Budząc się mrugam kilkukrotnie, po dość intensywnej nocy. Rozciągam się z lekkim uśmiechem i spoglądam na wciąż śpiącego mężczyznę. Wstaję delikatnie z łóżka i łapię za telefon robiąc mu kilka zdjęć. Zadowolona szybko myję się i ubieram długą koszulkę do połowy ud. Spinam się w talii grubym paskiem i kieruję się na schody.
W kuchni już krząta się matka Pagana, a ojciec siedzi przy stoliku czytając gazetę. GAZETĘ.
- Dzień dobry- witam się i podchodzę do blatu nalewając sobie kawy.
- Dzień dobry- Pani Marie wita się ze mną uśmiechem i podaje mi gofra. Uśmiecham się delikatnie i dziękuję skinieniem.
- Zaraz jedziemy na zakupy!- do kuchni wpada zadowolona Sonia i szybko bierze gofra od matki- Gdzie Annie?
- Tutaj- dziewczyna wchodzi do pomieszczenia wiążąc włosy w kitkę- Już jadłam, więc możemy jechać.
Wzruszam ramionami na ich pośpiech i łapię klucze od auta Pagana. Najwyżej będzie krzyczał.
- Muszę jeszcze zajechać do ginekologa na kontrolę, to tylko dwadzieścia minut. Możemy ?
- Pewnie! - obydwie odpowiadają i wsiadają do samochodu. Odpalam auto i kierujemy się do galerii.
- Muszę kupić jakieś dresy - Sonia wydyma usta w zastanowieniu- Postanowiłam zacząć biegać - Annie parska śmiechem.
- Ostatnio też tak mówiłaś.
- Ale teraz już na pewno! Victoria, biegamy wieczorem?- Robi duże oczy, więc chichocze i zgadzam się.
- Może kupię jakieś ciuszki dla młodego- zastanawia się Annie.
- A to nie tak, że masz ich już pełną szafę? - pytam.
- Tak, ale mam w kilku rozmiarach. Szukam jakiś słodkich onesie.
- Ooooo- Rozmarzam się - Chłopaki od Jacka mają takie zdjęcia jak obydwoje są przebrani w nie - Tęsknię za tymi szkrabami.
Parkuję przed galerią i wysiadamy. Zaczyna się zakupowy szał!
***
- O nie mam dość! - Annie siada przy stoliku z jedzeniem. Tak wyszło, że ona ma może z trzy reklamówki, a my mamy kilka jej, aby nie dźwigała. I tak już jest jej ciężko z tymi dodatkowymi kilogramami.
- Ja też- jęczę - mam wrażenie jakbym wykupiła cały sklep- dmucham w zabłąkane kosmyki włosów. Kupiłam dosłownie wszystko! Od butów, spodni, sukienek, koszulek, bielizny, po samą biżuterię.
- A ja kupiłam pełno dresów i butów - Mówi dumnie Sonia i szeroko się uśmiecha popijając swojego szejka- Jestem z siebie dumna.
- Nie pomijając, że kupiłaś smartwocha do biegania.
- To tam drobnostka. Był trochę drogi, ale cóż. Czego się nie robi dla zdrowego trybu życia- śmieje się.
- Jak nastawienie do porodu? - Pytam Annie, która posyła mi spokojny uśmiech.
- Jestem pozytywnie nastawiona - odpowiada- A Brad w tym pomaga. Powiedział, że chce być przy porodzie.
- Teraz taki twardziel, a potem będzie mdlał - nabija się najmłodsza z nas, a ja chichoczę. Tak jest zawsze z facetami. Choć zdarzają się wyjątki.
- Okej, chciałaś jeszcze jechać do lekarza, więc zbierajmy się. Ciąża mnie wykańcza.
***
Wchodzimy do budynku szpitala i kierujemy się na odpowiednie piętro. Siadamy na krzesełku, czekając na moją kolej i po chwili pan doktor wychodzi z gabinetu, zapraszając mnie do siebie.
CZYTASZ
Pagan's Riders
ActionVictoria to dumna z siebie kobieta, twardo stąpająca po ziemi. Nie boi się wyzwań i wie, że jak coś postanowi, to dopnie swego i doprowadzi to do końca. Kobieta w końcu zaczyna układać sobie życie na nowo i spełnia swoje marzenie o wyjeździe i mie...