stoliki przymocowane do ścian i wysokie krzesła s tym samym kolorze. Z sufitu zwisały na cienkich kablach pojedyncze żarówki dające jasne światło.

– na co masz ochotę? – podałem mu kartę

– nie jestem pewien może..

– Dzień dobry co podać? – dziewczyna przerwała mu w połowie zdania jednak niespecjalnie sie tym przejął.

– dał mnie będzie jajecznica z pieczonym bekonem i tosty

– jasne a dla pana? – zwróciła się do Gregorego

– ja poproszę – zastanowi się – właściwie to też poproszę tą jajecznice

– to wszystko?

Kiwnąłem głową na tak

– Mam pytanie ale odpowiedz mi szczerze – powiedziałem gdy dziewczyna się oddaliła

– dlaczego wczoraj pozwoliłeś mi odjechać?

Chłopak przez chwile milczał i byłem już prawie pewien, że nie uzyskam odpowiedzi, kiedy się odezwał.

– mógłbym kłamać i wymyślić teraz milion różnych historyjek, ale powiem ci prawdę.
Kiedy twoi – tu się zawahał – przyjaciele mnie porwali powiedziałem ci, że mam posadę dzięki mojemu ojcju.
To nie była całkowita prawda. Mój ojciec zginął gdy miałem 15 lat. Jego przyjaciel mnie adoptował i to właśnie on był wysoko w policji i to jemu zawdzięczam swoją posadę.

– ale co to ma do tego, że pozwoliłeś mi odjechać? – zapytałem ignorując fakt, że chłopakowi na wspomnienie o ojcu zeszkliły się oczy.

– Mój ojciec zginął na służbie. To była noc i mieli wezwanie o jakiś porachunkach gangów ulicznych. Przyjechał jako pierwsza jednostka, na miejscu nikogo nie widział, więc opuścił pojazd. To był błąd, z za rogu wyszedł mężczyzna mający na ramieniu rannego człowieka.
Facet zagroził mojemu ojcowi, że jeżeli ten nie pozwoli mu odjechać – zginie.
Jednak mój ojciec nie widział innych osób i miał świadomość, że kolejne jednostki zraz dojadą, więc grał na czas upierając się, że nie pozwoli im odjechać.
To był kolejny błąd zza drugiego roku wyszedł wcelowany w policjanta mężczyzna.
Mój ojciec sięgał do kabury broń jednak było już za późno. Padł strzał, który odebrał mi ojca.
Strzał, który na zawsze zamknął oczy mojemu ojcu.
Wiem to wszystko z kamer, który były zamontowane w radiowozie, jednak z racji tego, że było to dawno jakość jest tragiczna, a osoba winna śmierci mojego ojca nigdy nie została rozpoznana.

Chłopakowi trząsł sie głos a  łzy spływały mu po policzkach, już milem zacząć go pocieszać gdy zadzwonił mój telefon.

– halo? – powoli zacząłem schodzić z krzesła – co się stało?!

San powiedział abym przyjechał do biura bo to nie jest spawa na telefon. Miałem więc do wyboru pocieszać chłopaka zdobywając tyma samym jego zaufanie albo jechać do biura i dowiedzieć się co takiego się stało.

Wybór był prosty.

-,-,-,-,-,-,-,-,-,-,-,-

Miłego dnia/nocy i powodzenie w szkole <33

Morwin / Przez metalowe kratyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz