8. Przecież możesz zająć się mną!

413 24 0
                                    

3157 słów. Miłego czytania!

Wykąpana leżę w łóżku i nie mogę zasnąć. Kręcę się z boku na bok i rozmyślam. Cała sytuacja z dzisiejszego dnia, nie daje mi spokoju, a cisza i ciemność, nie ułatwia mi tego.

Podejmuję decyzję i w końcu wstaję z łóżka.

Co ty głupia robisz?

Wychodzę z pokoju i skręcam w lewo, kierując się do innego. Pukam delikatnie. Słyszę jakiś szum, a po chwili otwiera mi Pagan, który stoi w samych bokserkach z uniesioną brwią. Jego klatka piersiowa jest umięśniona, a widoczny zarys litery V, lekko mnie rozprasza. Unoszę oczy do jego, bo nie mogę przecież cały czas się w niego wpatrywać.

- To chyba był zły pomysł. Przepraszam, że cię obudziłam - chcę odejść, ale otwiera szerzej drzwi tak, abym weszła do środka.

- Wchodź i tak nie spałem - po krótkim namyślę wchodzę do środka. Pokój wygląda identycznie jak mój, tylko ma parę dodatków chłopaka. Koło okna, stoi gitara i to jest kolejna rzecz, która mnie zaskakuje.

- Grasz?

- Czasami coś pobrzdąkam - kiwam głową rozumiejąc - Ty też nie możesz zasnąć.

- Nie- wzdycham i stoję na środku pokoju. Za moją piżamę służy długa koszulka, więc moje nogi są gołe. Uderzam się mentalnie w czoło. Głupia ja. Mogłam się chociaż ubrać.

- Siadaj - pokazuje na łóżko. Przysiadam na skraju, a on robi to samo obok mnie - Jak się czujesz?

- Dziwnie - odpowiadam szczerze - Źle. Cały czas o tym myślę - przecieram oczy - Czy mogę dziś z tobą spać? Oczywiście, jeśli nie to od razu wyjdę - od razu się reflektuję. Uśmiecha się delikatnie i odsuwa dla mnie kołdrę. Kładę się po jednej stronie, a brunet robi to z drugiej strony. Układam się na boku, podkładając dłonie pod głowę i patrzę na niego. Kładzie się w takiej samej pozycji co ja, ówcześnie przykrywając mnie pod samą szyję. Przyglądam mu się.

- Czemu nie śpisz?

- Nie mogę sobie wybaczyć, że pozwoliłem na taką sytuację narażając ciebie. Powinienem tu być.

Zdziwił mnie. Przecież to nie jego wina.

- To wszystko przeze mnie. Gdyby nie ja, do tego wszystkiego w ogóle by nie doszło.

- Przestań tak mówić - mówi twardo - Nic co się wydarzyło, nie jest twoją winą.

Wzdycham. Nie zrozumie tego.

- To wszystko moja wina. Mogłem pomyśleć, a nie od razu tam jechać. Może i dobrze się skończyło i przesyłka idzie już no nas, jednak nie powinnaś zostać sama.

- Nie byłam sama.

- Nie było mnie z tobą. Nie dałem rady cię ochronić- przymyka oczy.

- Ale wróciłeś.

- Wróciłem, ale za późno - wzdycham.

- Najważniejsze, że wróciłeś Peter - mówię do niego jego prawdziwym imieniem. Otwiera oczy i przygląda mi się chwilę w ciszy.

- Dawno nikt do mnie tak nie powiedział- stwierdza. Uśmiecham się lekko.

- Jak chcesz mogę mówić tak do ciebie częściej.

- Mów. Będzie to zarezerwowane tylko dla ciebie - zamykam oczy, a uśmiech cały czas zostaje na mojej twarzy. To miłe, że możemy porozmawiać tak swobodnie, jakby nic się nie stało. Było mi to najwidoczniej potrzebne, a on sam jakby lekko się odprężył.

Pagan's RidersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz