Rozdział 6

1.7K 96 3
                                    

Trochę mi to zajęło ale jest, miłego <3

-.-.-.-.-.-.-.-.-

Tak jak planowałem na miejscu pojawili sie moi ludzie, wysłałem ich tam ponieważ chciałem sprawdzić czy chłopak tak jak obiecywał przyjdzie sam.
San i dia w garniturach byli wewnątrz restauracji aby sprawdzać czy gregory z nikim sie nie kontaktuje. Sili ze swoją ekipą siedzieli w samochodzie kilkanaście metrów od restauracji. Po policji nie było śladu. Bynajmniej to zrozumiałem z opowieści Sana.

Byłem odrobinę zmęczony, miałem do tego prawo bo cały dzień spędziłem nad papierami a to dość męczące. Chciałem wrócic do domu i położyć sie spać jednak miałem do załatwienia jeszcze jedną ważną sprawę.

-Halo?- w słuchawce usłyszałem cudowny głęboki głos

-Cześć, przepraszam że mnie nie było - zmusiłem sie do powiedzenia tego okropnego słowa.

„Przepraszam" było drugim najgorszym słowem zaraz po ,,proszę".
Ono również ukazywało słabość.

W odpowiedzi usłyszałem ciche westchnięcie.

-Wynagrodzę ci to, może spotkamy się jutro po południu w jakiejś kawiarni?- zaproponowałem

-zgoda, ale jak nie przyjdziesz to cie uduszę

Chciałem sie pożegnać ale chłopak po tych słowach sie rozłączył. Wysłałem mu adres i godzinę spotkania po czym skierowałem sie do wyjścia z budynku, żegnając sie po drodze z mijającymi mnie pracownikami. Mimo zmęczenia miałem naprawdę dobry humor.

Następnego dna obudził mnie dzwonek telefonu.

-Czego- odebrałem gdy zobaczyłem ze telefon jest od sana

-Zdajesz sobie sprawę która jest godzina? - powiedział chłopak nie marnując czasu nie przywitanie, właściwie to San nigdy nie witał.

Wtedy do mnie dotarło że nie włączyłem budzika, kontem oka zobaczyłem na postawiony na szafce czarny zegarek który wskazywał godzinę 15.

-kurwa, nie nastawiłem budzika - odezwałem sie do Sana - Za 4 godziny mam spodkać sie z tym chłopakiem będziecie mi potrzebni, albo właściwie tylko ty i Dia. Czekajcie na mnie w biurze za godzine będe. - nie żegnając sie z Sanem wcisnąłem czerwoną słuchawkę i opadłem na materac wpatrując sie w biały sufit.

Tym razem zamierzałem naprawdę pojawić sie na spotkaniu, początkowo chciałem wsiąść ze sobą całą obstawę jednak szybko zrezygnowałem z tego pomysłu, Gregory zasługiwał na odrobine zaufania dlatego też postanowiłem zabrać ze sobą tylko dwie najbliższe mi osoby.

Z Sanem i dią znałem sie od dzieciństwa,
przez ich trudne sytuacje rodzinne wychowywał ich mój ojciec więc byli dla mnie jak bracia.

Na spotkaniu w biurze uświadomiłem ich że mają siedzieć w samochodzie na zewnątrz kawiarni. Nie chciałem by byli w środku i słyszeli moją rozmowę, ufałem im bezgranicznie jednak przed Gregorym musiałem udawać ze mi sie podoba i delikatnie niezręcznym byłoby gdyby moi przyjaciele słuchali jak go podrywam. Nawet jeżeli ten podryw miałby być czystą manipulacją było by to dziwne.

Podjechałem pod kawiarnie, byłem lekko spóźniony. Gdy wchodziłem do budynku odrazu go zobaczyłem.
Miał na sobie czarne rurki białą koszulkę która opinała sie na jego smukłym, subtelnie umięśnionym ciele i czarną skórzaną kurtkę. Wyglądał ślicznie, włosy miał staranie ułożone, jednak mimo tego na twarz spadał mu pojedynczy kosmyk co tylko dodawało mu uroku.
Nie zaprzeczam chłopak był naprawdę ładny i miał w sobie coś pociągającego jednak nic do niego nie czułem, patrząc na niego myślałem tylko o Capeli. To nie była obsesja ja tylko pragnąłem zemsty.

Chłopak siedział przy dwuosobowym stoliku znajdującym sie pod oknem kawiarni. Patrzyłem na niego chwile po czym podszedłem siadając na drugim krześle.

-Hej -powiedział niepewnie po czym spuścił wzrok.

Czyżbym go zapeszył.

-Cześć - udawałem że nie widziałem jego leciutko zarumienionych policzków.

Jadąc na spotkanie byłem pewny, że rozmowa będzie bardzo niezręczna, jendak było tak tylko na początku bo po chwili zaczęliśmy naprawdę dobrze sie dogadywać. Rozmawialiśmy o pierdołach i nawet nie zauważyłem że zrobiło sie późno.
W kawiarni był cudowny klimat, słabe ciepłe światło oświetlało ściany i regały z książkami, w pomieszczeniu unosił sie zapach herbaty.
Wydawało by sie że to miejsce zupełnie do mnie nie pasuje, ja jednak chociaż sam nie byłem pewny czemu, naprawdę lubiałam tą kawiarnie, było w niej spokojne i przytulnie, całkiem inaczej niż w moim życiu.

-Za 10 minut zamykamy - zakomunikowała kelnerka słodko sie uśmiechając i wręczając paragon

-kartą - powiedziałem

- zaprosiłem cię więc zapłacę- zwróciłem sie do chłopaka widząc jak ten sięga po portfel.

Uśmiechną się lekko nic nie odpowiadając.

Poczekałem aż kelnerka odejdzie i podniosłem sie z krzesła zabierając swój płaszcz.

-może wpadniesz do mnie na noc, mieszkam niedaleko - zaproponował gregory wyrywając mnie z zamyślenia.

-nie, dzisiaj nie dam rady, musze jeszcze załatwić pare rzeczy w biurze

-ale następnym razem skorzystam z propozycji - dodałem widząc zawiedzioną twarz chłopaka.

Oczywiście nie miałem noc do załatwienia, wymyśliłem to dlatego ponieważ bałem sie że mogłoby do między nami do czegoś dojść a tego nie chciałem. Znaczy w pewnym sensie chciałem bo chłopak był śliczny ale nie miałem ochoty go zranić, nie w ten sposób. Owszem chciałem od niego informacje, jednak nie zdobytych w taki sposób.

Pożegnaliśmy sie krótkim ,,dobranoc" i rozeszliśmy sie każdy w swoją stronę.

Spotkałem sie w biurze z przyjaciółmi dziękując im za to że wytrwale spędzili kilka godzin w samochodzie. Podpisałem jeszcze dokumenty dotyczące jednego z klubów i udałem sie do mieszkania.

Godzine później spałem w swojej sypialni.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.

Morwin / Przez metalowe kratyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz