Epilog

976 89 31
                                    

Ta noc była inna niż wszystkie, spakowane walizki czekały już na mnie w wypożyczonym na fałszywe nazwisko samochodzie.
Stałem na balkonie w mieszkaniu, w którym kilkanaście lat temu mój ojciec miał biuro, wiedziałem, że policja nie będzie mnie tu szukać.
To osiedle było opuszczone od lat a budynki praktycznie się przewracały, chciałbym powiedzieć, że czułem się tam bezpieczny jednak nie jestem pewien czy ja cokolwiek czułem.

Patrzyłem na miasto w oddali, oswajając się z myślą, że być może widzę je po raz ostatni. Za kilka godzin miałem opuścić miasto, w którym się wychowałem na co najmniej kilka lat.

Wiedziałem, że przed wyjazdem musze zrobić jeszcze jedną cholernie ciężka, ale i ważną rzecz.

Wyszedłem z mieszkania, wsiadłem do Zentorno wtedy po raz pierwszy od kilku dni coś poczułem. Nie chodziło o unoszący się w samochodzie zapach Gregorego, chociaż to pewnie też, bo któregoś dnia chłopak postanowił popsikać odświeżacz powietrza swoimi perfumami.

Chodziło o ból jaki w tamtym momencie poczułem, nie fizyczny, ale psychiczny.
Czułem jakby ktoś wyrwał mi serce i na moich oczach rozrywał je na tysiące drobnych kawałków, po części tak się właśnie stało.

Nigdy nie byłem emocjonalny, ale od śmierci chłopaka nie czułem dosłownie nic.

Gdy siedziałem w samochodzie delikatnie uśmiechnąłem się ignorując łzę na moim policzku, przypomniałem sobie jak. bardzo chłopak lubił ten pojazd. Były to piękne, lecz z perspektywy czasu bolesne wspomnienia.

Do mojego odjazdu było coraz mniej czasu, dlatego otrząsnąłem się i pojechałem zrobić ostatnią i najważniejszą rzecz.

Dwadzieścia minut później byłem na cmentarzu, byłem tam z dwóch powodów. Musiałem porządnie zrobić coś czego nigdy zrobić nie potrafiłem i musiałem się pożegnać.

Zebrałem się w sobie, podszedłem do grobu a łzy mimowolnie spłynęły mi po policzkach. Nawet nie potrafię dokładnie określić jak się w tamtym momencie czułem.

-chociaż chce wierzyć to wiem ze tego nie słyszysz, ale może chociaż mnie widzisz - szeptałem, łzy spływały mi po policzkach a obraz rozmazywał mi się przed oczami, ledwo mówiłem

-musze ci coś powiedzieć, wypierałem to i chyba nigdy nie mówiłem ci tego szczerze, jednak teraz gdy widzimy się po raz ostań chce coś powiedzieć to tak naprawdę: kocham cię, nigdy nie przestałem i nigdy nie przestane. Teraz to już nic nie zmieni, ale jeśli mnie kurwa słyszysz to wiedz, że nigdy nie kochałem kogoś tak bardzo jak ciebie i mimo że długo to wypierałem to czułem tak od początku- tu urwałem nie dałem rady mówić


To niesprawiedliwe ze przez relacje jakie były między moimi rodzicami balem się zakochać. gdybym tylko nie przejmował się tym jak zakończyła się ich miłość prawdopodobnie nie płakałbym nad grobem.

Jednak na takie przemyślenia było już za późno, umarł tak samo jak umarła moja matka. Ja i ojciec mieliśmy ze sobą coś wspólnego, zarówno przeze mnie jak i przez niego zginęły osoby, które kochaliśmy.

Twoja mama nie żyje - Takie słowa usłyszałem od ojca pewnego poranka. Bardziej niż na smutnego czy zaskoczonego wyglądał na zestresowanego i podenerwowanego faktem ze musi mi to przekazać.

Wtedy tego nie rozumiałem jednak teraz doskonale widzę ze zabiła się z tęsknoty za moim ojcem a jej mężem. Mimo iż miałem wtedy 9 lat doskonale pamiętam dzień, w którym widziałem ją po raz ostatni.
Mój ojciec wysłał ją na jedną z wysp, aby była bezpieczna. Mi natomiast dał wybór; mogłem jechać z nią i do końca życia ukrywać się przed wrogami mojego ojca, albo zostać z nim i za jakiś czas przejąć jego stanowisko.

Może gdybym wtedy wybrał inaczej nigdy byśmy się nie spotkali a chłopak dalej by żył.

Jednak na tym właśnie polegają wybory a każda, chodźmy najmniejsza decyzja znajduje w końcu swoje konsekwencje.

Wysyłanie swoich rodzin na odległe tereny było bardzo popularne w świecie mafii.
Kobiety i dzieci zawsze były słabsze przez co stawały się łatwym celem. Mój tata chciał chronić nie tylko matkę, ale też siebie.
Już jako dziecko widziałem ze wiadomość o jej samobójstwie go nie ruszyła. Zupełnie tak jakby się tego spodziewał.
Miałem wtedy 12 lat, chciałem być jak ojciec. Bezuczuciowy, bo to sprawiło ze był silny.
I to właśnie wtedy jeszcze jako nierozumiejące świta dziecko po raz pierwszy ubrałem maskę obojętności i chłodu. Masek która z wiekiem wtapiała się w moją twarz zacierając granice między mną a małym chłopcem.

Po kilkunastu latach maska, którą wtedy przybierałem nie była już maską. Była moim prawdziwym obliczem zimnym, ohydnym i mrocznym

Moja twarz stała się tarcza ochronna pod którą gdzieś między wszystkimi grzechami siedział 12letni chłopiec opłakujący swoja mamę pod osłona nocy.
Do czasu poznania Montanhy nie wiedziałem ze jeśli się postaram maska może oddzielić się od mojej twarzy. To właśnie ten brązowowłosy chłopak wywołał we mnie coś czego nie czułem już od wielu lat. Emocje. Prawdziwe, ludzkie emocje i odczucia.


-Kurwa, dlaczego to ty musiałeś zginąć - powiedziałem powstrzymując kolejne fale płaczu.


Po kilkunastu minutach przestałem płakać i uspokoiłem oddech, bolało, ale nie miałem na to czasu.
Zacząłem kierować się w kierunku wyjścia, gdy przypomniałem sobie jak Gregory pewnego dnia prosił mnie abym obiecał mu pewną rzecz. Pamiętam też, że wtedy odpowiedziałem mu, że nie obiecam mu czegoś czego nie jestem pewien. Teraz jednak byłem. Zwróciłem się w stronę jego grobu.

-Obiecuje, że już nigdy nie będę patrzył na świat przez metalowe kraty - powiedziałem półgłosem spoglądając ostatni raz na jego grób


Kilka godzin później ze zmienioną tożsamością samotnie opuszczałem granice państwa. Państwa, na terenie którego gdzieś pod ziemią leżał mój ukochany.

To właśnie wtedy, opuszczając miasto ostatni raz, już na zawsze przybrałem maskę obojętności


Może i to dobrze, że wszystko się tak skończyło. Może nigdy nie mieliśmy ze sobą być. Nasze spotkanie było przypadkiem i błędem więc jak nasza relacja miała być czymś innym?


Koniec

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

Hejka, no więc co - koniec. Bardzo dziękuje wszystkim którzy to czytali i mam nadzieje ze nikogo tym opowiadaniem nie zanudziłam.
Trzymajcie się tam i może do zobaczenia.
Miłego <33

Morwin / Przez metalowe kratyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz