13. Nie ochroniłem cię.

349 22 3
                                    

Budząc się mrugam kilkukrotnie, po dość intensywnej nocy. Rozciągam się z lekkim uśmiechem i spoglądam na wciąż śpiącego mężczyznę. Wstaję delikatnie z łóżka i łapię za telefon robiąc mu kilka zdjęć. Zadowolona szybko myję się i ubieram długą koszulkę do połowy ud. Spinam się w talii grubym paskiem i kieruję się na schody.

W kuchni już krząta się matka Pagana, a ojciec siedzi przy stoliku czytając gazetę. GAZETĘ. 

- Dzień dobry- witam się i podchodzę do blatu nalewając sobie kawy. 

- Dzień dobry- Pani Marie wita się ze mną uśmiechem i podaje mi gofra. Uśmiecham się delikatnie i dziękuję skinieniem. 

- Zaraz jedziemy na zakupy!- do kuchni wpada zadowolona Sonia i szybko bierze gofra od matki- Gdzie Annie?

- Tutaj- dziewczyna wchodzi do pomieszczenia wiążąc włosy w kitkę- Już jadłam, więc możemy jechać.

Wzruszam ramionami na ich pośpiech i łapię klucze od auta Pagana. Najwyżej będzie krzyczał. 

- Muszę jeszcze zajechać do ginekologa na kontrolę, to tylko dwadzieścia minut. Możemy ?

- Pewnie!  - obydwie odpowiadają i wsiadają do samochodu. Odpalam auto i kierujemy się do galerii.

- Muszę kupić jakieś dresy - Sonia wydyma usta w zastanowieniu- Postanowiłam zacząć biegać - Annie parska śmiechem.

- Ostatnio też tak mówiłaś. 

- Ale teraz już na pewno! Victoria, biegamy wieczorem?- Robi duże oczy, więc chichocze i zgadzam się. 

- Może kupię jakieś ciuszki dla młodego- zastanawia się Annie. 

- A to nie tak, że masz ich już pełną szafę? - pytam. 

- Tak, ale mam w kilku rozmiarach. Szukam jakiś słodkich onesie. 

- Ooooo- Rozmarzam się - Chłopaki od Jacka mają takie zdjęcia jak obydwoje są przebrani w nie - Tęsknię za tymi szkrabami. 

Parkuję przed galerią i wysiadamy. Zaczyna się zakupowy szał! 

***

- O nie mam dość! - Annie siada przy stoliku z jedzeniem. Tak wyszło, że ona ma może z trzy reklamówki, a my mamy kilka jej, aby nie dźwigała. I tak już jest jej ciężko z tymi dodatkowymi kilogramami. 

- Ja też- jęczę  - mam wrażenie jakbym wykupiła cały sklep- dmucham w zabłąkane kosmyki włosów. Kupiłam dosłownie wszystko! Od butów, spodni, sukienek, koszulek, bielizny, po samą biżuterię. 

- A ja kupiłam pełno dresów i butów - Mówi dumnie Sonia i szeroko się uśmiecha popijając swojego szejka- Jestem z siebie dumna. 

- Nie pomijając, że kupiłaś smartwocha do biegania. 

- To tam drobnostka. Był trochę drogi, ale cóż. Czego się nie robi dla zdrowego trybu życia- śmieje się. 

- Jak nastawienie do porodu? - Pytam Annie, która posyła mi spokojny uśmiech. 

- Jestem pozytywnie nastawiona - odpowiada- A Brad w tym pomaga. Powiedział, że chce być przy porodzie. 

- Teraz taki twardziel,  a potem będzie mdlał - nabija się najmłodsza z nas, a ja chichoczę. Tak jest zawsze z facetami. Choć zdarzają się wyjątki. 

- Okej, chciałaś jeszcze jechać do lekarza, więc zbierajmy się. Ciąża mnie wykańcza. 

***

Wchodzimy do budynku szpitala i kierujemy się na odpowiednie piętro. Siadamy na krzesełku, czekając na moją kolej i po chwili pan doktor wychodzi z gabinetu, zapraszając mnie do siebie. 

Pagan's RidersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz