12

1.4K 40 5
                                    

Dzisiaj jedziemy do parku linowego. Mieliśmy jechać wczoraj, ale z tatusiem tak się rozkręciliśmy, że zrobiliśmy to pięć razy z rzędu i byliśmy tak wyczerpani, że nie mieliśmy siły już jechać, więc poszliśmy spać.

Siedzieliśmy już w aucie. Ja Ron i Hermiona siedzieliśmy z tyłu. Ja byłem pośrodku, Ron po mojej lewej, a Herm po prawej. Dzisiaj założyłem na siebie krótkie jeansowe spodenki takie do kolan i białą koszulkę tatusia na któreś pośrodku był niewielki znaczek nike w kolorze czarnym. Koszulka oczywiście była na mnie za duża. Wpuściłem ją w spodnie. Na nogach miałem adidasy. Tatuś kazał mi się bardzo wygodnie ubrać, bo w końcu będę się wspinał. Miona miała na sobie jasnofioletowy top i luźne długie spodnie w kolorze beżowym. Ron zaś założył na siebie najzwyklejsze na świecie czarne dresy. Tatuś kierował autem. Miał na sobie butelkowo-zieloną koszulę i czarne spodnie od garnituru. Na siedzeniu pasażera siedział Blaise, miał na sobie czarne spodnie z dziurami i szarą bluzę. Pansy z nami nie było, bo po pierwsze nie miałaby gdzie siedzieć, chyba że ja bym jechał w bagażniku, a po drugie coś się jej zaczęło, tylko już nie pamiętam co no i nie chciała jechać.

Kiedy byliśmy już na miejscu, naszym oczom ukazał się ogromny park linowy. Było tam dużo jakiś linek i jakichś platform w sumie to ja się nie znam. Jestem w takim miejscu pierwszy raz w życiu i bardzo się stresuje, ale tatuś powiedział, że jeśli będę chciał, to on pójdzie ze mną. Więc oczywiście będzie szedł razem ze mną. Tatuś poszedł zapłacić i wrócił z instruktorem, który objaśnił nam jak chodzić po tym parku i co robić, żeby było bezpiecznie. Weszliśmy na pierwszą trasę, która była najłatwiejsza. Miona i Ron poszli z Blaise'em na te trudniejsze, ale ja chce przejść wszystkie po kolei.

Wróciliśmy do auta jakoś sześć godzin później. Byłem strasznie zmęczony, chciało mi się spać. Droga powrotna do domków strasznie nam się dłużyła i Miona usnęła. Jak dojechaliśmy, to obudziliśmy Hermi i rozeszliśmy się do domków.

*dzień kolejny*

Dzisiaj jedziemy z tatusiem na konie. Stresuje się i nie ukrywam, że bardzo się boje, bo nigdy nie jeździłem konno, ale tatuś powiedział, że to bardzo przyjemne i że dam rade. Kiedy dojechaliśmy do stajni i wysiedliśmy z auta, tatuś podszedł do jakiejś pani i porozmawiał z nią przez chwilę. Ta pani zaczęła prowadzić nas w stronę boksów z końmi. Tatuś dostał białą klacz w czarne łaty, a mi trafił się gady wałach z białą plamką na czole, która kształtem przypominała mi serduszko. Był on bardzo łady i trochę niższy od konia tatusia, ale i tak był bardzo wysoki. Później ta pani przyniosła nam jakieś rzeczy do siodłania koni, na których ani trochę się nie znałem. Wyjęła z jakiejś dziwnej skrzynki nieznanego mi pochodzenia przyrządy i objaśniła mi jak przygotować konia do jazdy. Poszliśmy jeździć i po jakichś dwóch godzinach ta pani powiedziała mi, że już w miarę umiem jeździć i że mogę teraz jechać z tatusiem w teren. Kompletnie nie wiem, co to znaczy, ale dobra.

𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃

Tak spokojnie ja wiem, że nie da się nauczyć jeździć konno w kilka godzin, ale to jest wattpad, tu wszystko jest możliwe.
𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃𐂃

Parę minut później jechaliśmy już z tatusiem po jakiejś leśnej dróżce. Tatuś miał przymocowany do siodła kocyk, a na plecach miał średniej wielkości plecak. Po dłuższym czasie zatrzymaliśmy się na jakiejś polance, przywiązaliśmy konie do drzewa, rozłożyliśmy koc i na nim usiedliśmy.

- miałeś racje.

- z czym?

- to jeżdżenie jest bardzo bardzo fajne.

- a no widzisz.

- będę mógł chodzić na konie częściej?

- oczywiście, że tak

- dziękuje - przytuliłem go - jesteś najlepszy.

- udowodnij.

- jak?

Starszy położył dłoń na moim udzie, a ja go pocałowałem. Zdjął mi koszulkę, a ja rozpiąłem mu rozporek. Zaczął całować moją szyję i zdejmować moje spodnie. Zdjąłem mu koszulkę i zacząłem całować jego szyje. Zszedłem z pocałunkami nieco niżej, zostawiłem kilka czerwonych śladów na jego klacie.

- połóż się - grzecznie wykonałem jego polecenie, a on usadowił się między moimi nogami - grzeczny chłopczyk.

Zniżył się trochę i wsadził we mnie język, wydobywając tym samym z moich ust cichy jęk. Ruszał we mnie swoim językiem i wydaje mi się, że starał się wepchnąć go jak najgłębiej. Po jakimś czasie wyjął ze mnie język i zaczął powoli wsuwać we mnie swojego ogromnego kutasa. Kiedy wsadził go już do końca, z moich ust wydarł się jęk, a moje palce automatycznie zacisnęły się na plecach starszego. Pocałował mnie, co oczywiście odwzajemniłem. Delikatnie się poruszył, jęknąłem i to dosyć głośno, jego ruchy stały się szybsze, a moje jęki głośniejsze. Zacisnąłem ręce na plecach starszego, drapiąc go przy tym, co oczywiście było nieświadome i niezamierzone. Jego ruchy, z płynnych i mocnych stały się jeszcze szybsze i bardziej chaotyczne. Doszedłem, a on chwilę po mnie. Starszy położył się na mnie. Teraz było słychać jedynie nasze sapnięcia.

- jak ci się podoba?

- ale co?

- no wyjazd

- cudowny, nigdy nie byłem w górach...właściwie to nigdy nawet nie wyjechałem z rodzinnego miasta...

- ale teraz będziesz wyjeżdżał, zabiorę cię, gdzie tylko będziesz chciał.

- serio?

- serio serio

- a nad morze? Albo za granice?

- wszędzie gdzie będziesz chciał kotku.

- jesteś najlepszy na świecie - mocno go przytuliłem.

- serio?

- tak - wtuliłem się w niego.

- jesteś może głodny?

- bardzo

- to dobrze - podniusł się ze mnie i ze mnie wyszedł, zaczął mnie delikatnie i powoli ubierać.

- umiem sam.

- znowu chcesz to zaczynać od początku?

- ale co?

- no to, że nie dajesz mi się ubierać ani myć.

- nie

- no właśnie widze - zaśmiał się lekko.

- ehh, ale jak skończysz mnie ubierać, to ja mogę ubrać cię?

- możesz - założył mi koszulkę i zabrał się za zakładanie mi butów - ale za buziaka.

- jesteś szantażystą.

- nie, wcale, ani trochę

- no tak tak, jasne

- ehh co ja z tobą mam - kończył zawiązywać mi buty.

- no chyba co ja mam z tobą, nie dość, że seksoholik to jeszcze szantażysta.

- nie jestem seksoholikiem.

- nie, wcale. Kogo ty chcesz oszukać?

- nikogo

- ta jasne, to czemu codziennie to robimy?

- bo mi na to pozwalasz.

- nosz kurde

- hehehe

- spadaj.

- chcesz kare?

- a ty chcesz celibat na miesiąc?

- Harry proszę cię, nie przesadzaj.

- ale czego mam nie przesadzać? Ja nic nie przesadzam.

- ehh Harry ja już nie mam do ciebie siły...

Przytuliłem go mocno i pocałowałem w policzek. Kiedy skończyłem pomagać tatusiowi w ubieraniu się, to zjedliśmy kanapki i pojechaliśmy z powrotem do stajni. Później już autem wróciliśmy do domku.

tak malutki? || niemagiczne drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz