5. Głupio uparta Victoria

441 26 2
                                    

2263 słów. Miłego czytania!



Budzę się i syczę z bólu. Moja głowa jest ciężka, ale unoszę ją. 

Leżę na jakimś dużym łóżku, a obok mnie na fotelu śpi Pagan. 

Próbuje wstać z łóżka, ale kręci mi się w głowie. Do pomieszczenia wchodzi Jack, a za nim. O mój Boże. Czy ja dalej widzę duchy? 

Nagle nie mogę wciągnąć powietrza do płuc i zaczynam się dusić. 

- Już spokojnie- Jack podbiega do mnie i mocno przytula do siebie. Po chwili uspokajam się i mogę wziąć oddech- Świetnie. Oddychaj. 

Zrywam się na równe nogi i cofam pod ścianę. 

- Czy ty go też widzisz? - pytam, nie zrywając spojrzenia od mężczyzny. Ma ten sam kolor oczu i włosów co ja, a jego twarz jest skrzywiona w grymasie smutku? Nie wiem. Próbuje do mnie podejść ale nie pozwalam mu. 

- Widzę go Victoria. On żyje. 

- Przecież go pochowaliśmy - jęczę- Sama byłam na pogrzebie! Opłakałam go! - krzyczę i ciągnę się za włosy. Co się dzieje? Co się dzieje? Cameron - O mój Boże - spoglądam na rękę, która jest owinięta w opatrunek. Przeszedł lekko krwią, na której widok się krzywię. 

- Vici- zaczyna mężczyzna. 

- Co się tutaj dzieje? - pytam. Pagan podchodzi powoli do mojego drugiego, najstarszego brata i również mi się przygląda. 

- Na misji zostałem poważnie ranny Victoria. Nie było szans, abym przeżył, ale jednak mnie odratowali. 

Patrzę na jego bliznę, która ciągnie od kącika brwi do oka. Jednak ono nie jest naruszone. Tak mi się zresztą wydaje. 

- Jordan- szepczę. 

- Tak, to ja siostrzyczko- również szepcze. 

- Czemu nie powiedziałeś, że żyjesz?- pytam. Po chwili coś do mnie dociera - Nie wierzę. Ty wszystko wiedziałeś - pokazuję na drugiego brata. Krzywi się- Jak mogłeś draniu?! 

Podchodzę do niego i go uderzam. Krzyczę, bo uderzyłam go ranną ręką. Pagan podchodzi do mnie i odciąga od brata. 

- Nienawidzę was obydwóch! - wrzeszczę. Jestem tak wściekła, że nawet nie zwracam uwagi na ból ręki. 

- Uspokój się- mówi mi do ucha brunet. Po chwili w końcu się uspokajam. Wyrywam się z jego uścisku i wychodzę z pokoju - Victoria! 

Schodzę po schodach, a w głowie dalej mi się kręci. Podpieram się ręką ściany i w końcu wchodzę do salonu. Kilku mężczyzn i kobiet, patrzy się na mnie, a ja stoję jak sparaliżowana. 

Opatrunek zrobił się jeszcze bardziej czerwony i piecze jeszcze bardziej niż prędzej. Słyszę kroki na schodach, więc spoglądam na trzech mężczyzn, którzy zbiegają po schodach. 

- Gdzie mój płaszcz? - pytam ostro i rozglądam się po pomieszczeniu. 

- Nigdzie nie pójdziesz! - krzyczy rodzeństwo. Wywracam na to oczami. 

- Zwariowałaś? - mówi spokojniej Jack. 

- Spierdalaj i się do mnie kurwa nie odzywaj! Obydwoje!- dodaję. W końcu znajduję go na kanapie, więc podchodzę. Klnę na dziurę w jego rękawie i czerwoną ciecz, która już zaschnęła - No ja pierdole - mruczę pod nosem, ale ubieram go.

- Nie wygłupiaj się i po prostu porozmawiaj- Pagan podchodzi do mnie i próbuje wyjąć mi płaszcz, jednak trzymam go mocno. Walczymy na wzrok, jednak żadne nie ustępuje. 

Pagan's RidersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz