PRZYPOMINAJKA------------------------------------------------------------
Usłyszałem dość głośne śmiechy, więc skierowałem się w ich stronę. Mogłem się tego spodziewać.
------------------------------------------------------------Śmiechy dobiegały zza domku chłopaków. Powolnym krokiem ruszyłem za dom. Gdy tylko wyłoniłem się zza rogu zobaczyłem to czego spodziewałem, a raczej te osoby których się spodziewałem.
Tubbo zrywał jabłka. Siedział na karku wysokiego chłopaka próbując dosięgnąć czerwony, soczysty owoc. Śmiali się w niebogłosy.
-Mi też zerwijcie! -krzyknąłe poniewaz gdybym powiedział to normalnym tonem nie usłyszeli by mnie. Podeszłem bliżej na co Toby od razy rzuciłi mi jabłko.-Dzięki. -rzuciłem szybkie, a Toby jakby zsunął się z Mark'a i mu także dał owoc.
-Jak z Tommym? -spytał Slenderboy. Hmm, a co gdyby go tak nazywać?
-już dobrze. Ale–
-HEJ! - krzyknął blondyn. Kulejąc podchodził do nas powoli.
-No i o wilku mowa! -odezwał się Tubbo. Tom skierował ku niemu surowe spojrzenie. Zaczęliśmy się śmiać.-aż tak bardzo was śmieszy to że mnie wilki pogryzły i ledwo co chodzę??! -wyrzucił z siebie niemal że piskliwym głosem. Fakt ledwo co do nas szedł.
-Dobra pomogę Ci. -najwyższy podszedł do blondyna i pomógł mu dojść do nas.
-chwila, czy ty masz na sobie moje ciuchy? -No i Slenderboy się zorientował.
-Jak chcesz mieć pretensje do nie domnie a do siebie. -Blondyn spojrzał do góry patrząc na chłopaka.
-Dlaczego? -jego wyraz twarzy się skrzywił.-TO WY ZOSTAWILIŚCIE MOJE RZECZY.
-TRZEBABYŁO NIE UCIEKAĆ.
-KIEDY JA TAK MAM.
-NO TO SIE NAUCZ MANIER.
-RANBOO— -mogłem przsiądz że Usłyszałem jak pod nosem mówi cieche 'ups'
-Co? Jak to Ranboo... -ja nie jestem w temacie. Dlaczego Toby się tak zdziwił przecież to zwykła ksywka.-No wiesz... no my... Mark trzeb i powiedzieć. -wytaz twarzy Toma wyglądał bardzo poważnie. Takiego jeszcze go nie widziałem.
-Nie! Jeszcze nie teraz. -Co to za rozmowa?
-no to coś wymyśl.
-Em. Halo my tu jesteśmy. -dodałem spoglądając na chłopaków z poważnymi i trochę zezłoszczonymi minami.-Ehh. No bo my jesteśmy- w środku zdania przerwał mu 'Ranboo' -Nie możemy wam powiedzieć. -powiedział pośpiesznie. -znaczy, jeszcze nie. Przepraszamy ale mamy nadzieję że nas zrozumiecie.... -wyglądali na zakłopotanych.
-Nie, rozumiemy w pełni. Tylko skąd wzięło się to 'Ranboo' -Tobbo był totalnie zdezorientowany, lecz ja jeszcze bardziej bo nie jestem w temacie. Wydawało mi się że książe uważnie przygląda się na bransoletką na nadgarstkach dwóch chłopaków.
-To długa historia. -odpowiedział Tommy.
-No dobra. Usłyszeliśmy to od jakiegoś chłopaka który siedział na drzewie. A Tommy jak to Tommy spapugował no i teraz gada tak na mnie. -odpowiedzial wreszcie Mark.-Aaa dobra! Czyli słyszeliście wtedy mnie! Ja wtedy wołałem koty. Tak nazwałen jednego. A drugiego nazwałem Tommy ponieważ słyszałem to imię pod oknem mojej komnaty i tak jakoś wyszło. -przecież miał nikomu tego nie mówić. Ten mały brunet czasami jest zbyt wierny. Czyli wygląda na to że po prostu im ufa. Ja też zaczynam im ufać, nawet po akcji z Tomem.
-KURDE. -Niemal że Tommy krzyknął. -to wam powiemy. Pod twoja komnata wtedy to....byliśmy my.... -mówił bardzo powoli.
-Czyli to tobie Ranboo się noga zaklinowała? -brunet zaczal się śmiać.
-No tak. -odpowiedział szybko i przewrócił oczami. Później to i ja nie mogłem się powstrzymać od smiechu i znów wszyscy się śmialiśmy. Oprócz Mark'a, oczywiście.-DOBRA KONIEC TEGO DOBREGO. -zaczal przerywając nam śmiech. -trzeba iść zrobic strzały. A potem będziemy musieli iść na łowy! Żeby mieć co jeść. -a co z blondynem?- No przynajmniej ja i Tommy bo wy macie cały czas jedzenie. -tym razem skierował się do mnie i do Tubbo.
-Ja pójdę z tobą, niech Toby zostanie z Tomem. -to co pomyślałem to powiedziałem. Od chłopaka Usłyszałem 'ok' więc ruszyliśmy w drogę, i z tego co widziałem to Ranboo wziął tasak. Najpewniej do obcinania gąłzek i do strugania ich.
Żegnając się z niższymi poszliśmy w stronę gęstego lasu.
<Pov Tubbo>
Po tym jak chłopaki poszli ja pomoglem Tommy'emu wejść do ich domku.
-Tooooo co będziemy robić? -zapytałem. Siadając na łóżku Ranboo.
-Po prostu się połóż i myśl o marzeniach... -powiedział ta jakby lekko załamanym głosem. Ja się go posłuchałem i ułożyłem się wygodnie na łóżku. Chłopak też to zrobił poniewaz kątem oka go widziałem. I myślałem o marzeniach.Moje marzenia są zbyt odległe od rzeczywistości. Chciałbym być zwykłym dzieciakiem. To już słyszeliście ale musiałem to powtórzyć. Codziennie rano wstawać pomagać kochającym mnie rodzicom w pracach domowych. Chodzić do szkoły. Co prawda jestem już dorosły ale chciałbym chodzić do szkoły. Rozmawiać z innymi ludźmi w moim wieku. Ziwedzać świat.
Nagle Usłyszałem otwieranie się drzwi. Wbiegł przez nie Wilbur.
-Toby! -wrzeszczał uradowany. -Wygraliśmy! Wygraliśmy! L'manburg jest nasz! Możecie z nami zamieszkać. -Nie wiedziałem o co chodzi. Ale chwilę potome wstałem Mimowolnie z łóżka i rzuciłe się chłopaków w ramiona. Do nas z tego co widziałem dołączyli i Tommy i Ranboo. Zaczęliśmy skakać z radości. Ja zrozumiałe jedno, będę mieszkał szczęśliwie z przyjaciółmi.
-Musimy wznieść toast! -krzyknął Boo wychodząc z domku szczęśliwie się uśmiechając a my zaraz za nim. Na podwórku stało mnóstwo osób. Niektóre ranne a niektóre ledwo żywe. W tedy zauważyłem jednego chłopaka o różowych włosach. To był ten sam który nam pomógł z wilkami. Też krzyczał ze szczęścia jak w sumie wszyscy tutaj zgromadzeni.
-Ale co z Królestwem? -zadałem pytanie nie na miejscu. Wszyscy od razu się na mnie spojrzeli złowrogo.
-TY TERAZ JESTEŚ Z NAMI A NIE Z NIMI. -Wykrzyczał głos dziewczyny z tłumu. Dopiero po chwili ujrzałem dziewczynę i lekko różowych włosach. Ale jak to. Dziewczyna na wojnie?-TUBBO. TOBY! -Otworzyłem szybko oczy i spojrzałem na lekko zmartwionym twarz Tommy'ego.
-ała. Dobra nie krzycz mi już do ucha.
-Szybko! Strażnicy cie szukają. -poderwałem się raptownie już zapominając o śnie. Wybiegliśmy szybko z domu gdzie już czekały na nas wielkoludy, mówiąc wielkoludy miałem na myśli Mark'a i Willa oczywiście.-Co się dzieje? -zapytał Boo. A ja spojrzałem na blondyna który zaraz miał wybuchnąć śmiechem.
-NO EJJJ! -nie dość że mnie obudzil to jeszcze wystraszył.
-No bo on obudził mnie mówiąc że strażnicy mnie szukają! -wyrzuciłem z siebie a Tom już nie mógł wytrzymac i zaczął się śmiać. Chłopaki dalej powrócili do rozmowy a ja lekko zachichotałem. Jakby nie patrzec to moja reakcja musiała wyglądać śmiesznie.-Długo spałeś. Ja i Slenderboy już dawno wróciliśmy i nawet upolowaliśmy sarnę. -oświadczył Will. No to musiałem naprawdę długo spać.
-No. Ale my musimy wracać bo nam kolacji nie dadzą. A no właśnie musimy już wracać bo późno już jest. A my dzisiaj nic nie jedliśmy.Skierowalismy się w stronę zamku żegnając się z chłopakami. W drodze powrotnej opowiedzialem Wilburowi moj sen a on się nawet ucieszył że mi się takie rzeczy śnią. Miałem myśleć o swoich marzeniach a nie śnić o wygranej wojnie. A może to jest właśnie Moje marzenie? Uwolnić się?
1080 słów
Kochani!
Naprawdę was przepraszam że nie było rozdziałów ale już jutro wstawię kolejny. Mam ogromnie plany co do tej książki. Więc będzie się działo. Jakbym miała być szczera to zostało może z 5 rozdziałów.
BAY!

CZYTASZ
A Niby Zwykłe Koty.
Short StoryKsiążę Tobias Smith ma ciężkie życie. Jego rodzice, czyli Król i Królowa, zostali zmuszeni by wziąć ślub i mieć dziecko, przez co Toby był nie kochany. Toby był niskim człowiekiem chociaż jego rodzice byli dość wysocy. Miał jasno czekoladowe włosy i...