Rozdział 19

893 72 8
                                    

⚠️TW⚠️

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Pov: Montanha 

Tego dnia obudziłem się wcześnie rano. 
Nie mogłem spać, ale też nie miałem siły wstać i zacząć przygotowywać się do pracy. 
Leżałem na lewym boku wpatrując się w leżącą koło mojej głowy poduszkę. 
Oczami wyobraźni widziałem na niej śpiącego Erwina. 

Tęskniłem za jego spokojnym wyrazem twarzy, gdy odsypiał na tym łóżku kolejny ciężki dzień. 

Pamiętam ze zawsze zastanawiałem się co robił przed naszymi spotkaniami, czy kogoś zabił a może torturował i zostawił, aby ofiara sama umarła z wycieńczenia. Pamiętam tez ze nigdy nie miałem odwagi go o to spytać, może bałem się jego reakcji a może po prostu nie chciałem znać prawdy. Wolałem żyć w niewiedzy i wmawiać sobie ze tak na prawdę nie wiem czym na co dzień zajmuje się chłopak. 

I gdy tak leżałem, coraz mocniej docierała do mnie brutalna prawda, te czasy nigdy nie wrócą. Ta świadomość bolała bardziej niż cokolwiek innego, mimo iż wiedziałem ze wszystkie emocje złotookiego były fikcją chciałem przeżyć to jeszcze raz. 

Od naszego ostatniego spotkania pod moja kamienica minęło już kilka tygodni i chodź ciężko było mi to przyznać, przez ten czas cholernie za nim tęskniłem.
Prawdopodobnie moja tęsknota była irracjonalna i niedorzeczna, ale to właśnie Erwin dał mi coś a raczej złudzenie czegoś, czego od zawsze pragnąłem, troski. 

To przykre ze tak bardzo nienawidziłem siebie i swojego życia ze wolałem życi w złudzeniu niż smakować gorzkiej prawdy realizmu.

Dawniej myślałem ze jedyną troszczącą się o mnie osobą był mój tata, po czasie zrozumiałem jednak ze to co nas łączyło nie miało nic wspólnego z troską.

Interesował się jedynie moimi oceniani, zależało mu tylko na posiadaniu idealnego syna, syna który będzie dobrym policjantem. 
I chodź większość życia nienawidziłem siebie za to ze go zawiodłem, w tamtym momencie bylem naprawdę szczęśliwy ze nie bylem ,,dobrym policjantem". 

Mój ojciec zawsze chciał żebym był taki jak on, żebym był jego pierdoloną kopią albo nawet czymś lepszym. Mną naprawiał swoje porażki, chciał nie syna a robota, maszynę, która da się zaprogramować, aby działała idealnie.
Nigdy nie pytał, czy tez tego chce, on mówił a ja nie zadając pytań robiłem to o co prosił-nie, nie prosił, kazał. Robiłem wszystko co kazał, bo pozwalałem sobie wierzyć, że ojciec robi to z troski i miłości. Wmawiałem sobie ze robił to dla mnie.

Kiedy na mnie krzyczał albo mnie bił nawet nie protestowałem. Wmawiałem sobie ze robi to dla mojego dobra abym zrozumiał ze czasem trzeba skulić się w sobie i wykonywać wszystkie polecenia bez najmniejszego sprzeciwu. Wmawiałem sobie, że na to właśnie służyłem. 


Moje rozmyślania przerwał budzik. 
I kiedy wyciągałem rękę, żeby go wyłączyć uświadomiłem sobie te był to ten dzień. 

Dzień, w którym miałem złożyć raport w sprawie Erwina. 
Czułem, jak gula podchodzi mi do gardła moje oddechy stawały się płytkie i nierównomierne. 
Żaden z policjantów, nie wiedział, że przez ostatnie tygodnie nie widziałem się z Erwinem. 
I chodźmy chciał, nie miałem żadnych ciekawych informacji na jego temat. 

 
Otrząsnąłem się dopiero, kiedy budzik zadzwonił po raz kolejny. 
Wyłączyłem uciążliwe urządzenie i wolnymi krokami skierowałem się do łazienki. 
Po gorącym prysznicu włączyłem ekspres, który zaczął przygotowywać kawę a sam poszedłem się ubierać. 

Morwin / Przez metalowe kratyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz